Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Zmiany w budżecie zatwierdzone

Panie prezydencie, posypać głowę popiołem i do przodu - radził radny Maciej Nowak podczas wrześniowej sesji rady miasta. - Nie wiem, czy spotkał pan bardziej pokornego człowieka ode mnie - odpowiedział Andrzej Sitnik. Powodem gorącej wymiany zdań były zmiany w budżecie miasta zaproponowane przez prezydenta.

Podczas konferencji zwołanej na początku września A. Sitnik poinformował, że budżecie miasta brakuje co najmniej 20 mln zł. Powodem ma być wprowadzenie zerowego PiT do 26 roku życia oraz koszty poniesione w związku ze zmianami w oświacie. M. Nowak stwierdził, że proponowane zmiany w budżecie na 2019 r. są „bardzo duże i nie sposób przejść koło nich obojętnie”. Zwrócił uwagę, iż dochody ze sprzedaży majątku osiągnięte w pierwszym półroczu wyniosły 880 tys. zł i stanowiły ok. 35% z 2,5 mln zł planowanych. Tymczasem w projekcie uchwały zapisano zwiększenie dochodów o kolejne 5 mln zł w związku z planowaną sprzedażą działek, m.in. przy ul. Piaski Zamiejskie, Monte Cassino, Brzeskiej czy kwartału ul. Floriańska, Kilińskiego, Sienkiewicza, Pułaskiego. - Czy to jest realistyczne planowanie, czy jakaś pasówka, żeby utrzymać wskaźniki dochodów? - dopytywał wiceprzewodniczący rady miasta.

M. Nowak przypomniał, że w ramach urealniania w budżecie na 2019 r. zmniejszono nakłady na szkoły o kilkanaście milionów złotych. – Dziś zwiększamy je o 20 mln zł. Które nakłady są realne? Niech pan nie próbuje zrzucić winy na podwyżki dla nauczycieli. Otrzymał pan zwrot subwencji na ten cel na poziomie 2,8 mln zł. Podobna sytuacja ma się z wydatkami na urząd miasta. Najpierw w grudniu cięliśmy wydatki, by teraz zwiększyć je o prawie 0,5 mln zł. Czy coś się nie udało z tym urealnieniem? – zwrócił uwagę radny.

Największym zaskoczeniem, jak przyznał M. Nowak, była dla niego zmiana w budżecie dotycząca pozyskania 15 mln zł dywidendy z zysków spółek miejskich. – Przypomnę, że w tym roku miasto wzięło od spółek już 5 mln zł dywidendy. Razem to 20 mln zł – podkreślił. Radny przedstawił film z fragmentami przedwyborczych spotkań Andrzej Sitnika z mieszkańcami, podczas których obecny prezydent krytykował takie działania, tłumacząc, że spółki miejskie powinny „pełnić rolę służebną wobec mieszkańców miasta, a nie wyciągać pieniądze z ich kieszeni”. – Przywrócenie służebnej roli spółek to jeden z punktów wyborczych pana i Bezpartyjnych Siedlec. Osobiście nie jestem przeciwnikiem korzystania z wypłat dywidend, ale nie w takiej skali i nie w takiej sytuacji – stwierdził M. Nowak, dodając, że klub radnych PiS oraz STS „ze względu na wielkie zmiany w budżecie dotyczące siedleckich dzieci i młodzieży oraz funkcjonowania siedleckiej oświaty nie będzie głosował przeciw”.

 

Za dużo na sprzedaż

O planowany wzrost dochodów ze sprzedaży mienia dopytywał także Mariusz Dobijański. – Czy związane jest to z jakimś istotnym wydarzeniem na rynku siedleckim? Czy zaobserwowaliśmy, że popyt na nieruchomości jakoś wyjątkowo się zwiększył? Bo mam wrażenie, że kiedy podaż będzie zdecydowanie wyższa niż popyt, wpłynie to na ceny tych nieruchomości. Czy, mając świadomość, że zostały trzy miesiące, to tylko zabieg księgowy, czy naprawdę liczymy na to, iż te nieruchomości zostaną sprzedane za takie kwoty, jakich byśmy sobie życzyli? – pytał radny. – Wydaje mi się, że racjonalna polityka gospodarowania mieniem wymaga racjonalnego wystawiania na sprzedaż tych nieruchomości kolejno, w ciągu całego roku budżetowego, tak aby jednorazowo na rynku nie znalazło ich tak dużo, jak zaplanowano w zmianach budżetowych – zaznaczył M. Dobijański.

Skarbnik tłumaczył, że ujęte nieruchomości są bardzo różne: od niedużych – przeznaczonych do sprzedaży w formie bezprzetargowej na wniosek mieszkańców, m.in. przy ul. Sabiny Artych i Gałczyńskiego, po najdrożej, bo aż na 4 mln zł wyceniany kwartał ul. Floriańska, Kilińskiego, Sienkiewicza, Pułaskiego. – Udało się sprzedać lokal przy ul. Młynarskiej za 500 tys. zł. Wpłacone są wadia na trzy mieszkania. Sprzedaliśmy trzy działki na Piaskach Zamiejskich za ok. 500 tys. zł. Co najmniej dwie osoby zainteresowane są kwartałem – wyliczał Kazimierz Paryła.

 

Reaguję na to, co zastałem

Prezydent w odpowiedzi na wątpliwości radnych przyznał, że nie zmienił zdania co do służebnej roli spółek miejskich. – Jak objąłem urząd, to były długi, długi i brak pieniędzy na wypłaty. Nigdy bym sobie nie pozwolił na to, by pozostawić miasto w takiej sytuacji, że przychodzi następca i nie ma na płace dla nauczycieli, a do tego są obciążenia wynikające z wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Taki stan budżetu zastałem i muszę sobie z tym poradzić. Czy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Nigdy nie stosuję takiej zasady. Reaguję na to, co zastałem – zaznaczył A. Sitnik. Zapewnił, że z żadnej spółki nie wypłynie złotówka, jeśli będzie niezbędna do jej właściwego funkcjonowania. – Możecie być państwo spokojni – przyznał, dziękując radnym PiS i STS za umożliwienie realizacji budżetu. – Ja i radni Bezpartyjnych Siedlec pamiętamy o tym, do czego się zobowiązaliśmy. Chcecie państwo cudu w ciągu dziewięciu miesięcy? Cuda nie zdarzają się w sytuacji, gdy w grę wchodzi ekonomia. Zaangażowanie kredytu obrotowego w stosunku do ubiegłego roku jest o ponad 24 mln zł mniejsze. Cały czas pracujemy nad tym, aby doprowadzić do tego, żeby na koniec roku wynosiło zero, wtedy dywidendy nie będą potrzebne – podsumował prezydent.

Radni przyjęli zmiany w budżecie przy siedmiu głosach „za”, zero przeciw i 15 wstrzymujących się.

HAH