Historia
Ziemia dla Polaków

Ziemia dla Polaków

Walka o ziemię dla Polaków kojarzy się (a przynajmniej powinna się kojarzyć z podręczników do historii) z sytuacją w zaborze pruskim na przełomie XIX i XX w. Tam Niemcy starali się wyrugować Polaków z ich ojcowizny.

Dużo mniej znana jest podobna sytuacja w naszym regionie na początku XX w. Tyle że u nas zaborcą byli Rosjanie. Postanowili oni wyłączyć wschodnie powiaty z Królestwa Polskiego jako osobną gubernię chełmską. Z kwestią tą związana była działalność rosyjskiego Banku Włościańskiego, na bardzo korzystnych zasadach sprzedającego grunty ludności ze wschodnich powiatów guberni siedleckiej - pod warunkiem jednak, że była to ludność prawosławna. Chodziło o to, żeby zmienić na tym terenie stosunek ludności katolickiej do prawosławnej na korzyść tej ostatniej. W owym czasie posługiwano się pojęciem wyznania, a nie narodowości; chodziło o udowodnienie w statystykach, że Chełmszczyznę zamieszkuje ludność w większości prawosławna.

Polacy nie pozostali na te działania obojętni i powołali instytucję zajmującą się przekazywaniem ziemi w ręce Polaków. 27 marca 1910 r. carskie władze z Warszawy poinformowały siedlecką żandarmerię o tym, że w guberni siedleckiej i lubelskiej, w rejonach zamieszkanych przez ludność prawosławną, „polscy finansiści” skupują dużo gruntów w celu sprzedaży ich osobom polskiej narodowości. Efektem wdrożenia śledztwa były informacje z terenu o zakupie przez ziemiańską spółkę liczącego 500 morgów majątku Krasna w pow. konstantynowskim, należącego do Jana Modzelewskiego, i sprzedaży go chłopom – katolikom. Podobny los spotkał folwark Lubotynek w pow. bialskim liczący 330 morgów, który od Żydów Ruzala i Goltmana kupili ziemianie i sprzedali chłopom – Polakom. W podobny sposób właściciela zmieniły folwarki Ostrów w pow. konstantynowskim i Wołoskowola w pow. włodawskim. W każdej z tych transakcji przeprowadzonych w 1909 r. grunty dworskie kupowali ci sami ziemianie, aby następnie sprzedać je chłopom – katolikom. Pośrednikiem w sprzedaży miał być Mikołaj Błyskosz, brat znanego doskonale carskim władzom działacza unickiego Jozafata Błyskosza.

Sprawa wyjaśniła się szybko. Okazało się, że za sprawą sprzedaży ziemi Polakom – katolikom stoi spółka o nazwie: „Spółka firmowo-komandytowa racjonalnej parcelacji Stanisław hr. Plater-Zyberk, Stefan Bądzyński, Ludwik Bryndza-Nacki i Spółka”. Spółka dysponowała niebagatelnym kapitałem założycielskim 63 tys. rubli. Założyli ją ziemianie z guberni siedleckiej: hr. Stanisław Plater-Zyberk z Konstantynowa, jego żona Elżbieta hr. Plater-Zyberk, Stefan Bądzyński z Czebieraków, Ludwik Bryndza-Nacki z Woroblina, książę Czesław Światopełk-Mirski z Worońca, książę Seweryn Czetwertyński władający majątkiem Suchowola w pow. radzyńskim, Lubomir Dymsza władający majątkiem Neple w pow. konstantynowskim, Bronisław Szlubowski z Radzynia, Marian Kiełczewski ze Starejwsi. Spółka miała siedzibę w Siedlcach, a kierowali nią wspólnie hr. S. Plater-Zyberk, S. Bądzyński i L. Bryndza-Nacki.

W piśmie z 2 maja 1910 r. kierowanym do zastępcy warszawskiego generała-gubernatora ds. policyjnych czytamy: „wg tajnych doniesień, towarzystwo powstało w celu sprzedaży dóbr ziemskich leżących na terenie przewidywanej guberni chełmskiej w ręce miejscowych chłopów – Polaków”. Z dalszych doniesień wynika, że spółka szybko zaczęła realizować statutowe cele, sprzedając grunty kupionych majątków miejscowym chłopom – katolikom. W 1909 r. sprzedano dziesięciu chłopom łącznie 56 morgów gruntu z folwarku Krasna oraz siedmiu chłopom 120 morgów z folwarku Lubotynek. Sprzedaż prowadzono na korzystnych dla nabywców warunkach. Chłopi płacili 30-50% ceny, dosyć atrakcyjnej – ok. 100 rubli za morgę, a resztę mieli spłacać w ratach przez pięć lat.

Podejrzenia żandarmerii wobec intencji twórców spółki parcelacyjnej wydają się ze wszech miar słuszne. Prawie wszyscy ziemianie tworzący spółkę mieszkali na terenach przewidywanych do wydzielenia w ramach guberni chełmskiej. Większość z nich była też znana żandarmerii z wcześniejszych działań na rzecz obrony polskości Podlasia, a i później często byli obiektami inwigilacji. Toteż nie dziwi rozporządzenie nakładające na notariuszy guberni siedleckiej obowiązek informowania władz o wszystkich aktach notarialnych, na mocy których dobra ziemskie w guberni lubelskiej i siedleckiej sprzedawane były w celach parcelacji spółkom komandytowym, ze szczególnym uwzględnieniem spółki „Hr. S. Plater-Zyberk, S. Bądzyński, L. Bryndza-Nacki i S-ka.”

Grzegorz Welik