Sport
FB PSG KPS Siedlce
FB PSG KPS Siedlce

Zostawiam cząstkę siebie

Rozmowa z Mateuszem Grabdą, trenerem siatkarzy I-ligowego zespołu PSG KPS Siedlce.

Jak Pan podsumuje miniony sezon 2022/23 w wykonaniu siatkarzy PSG KPS, którzy ostatecznie zajęli 11 miejsce w lidze na koniec rozgrywek?

Parząc na liczby, to z siatkarskiego punktu widzenia nie byliśmy potentatem, by walczyć w play-offach, czyli w gronie najlepszych zespołów w lidze. Wiele drużyn będących przed nami w tabeli, biorąc pod uwagę statystyki, wyglądało zdecydowanie lepiej i to idealnie przekłada się na miejsca tych drużyn, jak i nasze.

A jak Pan ocenia sam zespół?

Był to bardzo trudny sezon zarówno dla zawodników, jak i dla mnie. Wszyscy związani z zespołem muszą wyciągnąć wnioski, co zrobić, by kolejne sezony były zdecydowanie lepsze. Mówię tu też o sobie jako trenerze. W jednym sezonie jesteśmy na piedestale, tak jak w poprzednim, bo gramy bardzo dobrze i wygrywamy mecz za meczem. Wtedy wszyscy mnie kochają i jestem najlepszym trenerem na świecie. Sezon później, mając troszkę inną grupę zawodników, ale również dobrą, gramy o miejsca odległe. W zakończonym sezonie mieliśmy dużo wewnątrzklubowych problemów. Jeśli chodzi o aspekt personalny, to w trakcie sezonu straciliśmy dobrego atakującego Przemysława Kupkę, który wnosił dużą jakość do zespołu. Na jego miejsce przyszedł Jakub Walczak, który nam pomógł w utrzymaniu, bo, patrząc z perspektywy całego sezonu, mogło być różnie. Celowaliśmy wysoko, ale z meczu na mecz spadaliśmy coraz niżej i groziło nam widmo spadku.

 

Oczekiwania były wyższe…

Na pewno, nie takie miałem ambicje. Jestem trenerem, mam 35 lat i pracuję w lidze piąty sezon. Cały czas uczę się pokory, że jako trener i drużyna możemy ponieść porażkę. Uważam, że miniony sezon w naszym wykonaniu, i biorę to na siebie, był słaby. Porażki jednak czegoś uczą i są potrzebne, aby nie powielać niedociągnięć w kolejnych sezonach. Myślę, że klub wyciągnie wnioski z funkcjonowania pewnych struktur i przyszły sezon będzie zdecydowanie lepszy dla KPS oraz zawodników, którzy będą go reprezentować.

 

Co dalej?

Każdy potrzebuje odpoczynku fizycznego i psychicznego. Dla mnie to był też trudny sezon, bo wróciłem do klubu bezpośrednio po mistrzostwach Europy, nie mając żadnej pauzy. Potrzebuję przerwy. Moje ambicje w minionym sezonie były większe, chciałem, aby drużyna zagrała w play-offach. Mam nadzieję, że kibice z Siedlec przełkną gorycz porażki i pogodzą się z tym, że był to trudny sezon dla KPS.

 

Po latach pracy rozstaje się Pan z klubem z Siedlec…

Byłem w tym klubie cztery lata. Sympatycy powinni być z niego dumni, ponieważ zawodnicy reprezentujący KPS robili wszystko, aby siedleccy kibice mogli klaskać, wstawać z miejsc, krzycząc: „ostatni, ostatni…” w zwycięskich meczach. Patrząc przez pryzmat minionych czterech lat, klub ewoluował pod względem organizacyjnym, a pamiętam, że kiedy do niego przyszedłem, było pod tym względem bardzo słabo. Jednak powoli, z roku na rok to wszystko szło w miarę do przodu, także w sportowych aspektach.

 

Jak Pan oceni swój pobyt w Siedlcach?

Patrząc na miejsca w tabeli, jakie zajmowaliśmy w ciągu tych czterech lat, to nie mamy się czego wstydzić. Jako trener jestem zadowolony z faktu, że tutaj byłem. To miejsce otworzyło mi wiele dróg, m.in. pracę z reprezentacją Polski. Kto wie, jak potoczyłaby się moja praca i życie, gdybym był w innym klubie? Czy pracowałbym z reprezentacją, zdobył zloty medal mistrzostw świata juniorów w roli drugiego trenera, a w ubiegłym roku jako pierwszy szkoleniowiec wicemistrzostwo Europy? Na to pytanie nikt nie odpowie. Mogło być różnie. Do reprezentacji Polski startowałem jako trener KPS, z Siedlec. Do końca życia będę o tym pamiętał. Jestem jeszcze młodym człowiekiem i mam nadzieję, że przede mną wiele dobrych i gorszych sezonów, ale, jak powiedziałem chłopakom z drużyny, z porażek i niepowodzeń musimy wyciągać wnioski. Dziwnie to może zabrzmi, ale przegraną trzeba traktować jako element nauki. Oczywiście wszyscy chcą wygrywać, ja też, ale coraz bardziej uczę się tego, że przegrane motywują do tego, aby szukać innych rozwiązań.

