Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Zmiana kursu?

Hulająca niczym jesienne wietrzysko pandemia, jak się okazuje, ma wiele cennych walorów edukacyjnych. Śledząc wypowiedzi i poczynania różnych osób zaangażowanych w walkę z wirusem, można dowiedzieć się naprawdę wielu ciekawych rzeczy. Co więcej, niektóre przekazy dnia wypada wręcz traktować jako swego rodzaju życiowe motta.

Kilka dni temu w ministerstwie zdrowia dokonano niecodziennego odkrycia, o którym opinię publiczną zechciał poinformować sam wiceszef resortu. W jednym z wywiadów radiowych specjalista drugiego stopnia w zakresie chirurgii lekarz Waldemar Kraska powiedział, że Polska jest „troszkę innym krajem; jesteśmy inaczej ustawieni kulturowo i mamy od wielu, wielu wieków w genach gen sprzeciwu”. Polityczny kapitał na „nowej normalności” dało się zbijać przez pierwsze pół roku od momentu pojawienia się tzw. pacjenta zero. Wówczas ludzie faktycznie przestraszyli się śmiertelnego zagrożenia i wierzyli we wszystkie brednie na czele z tą, że wirusem można zakazić się, spacerując po lesie czy parku.

Po jakimś czasie spora część społeczeństwa przejrzała na oczy i zaczęła dostrzegać, że w owym ogólnoświatowym zamieszaniu nie chodzi tylko i wyłącznie o walkę ze szczególnie zjadliwą infekcją. Odpowiedzią władz na zachowanie „nieodpowiedzialnej” części społeczeństwa było wprowadzanie coraz większego zamordyzmu i zamykanie wszystkiego na oślep. Część komentatorów i medyków wspierana przez „elity” (oczywiście nie za darmo) robiła wiele, by całymi miesiącami nakręcać paranoję.

Dziś doszliśmy do punktu, w którym połowa rodaków po wyłączeniu odbiorników radiowych i telewizyjnych stara się żyć normalnie, zdecydowanie nie godząc się na kolejne zwariowane pomysły rządzących. Stojąca w szerokim rozkroku władza, mając świadomość przegrania zbliżających się wielkimi krokami wyborów, nie za bardzo ma pomysł, co z tym fantem zrobić. Z jednej strony doświadcza olbrzymich nacisków ze strony grup zawodowych kreujących nową rzeczywistość. Z drugiej z dnia na dzień rośnie presja społeczna – w tym w szeregach wyborców PiS, którym coraz trudniej jest sprzedać „prawdę” o tym, jakoby dochodząca nawet do 7 zł cena kostki masła jest tylko i wyłącznie „zasługą chińskiej zarazy”.

Z politycznego punktu widzenia władza nie ma dobrego rozwiązania, bowiem zaplątana we własne sidła zawsze od kogoś dostanie po grzbiecie. Odwrócenie się plecami od „elit” i „mediów” kosztem zwrócenia się w stronę elektoratu, doprowadzi do rozpętania piekła przez większość celebrytów-medyków czy „niezależnych dziennikarzy”. Z kolei zawarcie kolejnego paktu z krzewicielami „nowego ładu” i brak choćby odrobiny szczerego zainteresowania losem zwykłych obywateli wywoła jeszcze większą detonację narodowego genu sprzeciwu.

Patrząc jednak na ostatnie ruchy rządzących, wyraźnie widać, że z powodu strat politycznych i spadku poparcia w sondażach robią wszystko, by odwrócić kurs o 180° z popularnego jeszcze przed rokiem zamordyzmu na „wirus w odwrocie”. A to, jak się okazuje, zubożałemu i rozgrabionemu państwu może wyjść tylko na dobre.

Leszek Sawicki