Zła radość
Jest coś mrocznego w naturze ludzkiej. Coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć: człowiek uwielbia czerpać radość z czyjegoś cierpienia, upodlenia.
Współcześnie nie ma już stosów i zapachu zwęglających się ludzkich zwłok, szafotów, które ustawiane na rynkach i skwerach miejskich ociekały krwią skazańców, gromadziły wokół siebie podczas egzekucji rozhisteryzowane tłumy (skądinąd są to obrazki dziś dość popularne w krajach „religii pokoju”, jaką rzekomo jest islam). Mamy za to Hollywood, internet, facebooka i serwisy informacyjne gotowe w każdym momencie rozpalić wyobraźnię pospólstwa i podgrzać jego ekscytację do stanu wrzenia. Mamy „przyjaciół” i „życzliwych”, ludzi udających zatroskanie, ale też gotowych w każdej chwili do linczu, bluźnięcia pogardą, cięcia ostrym jak brzytwa osądem, smagnięcia ironią i wulgarnym epitetem. Okrutni są nie tylko dorośli. Takimi bywają także dzieci – wychowywane przez gry komputerowe, filmowe obrazy wojny i przemocy. Słuchające rozmów rodziców, nasiąkające jak gąbka wszechobecnym hejtem i pogardą. Gardzące rówieśnikami tylko dlatego, że ktoś nie ma markowego ciucha, nowego smartfona czy z powodu tego, że jego „starzy” są na śmieciówkach, zarabiając grosze. A czasem również dlatego, że kolega nie pasuje do „ekipy”, ponieważ chodzi do kościoła, ma w życiu zasady i nie jest mu wszystko jedno. ...
Ks. Paweł Siedlanowski