Zbrodnia Franciszka
Mogło niektórych zaboleć, wszak tylko w 2023 r. rozwiodło się w Polsce 81 tys. małżeństw! Mam uzasadnione podejrzenie, że gdy już spełni się marzenie neomarksistowskiej lewicy i zostanie uchwalona ustawa o przeciwdziałaniu mowie nienawiści (w takim kształcie, jak to proponują politycy, widząc w niej skuteczny bat na wszystko, co nie jest zgodne z promowaną przezeń ideologią), ów fragment Ewangelii zostanie zakazany jako dyskryminujący i wykluczający.
I posypią się kary na nierozumiejących nowego prawa duchownych. Kwestia czasu.
Z tego też powodu mianem „siewcy nienawiści” określono papieża Franciszka za słowa wypowiedziane podczas niedawno zakończonej pielgrzymko do Belgii – do tego stopnia, że w parlamencie zapanował, jak to określiły media, antyklerykalny szał. Zażądano nawet, by premier Alexander De Croo wezwał na dywanik nuncjusza apostolskiego i przekazał krytyczne stanowisko posłów.
Czym tak mocno podpadł papież belgijskiemu społeczeństwu? Otóż, „28 września Franciszek podczas swojej wizyty w Królestwie Belgii odwiedził kryptę kościoła Matki Bożej z Laeken, czyli królewską nekropolię władców belgijskich. Tam, w obecności króla Filipa i królowej Matyldy, modlił się przed grobem króla Baldwina, gorliwego katolickiego władcy, który w 1990 r. tymczasowo ustąpił z urzędu, aby «nie podpisywać zbrodniczego prawa» – jak to określił papież Franciszek – które legalizowało aborcję w Belgii” – czytamy na portalu wpolityce.pl. „Co więcej, Ojciec Święty zachęcał Belgów, aby wzięli przykład ze swojego zmarłego monarchy i sprzeciwiali się «promowaniu innych zbrodniczych praw», oraz wyraził nadzieję na beatyfikację króla Baldwina”. Do tematu aborcji i niezmienności nauczania Kościoła w tej materii Franciszek powrócił w samolocie w drodze powrotnej do Rzymu, przypominając dziennikarzom, że „aborcja jest zabójstwem człowieka, a lekarze, którzy biorą udział w jej przeprowadzaniu, są płatnymi mordercami”. Ostro, „po franciszkowemu”, ale prawdziwie.
Słowa papieskie potraktowano jako ingerencję w politykę wewnętrzną Belgii. Parlamentarzystom nie spodobało się też, że papieska modlitwa przed grobem króla Baldwina miała miejsce w czasie „Światowego Dnia Prawa do Aborcji”, co uznane zostało za celową prowokację.
Tyle fakty. Pomijając absurdalność nowego „święta” (przyznam, że pierwszy raz o nim słyszę i aż dziw, że w Polsce z rozporządzenia ministra Barbary Nowackiej nie odbyły się tego dnia akademie szkolne, ale spokojnie, poczekajmy), okazuje się, że przypomnienie o istnieniu piątego przykazania Dekalogu jest już „mową nienawiści” i „wtrącaniem się Kościoła do polityki”. Nawet modlitwa stanowi prowokację(!), jeśli jest odmówiona w złym czasie i miejscu. Od lat słyszeliśmy o tym w Polsce, kiedy okazywało się, że głos któregoś z konserwatywnych polityków był – o zgrozo! – tożsamy np. z nauczaniem moralnym Kościoła. Albo ważne wydarzenie społeczne zostało poprzedzone Mszą św. Narzekaniom i hejtowi nie było końca.
Politycy coraz mocniej i z coraz większą bezwzględnością zagarniają życie ludzi, roszcząc sobie prawo do określania, co jest dobre, a co złe, bez zażenowania wchodząc w nie swoje rewiry i „wtrącając się” w życie Kościoła. Jakoś o tym nie słychać w mediach – inne kotwice są tak głęboko wbite w ludzkie zaciemnione umysły, że nic spoza mainstreamu nie ma szansy się przebić.
Coraz groźniej to wygląda.
Ks. Paweł Siedlanowski