Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Ziemia kryje skarby

Rozmowa z Mieczysławem Bienią, kierownikiem działu archeologii Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej.

Inicjatorem prac archeologicznych na terenie gminy Drelów był wójt Piotr Kazimierski. Oprócz badań w Witorożu, prowadziliśmy też prace w lesie „Horodek” w Drelowie, na terenie kościoła i kaplicy pw. św. Onufrego. W latach 80 ubiegłego wieku były tam prowadzone badania - dr hab. Joanna Kalaga z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego poszukiwała śladów grodziska wczesnośredniowiecznego, którego istnienie sugeruje lokalna nazwa „Horodek”.

W Witorożu prowadzone są rozległe prace archeologiczne. Wszystko zaczęło się od poszukiwania dwóch zabytkowych dzwonów z unickiej cerkwi…

W efekcie poszukiwań – zainicjowanych wiosną tego roku przez wójta gminy Drelów – udało nam się natrafić na nieużytku należącym do parafii na osiem przepalonych fibul (zapinek) z okresu wpływów rzymskich. Odkrycie to – mówiąc szczerze – odsunęło na drugi plan poszukiwanie dzwonów, na których ślad jeszcze nie natrafiliśmy. Już w maju wróciliśmy do Witoroża i założyliśmy trzy wykopy sondażowe, stosunkowo płytkie i wąskie. Zgodnie z przewidywaniami okazało się, że ziemia kryje prawdziwe skarby – kilkanaście obiektów jamowych. Nie eksplorowaliśmy ich jednak wówczas, żeby ich nie niszczyć. Korzystając z gościnności pana wójta oraz Ochotniczej Straży Pożarnej w Witorożu (w remizie mieściła się nasza baza i stołówka), wróciliśmy do tematu 18 sierpnia, już z konkretnymi, szerokopłaszczyznowymi badaniami wykopaliskowymi. Ich wyniki przerosły nasze oczekiwania. Prace przeprowadziliśmy na powierzchni 5 arów, spodziewając się 40-50 obiektów. Tymczasem w wykopie zlokalizowaliśmy 150 obiektów, z czego ok. 60 to obiekty grobowe ciałopalne, różnie wyposażone.

 

Co kryły groby?

Tak jak wcześniej myśleliśmy, usytuowane były stosunkowo płytko, bo na głębokości 15-25 cm. Znaczna ich część to groby ciałopalne jamowe; do jamy wydrążonej w ziemi wkładano po spaleniu szczątki zmarłego łącznie z ozdobami, które miał na sobie. Znaleźliśmy też jeden ładny grób popielnicowy, z tym że zachowało się tylko denko popielnicy z przepalonymi kostkami ludzkimi, natomiast górna część naczynia zniszczona została najprawdopodobniej podczas orki.

Imponująca jak na nasze tereny jest ilość zabytków, jakie odnaleźliśmy: całe fibule i ich fragmenty, kamienne i szklane paciorki, często stopione. Zgromadziliśmy sporo stopów srebra, brązu. Mamy też dużą ilość ceramiki – myślę, że uda się zrekonstruować, tj. wykleić, co najmniej pięć, sześć naczyń. Teraz jesteśmy na etapie mycia tego materiału, co nie jest proste, ponieważ większość tego typu naczyń znajdowała się na stosie ciałopalnym, czyli są wtórnie przepalone, a na dodatek pokryte warstwą szlamu pogrzebowego. Czasu mamy jednak dużo. Pewne jest jedno: prace wieńczy ogromny sukces.

 

Kto wchodził w skład kierowanej przez Pana ekipy eksploratorów pracującej w Witorożu, ale nie tylko tutaj, w ramach „Lata z archeologią w gminie Drelów”?

Prace badawcze prowadziłem wspólnie z Bogdanem Wetoszką i Agatą Sadowską. Prawie codziennie przy wykopie było również kilkanaście osób, członków działającego przy Muzeum Południowego Podlasia Koła Archeologicznego „Fibula”. Ostatnie dwa dni upłynęły pod znakiem udziału mniejszych archeologów – dzieci z Witoroża i okolicy, które zaangażowaliśmy do pomocy. Było głośno, gwarno, ale też owocnie. Spotykaliśmy się z wielkim zainteresowaniem miejscowej ludności, jak też tych, którzy zaciekawieni poszukiwaniami, przyjeżdżali specjalnie na miejsce prac.

