Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Że mi się zachciało takiego śpiewania…

Skromnie, ale uroczyście dziesięciolecie istnienia obchodził ludowy zespól Zalesianki z Zalesia w gminie Łuków.

W planach była uroczystość na placu przy świetlicy w Zalesiu w ramach „Lata z folklorem”, jednak ze względu na obostrzenia związane z koronawirusem jubileusz odbył się w mocno okrojonej formie. - Chcieliśmy zaprosić dziesięć zaprzyjaźnionych zespołów, by wspólnie z nami świętowały dziesięciolecie - mówi pani Janina Krasuska, założycielka i kierownik zespołu. Oprócz jego członków w uroczystości udział wzięli przedstawiciele władz samorządowych, m.in. radna z Zalesia Stanisława Matejuk, wójt gminy Łuków Mariusz Osiak, Henryk Wysocki, dyrektor gminnego ośrodka kultury i sołtys Zalesia Kazimierz Karwowski. - Uczciliśmy nasz jubileusz w znacznie mniejszym gronie niż zakładaliśmy - dodaje Przemysław Nurzyński, akordeonista, akompaniator zespołu. Zalesianki powstały w 2010 r. z inicjatywy J. Krasuskiej i Maryli Zalewskiej. - Wcześniej należałam do gminnego kabaretu. Potem zaczęłam pracę u sióstr w domu pomocy społecznej i nie miałam już czasu na dodatkowe zajęcia. Jednak ciągle czegoś mi brakowało - opowiada pani Janina.

W pomyśle utworzenia ludowego zespołu wspierała ją przyjaciółka M. Zalewska. – Obejrzałam program o kołach gospodyń wiejskich, pomyślałam, by i u nas, w Zalesiu, coś zadziałać. Maryla obiecała mi pomóc. W taki sposób powstawał zespół ludowy Zalesie – dodaje.

Jednak zespół nie ogranicza się tylko do repertuaru ludowego. – Śpiewamy utwory ludowe, biesiadne, patriotyczne, ale też utwory religijne, np. Barkę na uroczystość naszego papieża Jana Pawła II – akcentuje pani Janina. – Raz wyjdzie nam lepiej, raz trochę gorzej – mówi.

Od dziewięciu lat zespołowi akompaniuje na akordeonie P. Nurzyński, który również wspiera Zalesianki wokalnie.

– Trafiłem do zespołu, gdy dowiedziałem się, że nie mają akompaniatora. Pierwsze próby były stresujące zarówno dla mnie, ponieważ było to moje pierwsze spotkanie z zespołem ludowym, jak i dla pań, które do tej pory śpiewały a cappella – wspomina P. Nurzyński.

– Nie da się opowiedzieć, jak ważny jest dla nas pan Przemysław – mówi pani Janina. – Pierwszy raz, kiedy się u nas pojawił, zadał nam jedno pytanie: „Czy mamy tremę?”. Odpowiedziałyśmy, zgodnie z prawdą: „Żadnej” – kontynuuje. – I tak zaczęła się nasza wspólna przygoda – opowiada kierownik zespołu.

 

Czas prób i czas występów

– Moja praca polega m.in. na tym, że wybieram utwór, następnie odpowiednio go aranżuję, dopasowuję tonację do możliwości wykonawczych zespołu, a następnie uczymy się go na próbach – opowiada pan Przemysław. – Na początku ćwiczymy frazę i tempo tak, aby to dobrze i ładnie brzmiało. Spotykamy się na próbie raz w tygodniu w gminnej świetlicy, gdzie mamy bardzo dobre warunki – podkreśla. Pani Janina natomiast dodaje: – Rozumiemy się bez słów. Z instrumentem śpiewa się nam zdecydowanie łatwiej i lżej. Od dwóch lat pomaga nam również grą na bębenku mąż pani Krystyny Osiak, która też śpiewa w zespole – dodaje.

P. Murzyński zwraca uwagę, że utwory ludowe są bardzo specyficznym gatunkiem muzycznym. – W folklorze trzeba dodać coś od siebie, czasem nogą tupnąć, czasem krzyknąć, czasem dośpiewać. Tutaj muzykę dopasowujemy do całego zespołu – opowiada. – Ukończyłem szkołę muzyczną w Łukowie i tam wykonywało się utwory dokładnie tak, jak zostały napisane. Natomiast w muzyce ludowej nie można grać dokładnie nuta w nutę, bo wtedy to nie jest ludowizna – tłumaczy.

