Ziemią ziemia malowana
Mottem artysty w stworzeniu kompozycji był cytat z wiersza Norwida pt. „Pielgrzym”: „Przecież i ja ziemi tyle mam,/ Ile jej stopa ma pokrywa,/ Dopókąd idę!..”. Fragment ten stanowi credo i wizytówkę wystawy pozwalającej obserwatorowi przenieść się wraz z autorem na surowe tereny przygraniczne.
Tereny, których tajemnic A. Wróblewski stara się doświadczyć i przenieść w świat sztuki. Dlaczego artysta dążył do uwiecznienia tematyki sakralnej? Powodem jest swoista modlitwa, metafizyczna siła przemijania. – Pierwsza i ostatnia rzecz, jaka nas spotyka, to ziemia. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz – tłumaczy malarz.
Rozmowa z bytem
Inspiracją artysty była znajdująca się w Woskrzenicach aleja pełna zniszczonych drzew, które A. Wróblewski starał się przenieść na rysunek. Po latach wspomina, że doświadczenie to było niewystarczające, a potrzeba zmonumentalizowania swoich przeżyć ogromna. Doprowadziło to do stworzenia kompozycji 16 dzieł będących „rozmową z bytem, przemijaniem”. Znakiem, który wskazał artyście drogę, okazała się próba ułożenia monstrancji z kamieni oraz piasku znalezionego na Ukrainie. Antoni wspomina, że – mimo prób – dzieło „żyło własnym życiem” i uparcie komponowało się w krzyż. Obraz ten miał stanowić zapłatę za udział w plenerze malarskim, lecz artysta postawił zdecydowane weto, tłumacząc je potrzebą umieszczenia krzyża we własnym domu.
Dzieła A. Wróblewskiego nie są obrazami w tradycyjnym rozumieniu ze względu na wykorzystywane do malowania surowce, np. kamień, drewno, ziemia. Kluczem do powstawania kolejnych prac był brak ingerencji w zebrane materiały. Zmiany, dostosowywanie natury do własnej wizji mogłyby zaburzyć ideę. – To ważne, że artysta zaczyna od miejsca. Jego historia, a także żyjących tam ludzi ma ogromne znaczenie w procesie twórczym – podkreśla prof. Tomasz Nowak, uczeń i przyjaciel artysty.
Te miejsca, ci ludzie
Okolice Zaporoża, miejsce zwane kamienną mogiłą. Znajduje się tam ogromny step, trawiasta równina. Pod ziemią wije się kompleks jaskiń pełnych malowideł. Miejscowi Ukraińcy twierdzą, że autorami ich są Celtowie, którzy stamtąd ruszyli na podbój Europy. Tam też A. Wróblewski spacerował z wiaderkami, by znaleźć ziemię do kolejnego obrazu. – W pewnym momencie zostałem zatrzymany przez tamtejszego strażnika, który nakazał zostawić to miejsce w spokoju – opowiada artysta, dodając, iż o słuszności swoich zamiarów starał się przekonać rozmówcę folderem z własną twórczością. – Zainteresowany Ukrainiec poprosił, bym poszedł za nim. Następnie pokazał mi kolejne widoki oraz napisy. Po dłuższej rozmowie strażnik powiedział do mnie: „Ty nie możesz tej ziemi stąd wziąć. Ty musisz ją wziąć… – wspomina malarz.
A. Wróblewski był wielokrotnie nagradzany za swoją działalność. Wystawę znajdującą się na UPH traktuje jako podziękowanie za stypendium, które otrzymał od prezydenta miasta. – Pragnąłem tworzyć i tworzyłem ziemią siedlecką – tłumaczy artysta.
Przygotowując się do wystawy, poznał zainteresowanego jego twórczością księdza, który przywiózł A. Wróblewskiemu ziemię z Medjugorje. – Do tamtej pory nie korzystałem z pośrednictwa w zdobywaniu materiałów, pragnąc samodzielnie przeżyć historię miejsca, z którego one pochodzą. W tym przypadku zrobiłem wyjątek. Powodem była czysto ludzka szczerość intencji, moc dobrego serca – wyjaśnia.
Na wyspie Hortyca na Dnieprze A. Wróblewski pozwala uczestniczyć w procesie twórczym miejscowym, którzy chętnie przyjeżdżają do malarza z Zaporoża, by przyglądać się powstawaniu obrazów.
Skąd tak duże zainteresowanie obcokrajowcem? Tworzy ich ziemią, bliską ich sercu. Te obrazy na swój sposób są także dziełem tych osób. Podczas wernisażu na Hortycy malarz został poproszony o wygłoszenie kilku słów na temat swoich prac, jednakże bariera obcego języka okazała się nie do pokonania. Z opresji wybawiła artystę jedna z uczestniczek-obserwatorek, która opowiedziała o obrazach, które powstawały na jej oczach. – Ci ludzie jakby z nieba zostali zesłani – te słowa padają z ust artysty bardzo często, gdy wspomina swoje podróże w plener. – Jest to świadectwo tego, że to wszystko jest naturalne, rytm, do którego doszedł Antoni – dopowiada prof. Nowak.
Usłyszeć historię z obrazu
„Monstrancje polne i krzyże pamiętne” były wystawianie w wielu miejscach na całym świecie. Dzieła A. Wróblewskiego gościły w salach wystawowych Sofii, Brześcia, Oranienburga, a także w Stanach Zjednoczonych czy Macedonii. Malarz pragnie pokazać skrywane piękno ziem, które są mu bardzo bliskie. W przyszłości planowany jest pokaz w Malmö oraz dalsza współpraca z Domem Pracy Twórczej w Chlewiskach.
Swoistym symbolem naszego poczucia przynależności do własnej ziemi na tej wystawie jest jeden z obrazów. Jego najważniejszym punktem jest centrum monstrancji. Zupełnie przypadkiem praca przypomina kształtem nasz kraj. Kamień, który przybrał taką formę, został jedynie znaleziony przez A. Wróblewskiego. Dopiero po pewnym czasie artysta skojarzył kontury znaleziska z linią granic ojczyzny.
Wystawa na UPH jest kolejną prezentacją dzieł malarza. „Monstrancje polne i krzyże pamiętne ziemią z różnych stron świata malowane” są warte przeżycia, spróbowania dojrzenia historii, które stoją za każdym obrazem. Zbiór znajduje się na korytarzach biblioteki oraz wydziału humanistycznego, więc dostęp do doświadczenia kolejnych historii zamkniętych w ramach płótna jest otwarty dla każdego, kto pragnie poszukiwać czegoś niecodziennego stworzonego bardzo codziennymi narzędziami.
Artur Szczygielski