Zjazd w Siedlcach
13 kwietnia aresztowano w Tyśmienicy kilku jej mieszkańców m.in. Glebika, Łyskę, Kunaszyka, Procka i Równiaka za udział w powstaniu. 14 kwietnia wójt gminy Międzyrzec informował naczelnika powiatu, że tego dnia o 11.00 do wsi Dołha zajechało dziesięcioro ludzi uzbrojonych po kozacku. Z dworu zabrali konia oraz z niewiadomych powodów uprowadzili ekonoma, którego pozostawili później w folwarku Żerocin, skąd także wzięli dwa konie, po czym oddalili się ku wsi Drelów.
Prawdopodobnie byli to powstańcy z oddziału ks. Brzóski. Wójt gm. Kąkolewnica w swoim raporcie podał, że 14 kwietnia, o 22.00, do miejscowego dworu przyszło czworo uzbrojonych ludzi. Grożąc bronią, zabrali trzy konie i udali się ku Żakowoli. Nakłaniali fornali pod groźbą kary śmierci, by o tym zdarzeniu nikomu nie donosili. 15 kwietnia oddział ks. Brzóski zatrzymał się w Trąbkach. Konstanty Borowski napisał o tym: „Tam w hucie szklanej dano dla koni owsa, a nam po kawałku chleba, sera i po kieliszku wódki, które spożyliśmy, nie zsiadając z koni. Zauważyliśmy z pewnej odległości ogromną łunę pożaru. Później okazało się, że do wsi zamieszkałej przez kolonistów Niemców przybyło dwudziestu kilku konnych powstańców i za szpiegostwo spalili tym kolonistom kilka domów i poranili kilka osób”. 16 kwietnia ogłoszono manifest cara o amnestii dla tych, którzy do 13 maja złożą broń i powrócą na drogę posłuszeństwa. Dziwna to była amnestia, bowiem tego dnia został aresztowany włościanin z Leonowa w pow. radzyńskim, lat 56. Postawiono mu zarzut znalezienia u niego broni. 16 kwietnia płk Karol Krysiński stoczył potyczkę z nieznanym oddziałem ros. pod Ułężem. W nocy z 16 na 17 kwietnia przybyło do wsi Gołowierzchy kilkudziesięciu konnych i pieszych powstańców, z których część pochwyciła chłopów ze straży wiejskiej, grożąc im śmiercią w razie gdyby dali sygnał do alarmu, a pozostali uprowadzili tamtejszego właściciela Ignacego Czerskiego, oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosjan. Zorganizowana po ich odejściu przez sołtysa i straż wiejską grupa kilkunastu chłopów z powodu ciemności zrezygnowała z pogoni. Zarządzona nazajutrz obława w lesie Kryńszczak – Gaj odnalazła mogiłę Czerskiego. Ref. ros. Pawliszczew zanotował: „Grasowały drobne bandy. Jedynie w Olszewnicy było 200 ludzi, którzy na 45 podwodach pojechali dalej w kierunku Międzyrzeca”. Po tych wydarzeniach ks. Brzóska wraz z Wilczyńskim i Byszewskim odeszli w kierunku Sokołowa, by odszukać tam grupę powstańców, którzy nosili mundury kozackie, zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami Rządu Narodowego. Tak o tym pobycie napisał P. Powierza, który przebywał w Smuniewie: „…Przyjechał do mnie ks. Brzóska ze swoim adiutantem Wilczyńskim i namawiali mnie, ażebym poszedł z nimi. Obiecywano w partii, którą organizowali, awans na oficera. Ks. Brzóska mówił, że za parę tygodni wystąpimy czynnie, dobrze uzbrojeni i wypędzimy Moskali. Gdy wyraziłem w to powątpiewanie, oburzył się i powiedział: <> – i odjechał rozgniewany”. A tak o kozakach ks. Brzóski zanotował Borowski: „Ks. Brzóska oprócz naszego oddziału miał gdzieś w okolicy Radzynia niewielki oddziałek kozaków, tj. partyzantów, przeważnie Ukraińców i Wołyniaków ubranych po kozacku, z którymi niezależnie od naszego oddziału przebiegał okolice pow. radzyńskiego, bialskiego itp. Zdarzały się nieraz zabawne sceny, niejednokrotnie z jednego końca wjeżdżał do wsi ks. Brzóska ze swymi kozakami, gdy jednocześnie z drugiego końca wsi wjeżdżał oddział prawdziwych kozaków. Spotkawszy się kozacy rosyjscy z kozakami ks. Brzóski, witali się jakby ze swymi kozakami, gdy jednak spostrzegli, że to są powstańcy przebrani tylko za kozaków, krzyczeli: Lachy! I jeżeli w danej chwili mniej ich było aniżeli lachów, wówczas zmykali jak wściekli, jeżeli zaś kozaków większa była siła aniżeli kozaków powstańców, wtedy po przywitaniu się wzajemnym gonitwa i trzepanka”. Już wcześniej rozpoczął gen. Maniukin przygotowania do zjazdu obywateli Podlasia. Naczelników powiatowych poinformowano, że gen. zezwolił na zjazd w Siedlcach w 18 kwietnia, uwzględniając „niejednokrotnie zanoszone doń prośby obywateli, aby im dozwolić wspólnego zebrania się w celu obmyślenia środków nad klęskami, jakie kraj obecnie dotykają…”. Zobowiązano ich też, aby zawezwać na obrady wszystkich obywateli ziemskich, dzierżawców i administratorów majątków donacyjnych. Dodatkowo ściągnięto na zjazd również z Warszawy i z lewego brzegu Wisły pochodzących z Podlasia właścicieli i dzierżawców. Z wielką pompą 18 kwietnia 1864 r. odbył się zjazd w Siedlcach. Tak o nim napisał Prot Lelewel, który mieszkał wtedy w Warszawie. „…otrzymaliśmy rozkaz udania się do Siedlec, mamy tam podpisać adres wiernopoddańczy. Wielkim pocztowym omnibusem zabiera się nas dziesięciu: Jaźwiński, Arkuszewski, Kurc Jan z Otwocka, etc, etc, etc. Dyrektorem wyprawy jednomyślnie mianowany Koskowski z Chrzęstnego, do niego należy cała administracja, on następnie rozrachowywa na równe części koszta podróży. Mnóstwo szlachty, jak to niegdyś na sejmiki, zapełniło Siedlce, ale z jakże odmienną fantazją! Po długich debatach przyjęto i podpisano adres, ale ten podobno nie zyskał uznania (u władz J.G.), nie podobał się”. Z adresem podpisanym przez ok. 500 właścicieli przybyli do Warszawy m.in. Ludwik Górski ze Sterdyni i Stanisław Aleksandrowicz z Konstantynowa. Delegacja nie została jednak w Warszawie przyjęta przez namiestnika Berga.
Józef Geresz