 

Czy akcja „Lato z archeologią w gminie Drelów” rozbudziła apetyty badawcze?

Inicjatorem prac archeologicznych na terenie gminy Drelów był wójt Piotr Kazimierski. Oprócz badań w Witorożu, prowadziliśmy też prace w lesie „Horodek” w Drelowie, na terenie kościoła i kaplicy pw. św. Onufrego. W latach 80 ubiegłego wieku były tam prowadzone badania – dr hab. Joanna Kalaga z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego poszukiwała śladów grodziska wczesnośredniowiecznego, którego istnienie sugeruje lokalna nazwa „Horodek”. Nasze cztery wykopy sondażowe miały na celu potwierdzenie ewentualnej obronności tego terenu we wcześniejszej fazie historii, tj. istnienia fortalicji. Wprawdzie teren został znacznie przekształcony w momencie budowy kościoła w XVII w., ale natrafiliśmy na podstawę wału oraz wcześniejszą fosę. Znaleźliśmy także trochę węgli drzewnych – metodą C14 uda nam się być może uzyskać również datę, która potwierdziłaby nasze wstępne założenia. Wygląda jednak na to, że istniał tutaj obiekt obronny wczesnosłowiański, czyli z X-XI w. Myślę, że pozostałości po gródku wewnętrznym nie uda się już nikomu odkryć, bo w tym miejscu stoi kościół, natomiast tereny między wałem a gródkiem są jeszcze „do wychwycenia”. Udało nam się trafić na dwie jamy z tego samego okresu, co sugeruje, że istniało tutaj dodatkowo niewielkie podgrodzie.

Szukaliśmy także śladów cmentarzyska wielbarskiego w Szóstce. Niestety, wykopy sondażowe nie potwierdziły tezy o jego usytuowaniu. Uchwyciliśmy natomiast fragment cmentarza przykościelnego, natrafiliśmy też na parę obiektów nowożytnych i jedno palenisko, które może pochodzić z okresu wpływów rzymskich. Na polu obok udało nam się znaleźć dwa koła pochodzące z pojazdu okresu międzywojennego.

Ogólnie rzecz biorąc, wyniki „Lata z archeologią w gminie Drelów” to pełny sukces. W tej chwili materiał znajduje się w opracowaniu. Liczę na to, że zabytki uda nam się do końca roku zakonserwować, by móc je zaprezentować mieszkańcom gminy Drelów, szczególnie Witoroża. Wyniki badań zostaną również zaprezentowane w tworzonej z inicjatywy P. Kazimierskiego monografii gminy.

 

Jaką rangę ma odkrycie w Drelowie?

Jest to niewątpliwie największe cmentarzysko z tego okresu. Datujemy je na pierwszą połowę III w., czyli stosunkowo późny okres związany z wędrówką Gotów. W Witorożu mamy do czynienia z materiałem bardzo podobnym do tego, który w latach 50 XX w. został odkryty na terenie Sarnak. Być może są to ślady tej samej grupy plemiennej, która przemieszczała się i zasiedlała w III w. teren graniczny południowego Podlasia i północnego Polesia. Do pełni szczęścia brakuje nam znaleziska związanego z miejscem zamieszkania tego plemienia w tym okresie, czyli dwóch, może trzech osad w najbliższej okolicy. Jesienią, już po orce, przeprowadzimy tam badania powierzchniowe, a w przyszłym roku badania sondażowe. Działania w Witorożu będą więc kontynuowane.

 

Jakie ślady jest w stanie wypatrzyć archeolog na zaoranym polu?

