Zimno, które leczy
W krioterapii wykorzystuje się ciekły azot oziębiony do -160°C. Stosuje się go miejscowo albo na cały organizm: wszystko zależy od choroby i wskazań. Zabiegi z użyciem niskich temperatur są krótkie i – jakby się mogło wydawać – nie sprawiają większego dyskomfortu. Z takich metod korzystają nie tylko chorzy, ale również sportowcy i osoby, które pragną odnowy biologicznej. Krioterapia miejscowa polega na działaniu zimnym strumieniem azotu na zmienione chorobowo miejsca. W terapii ogólnoustrojowej wykorzystuje się komory, beczki i sauny.
Nie boli i pomaga
– Niskie temperatury stosujemy w pierwszych okresach pourazowych po różnego rodzaju złamaniach, kontuzjach i w stanach zapalnych. Działanie zimnem zmniejsza obrzęki i łagodzi ból. Krioterapię wykorzystuje się w chorobach reumatycznych i reumatoidalnych, leczy się nią zwyrodnienie stawów i kręgosłupa, dyskopatie i urazy stawów oraz tkanek miękkich – wylicza Mariola Malczuk, kierownik Poradni Rehabilitacji Kompleksowej w Białej Podlaskiej.
Leczenie zimnem nie tylko uśmierza ból. Zabiegi w kriokomorach czy kriobeczkach podnoszą wydolność organizmu, zwiększają siłę mięśniową i stężenie hormonów. Po serii takich zabiegów polepsza się przemiana materii i krążenie w naczyniach obwodowych oraz dotlenienie poszczególnych tkanek.
W oparach azotu
Zanim skorzystamy z krioterapii, lekarz lub fizjoterapeuta przeprowadza z nami wywiad dotyczący schorzeń i dolegliwości. Przeciwwskazaniem do zabiegu jest przede wszystkim nieustabilizowana choroba wieńcowa. Do beczki wchodzimy w bieliźnie, a na stopach mamy ochraniacze. Jak zauważa lekarz specjalista rehabilitacji Tomasz Chibowski kriobeczka jest bezpieczniejsza niż kriokomora, ponieważ w takim przypadku fizjoterapeuci mają ciągły kontakt z pacjentem i możliwość monitorowania jego stanu zdrowia. W komorze zimno dodatkowo obciąża układ oddechowy, a przez co także i serce. W kriobeczce głowa i ręce pozostają na zewnątrz, co mniej obciąża organizm pacjenta. Jeden zabieg trwa od jednej do kilku minut. Aby krioterapia przyniosła oczekiwane skutki, potrzebna jest ich cała seria.
Dobroczynny szok
Co się dzieje z naszym organizmem po wejściu do beczki? W pierwszej fazie następuje zwężenie naczyń krwionośnych, zmniejszenie przepływu krwi i obniżenie metabolizmu. W drugim etapie organizm, broniąc się przed zimnem, rozszerza naczynia krwionośne, powodując nawet czterokrotnie większy przepływ krwi. Tym samym zwiększa się dotlenienie najgłębiej położonych tkanek. W leczeniu zimnem chodzi o wywołanie szoku w organizmie, który odpowiada na niego reakcjami obronnymi.
Po wyjściu z beczki czeka nas jeszcze kilkudziesięciominutowa gimnastyka, która pozwoli na nowo rozgrzać ciało.
Zafunduj sobie zimno
Jak podkreśla M. Malczuk, krioterapia to świetne przygotowanie do rehabilitacji. Do poradni zgłaszają się pacjenci z obolałymi stawami i obrzękami, które ograniczają ich ruchomość. Chorzy nie są w stanie wykonywać pełnych zakresów ruchu. Fizjoterapeuci zaczynają wtedy właśnie od krioterapii, która zmniejsza ból i pozwala na wykonanie ćwiczeń.
Leczenie zimnem to dobrodziejstwo także dla ludzi aktywnych i sportowców. W przypadku osób zdrowych, ale zmęczonych czy przepracowanych, zabiegi w kriobeczkach stanowią doskonała formę odnowy biologicznej. Seria takich seansów pozytywnie wpływa na nastrój i samopoczucie. Zimno ma także zalety kosmetyczne, ponieważ ujędrnia skórę i pomaga w odchudzaniu.
Bez refundacji
Krioterapia nie jest jednak tania, dlatego NFZ rzadko refunduje zabiegi. Drogi jest nie tylko sprzęt, ale także sam azot. Koszt jednego zabiegu (w krobeczce czy kriosaunie) to wydatek ok. 20 zł. Do niedawna leczenie zimnem (ogólnoustrojowe) prowadzono tylko w sanatoriach i specjalistycznych placówkach medycznych. Teraz powoli się to zmienia. Bialska poradnia rehabilitacyjna jest, jak na razie, jedynym punktem w mieście, gdzie oferowane są tego typu zabiegi. A chętnych zgłasza się coraz więcej.
Agnieszka Wawryniuk