Zlikwidują?
Powody? Jest ich co najmniej kilka. Po pierwsze, mieszkańcy Stoczka obawiają się incydentów pomiędzy wychowankami a miejscową młodzieżą. Wiele do życzenia pozostawia też kwestia lokalizacji pogotowia, gdyż w bezpośrednim sąsiedztwie placówki mieszczą się 2 szkoły i stołówka.
Pogotowie Opiekuńcze w Stoczku powstało w ubiegłym roku. Już wtedy miejscowi niezbyt chętnym okiem patrzyli na jego utworzenie. Doszło do zaczepek pomiędzy przebywającymi w pogotowiu osobami a uczniami pobliskich szkół. Teraz konfliktów podobno nie ma, ale nie wiadomo, jak długo potrwa taka sytuacja. – Od dłuższego czasu jest spokój. Nasza młodzież jest trudna, ale jeśli chodzi o dyscyplinę, to z większością nie mamy problemów – mówi dyrektor Pogotowia Agnieszka Sałasińska. – Są jednak i tacy, którzy uciekają. Nie jesteśmy w stanie temu przeszkodzić, gdyż nasza placówka funkcjonuje w systemie otwartym. Krat w oknach nie ma, a 1 wychowawca też nie jest w stanie dopilnować 14 ludzi – dodaje.
Ostatnio w Stoczku odbyło się spotkanie wszystkich, którzy są zainteresowani dalszymi losami Pogotowia. – W naszym powiecie tego typu placówka musi istnieć. Kwestią, nad którą trzeba się dobrze zastanowić, jest natomiast to, czy akurat w Stoczku Łukowskim. W pobliżu Pogotowia są szkoły, mieszkają też nauczyciele. Nie wiem, czy taka lokalizacja placówki opiekuńczej jest właściwa, choć jeszcze rok temu nie mieliśmy takich wątpliwości – podkreśla starosta Janusz Kozioł. Faktycznie, gdy w 2007 r. oddano do dyspozycji Pogotowia budynek po internacie Zespołu Szkół im. gen. Józefa Dwernickiego, jakoś nie zastanawiano się nad następstwami tej decyzji. Szybko jednak okazało się, że pomysł nie był najlepszy i warto by pomyśleć nad jego zmianą.
Jakie będą dalsze losy Pogotowia Opiekuńczego w Stoczku Łukowskim? – Czas pokaże. Przeniesienie Pogotowia do innej miejscowości na terenie powiatu nie stanowi problemu. Mamy odpowiednią bazę lokalową – twierdzi starosta.
W całej tej historii najsmutniejsze jest to, że wychowankowie Pogotowia – ludzie żyjący często bez miłości i ciepła rodzinnego – są obiektem przetargów i dyskusji tych, którzy takie warunki mieli i mają. Z całą otwartością należy stwierdzić, że najważniejsza nie jest lokalizacja takiej placówki, ale raczej to, jak wychowankowie są odbierani w konkretnym otoczeniu. A odbierani są negatywnie, i to bardzo. Zatem czy po przeniesieniu Pogotowia w inne miejsce sytuacja się zmieni? Bardzo wątpliwe…
Marcin Gomółka