Historia

Zbyszek wrócił do domu

Mamy dzisiaj wielkie święto. Witamy cię, Zbyszku, po 77 latach! - tymi słowami Agnieszka Pasztor rozpoczęła 9 lutego spotkanie w Muzeum Regionalnym w Siedlcach.

Zainaugurowało ono otwarcie wystawy stałej „Galeria sztuki polskiej” oraz wystawy czasowej „Grupa «Ławeczka» - dialog ze sztuką Zbigniewa Tymoszewskiego”. - Zbigniew Tymoszewski, legenda sztuki powojennej, uczeń sióstr Ireny i Joanny Karpińskich, które w 1944 r. założyły w Siedlcach Miejską Szkołę Malarstwa i Przemysłu Artystycznego, rozsławił nasze miasto i niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę - dodała. I wyjaśniła, że to za sprawą najbliższej rodziny artysty - Tatiany Jastrzębskiej i Marka Ludwiczuka, którzy jego prace złożone w depozycie w warszawskiej Zachęcie zdecydowali się wycofać.

Obrazy Z. Tymoszewskiego trafiły do zbiorów Muzeum Regionalnego. – Trzeba sobie zdać z tego sprawę, że jako Siedlce mamy własne tradycje artystyczne zapoczątkowane przez siostry Karpińskie. To, że odkryły one talent Tymoszewskiego i wysłały go na studia w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, to jedno. A fakt, że on wykorzystał swoją szansę, to drugie – podkreśliła A. Pasztor. 

Powrót do Siedlec prac Z. Tymoszewskiego stał się okazją do zmiany wystawy w galerii sztuki polskiej znajdującej się w salach na parterze muzeum. Kluczem doboru prac stała się wojna, ponieważ, jak wyjaśniła A. Pasztor, ich twórcy albo doświadczyli wojny, albo urodzili się tuż po niej. Są to: Małgorzata Łada-Maciągowa, której prace rozpoczęły funkcjonowanie zbiorów sztuki MR, rzeźbiarka Antonina Wysocka-Jonczak oraz malarki I. i J. Karpińskie. Prowadząca spotkanie opowiedziała pokrótce o ich drodze twórczej. Ale to Z. Tymoszewski stał się bohaterem wieczoru.

 

Talent i wrażliwość

Z. Tymoszewski (1924-1963) ukończył ASP, uzyskując w 1952 r. dyplom w pracowni Jana Cybisa. Zaczynał od obrazów realistycznych, z czasem zaczął tworzyć wielkoformatowe kompozycje abstrakcyjne charakteryzujące się bogatą kolorystyka i warstwową fakturą. I to one stały się twórczą wizytówką artysty. Z ostatniego okresu życia pochodzą natomiast bardzo ekspresywne figuratywne przedstawienia, które przemawiają ogromnym smutkiem jak „Koń”. Tymoszewski uczył malarstwa i rysunku w Państwowym Liceum Techniki Teatralnej w Warszawie. Za życia miał tylko jedną indywidualną wystawę. W 1993 r., z racji 30-lecia jego śmierci, w Zachęcie odbyła się wystawa, która wydobyła artystę z niebytu. Siedlczanie jego twórczość mogli poznać jesienią 2022 r., zwiedzając wystawę „Wykorzystana szansa” opowiadającą o artystach, którzy wyszli spod skrzydeł I. i J. Karpińskich.

W piątkowy wieczór o wrażliwości Z. Tymoszewskiego pięknie opowiadała spokrewniona z nim Tatiana Jastrzębska. Jej babcia Danuta była starszą siostrą Zbigniewa. – Jesteśmy rodziną z Nowych Siedlec. Drewniany dom z ganeczkiem i dużym ogrodem przy ul. Brzóski 7 stoi do dzisiaj – tam mieszkał. W 1934 r. zmarła na serce mama Zbyszka, który miał wtedy dziesięć lat. Brak matki w życiu tak wrażliwego człowieka to znamienne i trudne wydarzenie – mówiła, przyznając, że pokłosiem tej straty była m.in. przedwczesna śmierć artysty. – Jestem bardzo wzruszona, że wujek Zbyszek znalazł w Siedlcach nowe mieszkanie. Dziękuję wszystkim, którzy włożyli wysiłek twórczy i energię, by wrócił. – mówiła T. Jastrzębska.

 

Pusta sztaluga

– Mimo że to malarstwo abstrakcyjne, jest ono o czymś. Ja przed płótnami Tymoszewskiego pytam, kim jest artysta i czy ci, którzy są artystami, poważnie traktują siebie i sztukę, jaką tworzą. O czym dzisiaj do nas mówią? Czy to kształtuje nasze wnętrze? Czy wzrusza? Czy jesteśmy w stanie uwierzyć, że ta sztuka jest prawdą? – pytała A. Pasztor, zdradzając, w jaki sposób odbiera dzieła Tymoszewskiego. Do dialogu z nimi zaprosiła artystów związanych z Pracownią Sztuki Uniwersytetu w Siedlcach i działających w nieformalnej grupie Ławeczka. Tworzą ją: prof. Tomasz Nowak, dr Marcin Sutryk, Maciej Tołwiński i Aleksandra Rykała. Ich prace – powstałe w ostatnich miesiącach jako pokłosie tego dialogu – zaprezentowane zostały obok prac Z. Tymoszewskiego, składając się na spójną ekspozycję. 

– Nie poznamy uczuć Tymoszewskiego. Gdyby żył albo gdybyśmy my żyli w jego czasach, na pewno byśmy się z nim zaprzyjaźnili. Być może tworzyli razem „Ławeczkę” – spekulował M. Tołwiński. Przyznał, że tym, co go inspirowało, jest wielowarstwowość prac Zbyszka i rezygnacja z dosłowności. Na technikę skrywającą prawdę o artyście zwróciła też uwagę A. Rykała, która w liście przesłanym z Barcelony napisała o bliznach duszy i wymownym krzyku płócien artysty. Z kolei prof. T. Nowak podkreślił, że dialog ze sztuką Tymoszewskiego – do którego na wystawie symbolicznie zachęca pusta sztaluga przy jednym z obrazów – będzie się na pewno rozwijał, ponieważ kolekcja prac artysty jest cennym materiałem dydaktycznym dla studentów.

 

Co dalej?

Tego wieczoru padło dużo słów o wielkiej sztuce, która inspiruje, rozwija i zmusza do tego, by patrzeć dalej i głębiej. Mówili o tym m.in. prezydent Siedlec Andrzej Sitnik, rektor Uniwersytetu w Siedlcach prof. dr hab. Mirosław Minkina czy dziekan wydziału humanistycznego dr hab. Beata Walęciuk-Dejneka. Wydaje się, że na naszych oczach spełniają się słowa prof. Wojciecha Cieśniewskiego z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który rok temu, podczas promocji albumu A. Pasztor o artystach Miejskiej Szkoły Malarstwa i Przemysłu Artystycznego, mówiąc o fenomenie Tymoszewskiego, wypowiedział znamienne słowa: „Szansą dla niego jest to muzeum i to miasto, nie magazyny Zachęty. Ale też dla Siedlec szansą jest Tymoszewski”.

Czas pokaże, czy zostanie ona wykorzystana. 

Wszystkich, którzy chcą poznać bliżej Zbigniewa Tymoszewskiego, A. Pasztor zaprasza na 25 lutego (niedziela), na kuratorskie oprowadzanie po wystawie. Początek o 12.00.

LI