Komentarze
Ze strachu

Ze strachu

Byłam na pogrzebie. Mieszkająca w mieście, ale pochodząca ze wsi kobieta życzyła sobie, żeby rodzina choć na chwilę zawiozła ją do jej rodzinnego domu. Dom stoi pusty, bo dawno już wszyscy z niego się wyprowadzili, od czasu do czasu tylko stare śmieci odwiedzając.

Zmurszał już prawie, nawet do naprawy chyba nie bardzo się nadaje. Po co więc taka termedia, takie zawracanie głowy rodzinie, która przecież i tak ma problem z pochówkiem. A tu choć do jako takiego wyglądu opustoszały dom doprowadzić trzeba. Co najmniej pół dnia ciężkiej roboty. Nie prościej byłoby zawieźć nieboszczkę prosto do kościoła i na cmentarz? Od lat przecież mieszkała u dzieci, niezwykle rzadko spotykając starych znajomych. Co jej po tych paru godzinach „na siedlisku”? Przecież nic już nie wie, nie widzi, nie czuje?

Przyszli nie tylko sąsiedzi. Długo wieczorem modlili się przy trumnie. Odmawiali litanie, różaniec, śpiewali. Dyskutowali, że przyjemnie wygląda. Jak nie po śmierci. Jakby spała. I że ją dzieci godnie na ostatnią drogę ubrały. Wspominali. Że dobra kobieta była. Pomocna innym. Szczodra. Szczera. Ładna. I że najbardziej ze wszystkiego bała się śmierci wśród obcych. Wypytali, jak umierała, pożałowali, pocieszyli, że dobrze że wśród swoich. Porozmawiali.

Że teraz to już mało kto nad trumną na dużej się pochyla, że wszystko się tak szybko odbywa, że nie ma czasu nawet się z najbliższymi pożegnać. Najlepiej – mówiły starsze kobiety – to żeby nikomu głowy nie zawracać, samemu do śmierci o siebie umieć zadbać, bo takie teraz czasy – nikt dla drugiego za bardzo litości nie ma. To i nie można na cudzą, choćby i na dzieci własnych, jaką pomoc liczyć. I że strach bierze, jak pomyślą, że już niedługo starzy i niedołężni będą musieli zgodę na śmierć podpisać.

Przeraziłam się. Próbowałam przekonać, że nieprawda, ale nie bardzo chyba mi wierzyli. Dyskusja zresztą nie trwała zbyt długo. Wprowadziła jednak atmosferę strachu, jakiego na początku przy nieboszczce nie było.

Pomyślałam, że nie świadomość śmierci jest przyczyną tego strachu, bo śmierć dla tych ludzi jest czymś naturalnym, ale świadomość sposobu umierania.

Niedawna wypowiedź Jerzego Owsiaka dotycząca potrzeby dyskusji na temat śmierci na życzenie została podjęta przez różne osoby publiczne. Znana z „trafnych” sformułowań Maria Czubaszek tym razem też nie zawiodła. „Na starość wolałabym zastrzyk, by się nie męczyć, niż szklankę herbaty”. Gotowość do dyskusji zadeklarował też doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Nie oni jedni zresztą. Wydaje się, że jeszcze trochę, a powstanie sytuacja, w której przeciwnicy eutanazji będą szykanowani. Jako ci pozbawieni wyobraźni i uczuciowości, a nawet szeroko rozumianego humanizmu. Oczywiście wszyscy zwolennicy są za tym, aby prawo do samostanowienia w sprawie śmierci było mocno obwarowane różnymi zakazami. Wiadomo jednak, choćby patrząc na praktykę innych krajów, jakie są skutki legalizacji takich poczynań. Jak szybko poszerza się krąg tych, którym należy „pomóc”. Nie wierzę, że eutanazja to dobra śmierć. To śmierć powodowana strachem. Może warto się zastanowić – czyim?

Anna Wolańska