 

Trzeba lubić śpiewać

Zalesianki uczestniczą w licznych wydarzeniach kulturalnych na terenie Lubelszczyzny. – Na początku jeździliśmy do Dęblina na przegląd zespołów ludowych. Przez trzy dni występowało tam około 140 zespołów. Ale najbardziej lubimy jeździć do Mińska Mazowieckiego na święto chleba. Pierwszy raz byłyśmy tam w 2013 r. Natomiast rok temu oprócz występu wokalnego wzięliśmy tam udział w konkursie kulinarnym. Na naszym tzw. stole chlebowym zaprezentowałyśmy potrawy regionalne z naszej miejscowości. Były to kołduny zaleskie – takie pyzy z mięsem, z soczewicą. Oprócz tego pasztet z cukinii, różne ciasta, dżemy itd. Nasza praca została doceniona. Zajęłyśmy pierwsze miejsce – chwali się J. Krasuska. – Tradycyjnie jeździmy na dożynki, byłyśmy na spotkaniu w Żdzarach o nazwie „Kur Lubelski”, w Gręzówce na święcie jagody. Śpiewamy na weselach, byłyśmy w Śmiarach na kolędowaniu, organizowałyśmy dzień dziecka. Jak widać, wszędzie nas pełno – żartuje założycielka zespołu.

– W tym roku planowaliśmy pierwszy wyjazd zagraniczny – do Pragi, który, niestety, ze względu na epidemię koronawirusa został odwołany – stwierdza P. Nurzyński.

 

Ze sceny schodzimy z uśmiechem

Jak mówi pani Janina, podczas występów Zalesianki starają się mieć kontakt z publicznością. – Wchodzimy i schodzimy ze sceny z uśmiechem. Zawsze chcemy dobrze wypaść. Najbardziej lubię słuchać podziękowań, kiedy słyszymy, że nasz występ się spodobał, wtedy również same czujemy, że wszystko się udało – wyznaje.

Opowieść uzupełnia P. Nurzyński: – Podczas naszych wyjazdów poznajemy ludzi i zespoły ale również zwiedzamy nowe miejsca, np. w zeszłym roku byliśmy w Drohiczynie. Obecnie, niestety, dużo występów mamy odwołanych, ale przymierzamy się do dożynek gminnych w Zarzeczu, które mają odbyć się 23 sierpnia. – Zawsze przygotowywałyśmy całe stoisko. W tym roku uwijemy tylko wieniec dożynkowy i zaśpiewamy jedną lub dwie piosenki dożynkowe – dodaje J. Krasuska.

 

Pomysły pojawiają się wieczorami

Pani Janina często sama pisze teksty, do tradycyjnych melodii ludowych wykonywanych przez Zalesianki. – Pomysły przychodzą do mnie wieczorami, kiedy nie mogę zasnąć: „Dziwują się ludzie, i ja nawet sama/ że mi się zachciało takiego śpiewania. / A niech się dziwują, niech sobie gadają/ a my wyjeżdżamy gdzie nas zapraszają” – daje spontaniczny przykład swoich możliwości. – Albo o naszej wsi: „Za las, chłopcy, za las/ bo w Zalesiu grają. / Bo mi się w Zalesiu panny podobają”.

– Jesteśmy wierni naszej tradycji i poprzez śpiew zachowujemy pamięć o naszych tradycjach, historii oraz przekazujemy ją innym. Tematyka utworów ludowych dotyczy przede wszystkim życia na wsi, piosenki opowiadają o codziennym życiu, o tym jak uprawiało się ziemię, o chlebie, o obrzędach weselnych, o nocy świętojańskiej, o obrzędach dożynkowych – wylicza akordeonista.

 

Być razem

Na pytanie, dlaczego panie spotykają się, aby wspólnie śpiewać, J. Krasusa odpowiada: – Chcemy po prostu być razem, oderwać się od codziennych obowiązków domowych. Gdy przychodzimy na próbę, zapominamy o kłopotach. Śpiewamy, pijemy wspólnie kawę, herbatę, zawsze któraś z nas przyniesie ciasto. Mile ten czas się spędza. Na początku było nas dziesięcioro. Trochę osób się wykruszyło, trochę przybyło i obecnie znowu jest nas dyszka – dodaje założycielka Zalesianek.

Monika Król