Żołnierze Pana Boga
Tymczasem to istoty niematerialne, mające rozum, wolną wolę i konkretne zadanie zlecone przez Boga. Nie trzeba wierzyć w anioła, żeby go mieć. Ale gdy się już o nim wie, warto z nim się zaprzyjaźnić - mówi s. Maria Druch ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, która jeździ po Polsce, by opowiadać o niewidzialnych Bożych posłańcach, ich wpływie na nasze życie i relacji, jaką możemy mieć z naszym aniołem stróżem. I choć - jak sama przyznaje - nigdy go nie widziała i nawet jej się nie przyśnił, to wielokrotnie doświadczyła jego opieki.
– Zanim czegokolwiek dowiedziałam się o aniołach, miałam niezwykłe przeżycie. Jako 13-letnia dziewczynka spędzałam ferie u wujka. Chodziłam po zamarzniętej tafli żwirowiska. Lód był bardzo gruby, o czym świadczyła obecność wędkarzy łowiących ryby w przeręblach. Okrążyłam ich i weszłam w małą zatoczkę, kiedy usłyszałam pod nogami trzask. Nie znałam zasady, że w takiej sytuacji należy położyć się i powoli wycofać z tego miejsca. Po prostu zaczęłam biec do brzegu. Czułam, jak butami zatapiam się w lodową breję, jakbym biegła po wodzie zmieszanej z drobinkami lodu – opowiada. Kiedy dotarła do brzegu, uświadomiła sobie, iż to nie powinno się wydarzyć. Wiedziała bowiem z letnich wakacji, że żwirowisko to głębia: metr od brzegu już nie czuć dna. – Myślałam wtedy, że prostu miałam szczęście. Po wielu latach, kiedy zaprzyjaźniłam się już z moim aniołem stróżem, poprosiłam go, żeby dał mi jakiś mocny znak swojej obecności. I wtedy zapaliła się w mojej głowie lampka: żwirowisko i mój bieg. Takich sytuacji, kiedy anioł ratował mnie z wielkiego zagrożenia, było później wiele – dodaje siostra.
Właśnie m.in. takie zadanie Bóg zlecił aniołom: pomoc ludziom w trudnych sytuacjach naszego życia. Ale nie tylko. ...
DY