 

Przez te cztery lata pobytu w Siedlcach pracował Pan z wieloma siatkarzami o różnych umiejętnościach i charakterach. To zapewne przyniosło wiele doświadczeń.

W każdym sezonie trenowałem inną grupę zawodników. Wybranie tylko jednego schematu do pracy nie będzie działało, gdyż każda drużyna jest inna. Jestem dumny również z tego, że z grona ok. 60 zawodników, którzy w tym czasie przewinęli się przez KPS, wielu z nich gra w topowych klubach naszego kraju, pokazując swoje umiejętności.

 

Jest Panu żal, że rozstaje się z KPS? Czy jednak jest już Pan otwarty na nowe wyzwania?

Na pewno jest przeogromny żal, bo jestem typem człowieka, który przywiązuje się do ludzi. W Siedlcach poznałem wiele wspaniałych osób i myślę, że przez kolejne lata będę z nimi utrzymywał kontakt. Mogę śmiało powiedzieć, że są to moi przyjaciele, którzy byli ze mną w trudnych sytuacjach w klubie. Nie będę nikogo tutaj wymieniał, bo, nie daj Boże, o kimś zapomnę. Niemniej pragnę bardzo serdecznie podziękować za to, że dostałem od pewnego grona duże wsparcie w naprawdę kryzysowych momentach. Uważam, że jest to bardzo ważne. Szanuję takie zachowania, bo ludzie są różni. Jak są wyniki, to jest masa przyjaciół, a gdy człowiek przegrywa, to przy boku zostają tylko ci prawdziwi. I takich właśnie miałem. Z tą garstką osób będę nadal utrzymywał kontakt. Kibicuję im, bo przeszli długą drogę, zaczynając praktycznie od niczego, by dzisiaj na w pełni profesjonalnych zasadach pracować dla klubu. Z tego miejsca pragnę podziękować tym osobom. Z jednej strony zostawiam pewną cząstkę siebie w Siedlcach, z drugiej – ostatni sezon był słaby, więc sportowe ambicje trochę przygasły. Mimo to trzeba iść dalej, chociaż są różne przeciwności, należy podążać profesjonalną drogą, by osiągnąć sukces. Nie ma tu drogi naokoło, trzeba iść, upadać i dalej iść.

 

Jak już Pan podkreślił, były lepsze i gorsze okresy podczas pobytu w Siedlcach… 

Patrząc na wyniki, jakie uzyskaliśmy w pierwszym sezonie, notując osiem porażek, oraz na to, że przyszedłem do Siedlce, zostawiając rodzinę, kiedy rodziły mi się dzieci – to był dla mnie bardzo trudny okres. Jeżeli jednak chodzi o naukę, był to bardzo dobry czas, bo miałem okazję szukać nowych rozwiązań. Jednocześnie powtarzałem sobie: padłeś, powstań i próbuj czegoś innego. Wszystko „zaskoczyło” i utrzymaliśmy zespół. Kolejne lata były piękne, jeżeli chodzi o siedlecką męską siatkówkę. Miniony sezon był słaby, a kto się z tym nie godzi, niech się ze mną kontaktuje i wylewa swoje żale. A kto się godzi, to mogę z nim śmiało przybić piątkę. Myślę, że siedleccy kibice przeżyją jeszcze wiele pięknych chwil, bo to miejsce stworzone jest do siatkówki. Bardzo się cieszę, że przez tyle lat mogłem być w tym klubie.

 

Klub też Panu wiele zawdzięcza… A co dalej? Zobaczymy się w I lidze?

Mam nadzieję, że tak. Teraz mam wolny czas, który spędzam z rodziną. Będę mógł poczuć, jak to jest być tatą i mężem przez 24 godziny na dobę. To dla mnie ważne, bo rodzina przeżywała wszystkie wygrane i porażki, trzymając za mnie kciuki. Przez tyle lat wytrzymali, mając mnie poza domem, więc mam do nich wielki szacunek. Co do I ligi, to na pewno się zobaczymy. Zapewne będziemy się wzajemnie wspierać i gdy się spotkamy, to przybijemy piątkę przede wszystkim jako ludzie, trenerzy czy działacze. W pracy trenerskiej cały czas trzeba się rozwijać i być lepszym człowiekiem. Nie mogę być lepszym trenerem i być dziwnym gościem. Muszę być dobrym, mądrym człowiekiem i być dobrym szkoleniowcem. Zatem jako trener dalej będę zmierzał w tym kierunku.

 

A jakie ma Pan plany dotyczące reprezentacji młodzieżowej naszego kraju?

10 maja rozpoczynamy w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem zgrupowanie z reprezentacją Polski do lat 21 przed mistrzostwami świata, które odbędą się w lipcu w Bahrajnie. Po odpoczynku przystąpię z nowym impetem do pracy z chłopakami w reprezentacji, którzy stanowią bardzo fajną grupę.

 

Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Materski