Zobaczyć niewidzialne
Znajomi opowiadali mi historię, której byli świadkiem: duży specjalistyczny szpital w Warszawie, pokaźne grono pacjentów, którzy przyjechali tu z całej Polski, czekających na wizytę od wczesnego rana. Korytarz wypełnia ołowiana cisza, ciężka lękiem, niepewnością - nikt nie znalazł się tutaj dla przyjemności. Daje się odczuć ogromne napięcie.
Wszystkie przychodnie, oddziały onkologiczne na całym świecie mają tę samą specyfikę: są wypełnione zawieszonymi w powietrzu pytaniami bez odpowiedzi. W pewnym momencie z gabinetu wychodzi lekarz. Wraca po kwadransie. Sytuacja powtarza się za godzinę. Potem znowu.
Ludzie zaczynają szeptać. „Nie szanuje nas… Lekceważy… Ma nas gdzieś!”
Zaczyna narastać wściekłość – w niej sublimują się nagromadzone w małej przestrzeni złość, lęk, zmęczenie…
Nikt nie wie, że profesor – jeden z najlepszych specjalistów w Polsce w swojej dziedzinie – ma raka trzustki. Od pięciu lat. Co jakiś czas musi się podłączać do pompy insulinowej, aby prawidłowo funkcjonować. Koledzy radzili mu, aby poszedł na zwolnienie, odpoczął – tak wiele osób już uratował. On postanowił, że dopóki starczy sił, będzie służył ludziom…
Znać czyjeś imię…
…to nie to samo, co znać jego historię. Tak łatwo nam osądzać innych. Wyrzucać z szybkością karabinu maszynowego słowa, które ranią, fałszują rzeczywistość. Wchodzić w role sędziów, prokuratorów. ...
Ks. Paweł Siedlanowski