Posługujemy się świetną metodą, której zazdroszczą nam archeolodzy na całym świecie, wykształconą pod koniec lat 70. Nazywa się AZP – Archeologiczne Zdjęcie Polski. Otóż powierzchnia naszego kraju została podzielona na prostokąty, ok. 5×7 km. Każdy z nich jest sukcesywnie badany. Jeśli chodzi o teren dawnego województwa bialskopodlaskiego, obecnie weryfikujemy wyniki badań prowadzonych w latach 80 i 90 ubiegłego stulecia. Orka była wówczas znacznie płytsza, ponadto znaczna część pól była użytkowana wówczas jako pastwiska. Badania powierzchniowe polegają na tym, że chodzimy „tyralierą” po polach, oglądając metr po metrze. Orka zazwyczaj wyrzuca to, co kryje ziemia: fragmenty ceramiki, krzemienie, zabytki metalowe. Na ich podstawie zaznaczamy zasięg występowania tych znalezisk, czyli tworzymy stanowisko archeologiczne i nadajemy mu numer, określając również jego chronologię. Kolejny etap to badania wykopaliskowe, zazwyczaj potwierdzające przypuszczenia wstępne.

 

Czym dla archeologa jest natrafienie na ślad życia, jakie toczyło się na danym terenie 15, 20 stuleci wcześniej?

Zajmujemy się badaniem najstarszych dziejów osadnictwa ludzkiego na naszych terenach, chociaż obszar archeologii został poszerzony – współcześnie obejmuje ona także badania nad okresem międzywojennym i wojennym. Pojawiła się również archeologia militarna. Najciekawsza jest zdecydowanie archeologia zajmująca się pradziejami i wczesnym średniowieczem. Znalezienie takiego śladu ma ogromne znaczenie, bo unaocznia, jak teren rozwijał się na przestrzeni dziejów, wyjaśnia, czy kwitło tutaj osadnictwo itd.

Przez wiele lat mówiło się w nauce, że tereny południowego Podlasia to laski, piaski i karaski. Okazuje się, że to nieprawda. Ostatnie badania pokazują, iż osadnictwo było nie gorsze niż np. na terenach Lubelszczyzny czy Mazowsza, a laski były bardzo gęsto zasiedlone…

Kiedy w 1991 r. zaczynałem pracę w Białej Podlaskiej, głównym motywem stało się znalezienie śladów przemarszu Gotów na tym terenie. Po paru latach musiałem stwierdzić, że się – niestety – pomyliłem. Dzięki najnowszym, bardzo bogatym znaleziskom gockim nadzieje odżyły. Po wielu latach robię to, czego nie udało mi się zrobić we wczesnej młodości. To ogromna radość.

 

Które z wątków związanych z obecnością Gotów na naszych ziemiach intrygują najbardziej?

Watek śladów Gotów będziemy drążyli dopóty, dopóki nie pokażemy, jak przebiegał szlak wędrówki. Oczywiście słowo „wędrówka” nasuwa nam na myśl dość szybki przemarsz. W tym przypadku wędrówka polegała na tym, że plemię zasiedlało jakiś teren, jedno czy dwa pokolenia mieszkały na nim, po czym społeczność przesiedlała się dalej.

Na rozstrzygnięcie czeka pytanie: dlaczego cmentarze gockie zdominowane są przez pochówki kobiece. Kiedyś wielu badaczy kulturę gocką wiązało z mitycznymi Amazonkami, wspominanymi przez greckich czy rzymskich dziejopisów. Być może jest w tym sporo racji: mężczyźni wędrowali na południe, by walczyć w legionach rzymskich, a kobiety musiały dbać o obejście, walczyć, bronić swoich najbliższych, troszczyć się o plony. Badania antropologiczne przepalonych kości pokażą, czy i w tym przypadku wśród zmarłych przeważają kobiety i dzieci. Na wyniki musimy jednak jeszcze chwilę poczekać.

 

Jakie są szanse na odnalezienie legendarnych witoroskich dzwonów?

W najbliższym czasie będziemy prowadzić poszukiwania za pomocą georadaru, a więc znacznie doskonalszego sprzętu niż wcześniej. Na temat dzwonów mamy też większą wiedzę. Otóż na początku 1916 r., kiedy miały być wywiezione przez Niemców i następnie przetopione, prawdopodobnie zostały wykupione przez mieszkańców Witoroża. Nie sądzę, by w samym środku mroźnej zimy ktoś był w stanie wykopać w ziemi dół i schować w nim dzwony. Wszystko wskazuje na to, że raczej ukryto je w jakimś budynku, piwnicy albo w stodole czy może drewutni, niekoniecznie na terenie przykościelnym. Będziemy szukać do skutku.

 

Dziękuję za rozmowę.

LA