Znaki
Wiele ich było - zapewne Ewangelie notują jakąś drobną cząstkę. Ale bez wątpienia największym cudem jest zmartwychwstanie Chrystusa. To pieczęć wiarygodności całego Jego życia, nauczania, definitywne potwierdzenie „miłości do końca”. „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” - pisał św. Paweł (1 Kor 15,14). Apostoł doskonale rozumiał wagę wydarzeń paschalnych - my mamy z nimi spory kłopot. Kłopot polega na tym, że jesteśmy zanurzeni w codzienność wypełnioną krzykiem. Świat komercji, media, politycy walczą o naszą uwagę! Komunikaty (słowa, obrazy) są „podkręcone” odpowiednim ładunkiem emocji. Oddziałują na podświadomość. Wszystko jest „super”, „sensacyjne”, „wielkie”, „dramatyczne” itp.! Czy przyzwyczajeni do intensywności i „gęstości” przekazu jesteśmy w stanie dostrzec doniosłość śmierci i zmartwychwstania Chrystusa?
Gdzie fanfary? – chciałoby się zapytać. Gdzie siła perswazji, do jakiej przywykliśmy w XXI w.? Dlaczego, kiedy wychodził z grobu, nie było światła jupiterów? I czy TO musiało stać się w nocy, gdy wszyscy śpią? Przecież to marnotrawienie spektaklu.
A jednak… Bóg objawia swoją wielkość w uniżeniu. Kiedy Eliasz, rozpaczliwie poszukujący nadziei, wyczekiwał Go, nie przyszedł w „gwałtownej wichurze rozwalającej góry i druzgocącej skały”. Nie było Go ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu. Objawił się w „szmerze łagodnego powiewu” (por. 1 Krl 19,11-14). Zmartwychwstały przychodzi w ciszy. I może to radosne zdziwienie jest pierwszym przesłaniem Wielkanocy, nad którym trzeba się dziś zatrzymać? Zadziwić! Ks. Jan Twardowski pisał, że „krzyż to takie szczęście, że wszystko inaczej…”.
***
„Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”. ...
Ks. Paweł Siedlanowski