Diecezja
Źródło: AJ
Źródło: AJ

Związał życie z Neplami

Nepelska parafia przeżyła podniosłą uroczystość: 90 rocznicę urodzin swojego wieloletniego proboszcza - ks. prałata Zdzisława Oziembły.

Od najmłodszych lat jego pasją jest historia. Potrafi wspaniale opowiadać o przeszłości tego regionu. Swoje życie poświęcił Neplom – przez 37 lat był proboszczem tej parafii. Zebrał wiele cennych informacji o miejscowości i okolicach: o bohaterskiej walce unitów z caratem, I oraz II wojnie światowej, okresie powojennym. Zebrane materiały publikował w wielu czasopismach: „Wiadomościach Diecezji Podlaskiej”, „Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym” oraz w książkach „Neple i okolice” i „Wierni Bogu i Ojczyźnie”. Z dużym zainteresowaniem spotkały się także jego cykliczne audycje w programach Katolickiego Radia Podlasie. Na szczególne podkreślenie zasługuje zebrana przez niego dokumentacja dotycząca Unitów Podlaskich, która była wielce pomocną w przygotowaniu beatyfikacji Wincentego Lewoniuka i 12 Towarzyszy.

Uroczystość zorganizował proboszcz parafii Neple ks. Krzysztof Czarnota razem z parafianami. Uczestniczyli w niej parafianie, dziekan terespolski ks. Zdzisław Dudek, proboszcz z Malowej Góry ks. Kazimierz Momont, przedstawiciele samorządów, delegacje szkół. W imieniu samorządów oraz administracji terenowej okolicznościowe podziękowania i przemówienia wygłosiła Marzenna Andrzejuk, wicestarosta bialski. Podkreśliła zasługi jubilata dla Nepli i okolic oraz rolę, jaką odegrał w dokumentowaniu męczeństwa unitów i innych wydarzeń na tym terenie. W imieniu parafian przemówiła Maria Sikora, która podkreśliła życzliwość jubilata wobec ludzi, jego zaangażowanie w życie parafii oraz decydującą rolę ks. Oziembły w remoncie zabytkowego kościoła, wbudowaniu organów, doprowadzeniu świątyni do wspaniałego wyglądu. Zakończyła słowami: „A kiedy już nasza załoga przybije do przystani i staniemy przed tronem Boga – Ty będziesz z nami Kapitanie. Wtedy za Twą służbę najwierniejszą, za trud, wytrwałość i ludziom oddanie – order Wiecznej Szczęśliwości ozdobi Ciebie, Kapitanie!”

Jubilat otrzymał również bardzo dużo życzeń osobistych.


Jubilat o sobie

Urodziłem się na Matkę Boską Gromniczną 2 lutego 1919 r. w Grabinach – parafia Sadowne, powiat węgrowski. Ojcem moim był Jan Oziembło, nauczyciel rodem z Magnuszewa, a matką Eugenia Oziembło z domu Tymińska, również nauczycielka. Rodzice dali mi dużo dobrego: już od dzieciństwa mam przekonanie, że należy żyć dla Boga

i ludzi. Nauczyłem się uważnego słuchania, rozróżniania co dobre, a co złe. Odkryłem w sobie wielki dar zapamiętywania wydarzeń.

Szkołę powszechną ukończyłem w Suchożebrach, a następnie podjąłem naukę w gimnazjum im. hetmana S. Żółkiewskiego w Siedlcach. Na początku listopada 1937 r. podczas nauki w tym gimnazjum zostaliśmy poddani badaniu psychologicznemu. Po trzech dniach badań psycholog stwierdził u mnie bardzo wysoki poziom zdolności psychologicznej oraz inteligencji.

W 1939 r. ukończyłem Mazowiecką Szkolę Podchorążych Artylerii Ciężkiej im. gen. J. Bema

 w Zambrowie. We wrześniu 1939 r. uczestniczyłem w walkach jako podoficer podchorąży kolumny amunicyjnej 9 Pułku Artylerii Ciężkiej we Włodawie. W czasie okupacji niemieckiej należałem do Armii Krajowej, prowadziłem tajne nauczanie i przygotowywałem uczniów do egzaminów gimnazjalnych w Węgrowie i Siedlcach.

Za swoją działalność byłem poszukiwany przez Niemców. Po II wojnie światowej otrzymałem medal Komisji Edukacji Narodowej, a w Suchożebrach przyszedł do mnie kierownik szkoły i powiedział: „Jest pan bardzo zdolnym człowiekiem, takich ludzi Polska teraz potrzebuje. Ma pan szanse otrzymać wysokie stanowisko w Warszawie”. Ale ja zrezygnowałem z tej propozycji, nie dowierzałem komunistom, a poza tym czułem w sobie powołanie do kapłaństwa.

Wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach. Mszę świętą prymicyjną odprawiłem 25 marca 1951 r. – była to Wielkanoc. Początkowo pracowałem jako wikary we Włodawie, a potem w Mordach. Od 1 lipca 1955 r. nieprzerwanie swoje życie związałem z Neplami.

Mogę śmiało powiedzieć, że największej mądrości życiowej nauczyłem się od zwykłych ludzi. Przypomina się mi się np. rozmowa z czerwca 1941 r. z niemieckim żołnierzem, który zapytał mnie: – Czy ty wierzysz w Boga? Odpowiedziałem: – Wierzę. A Niemiec mi na to: – Toś ty szczęśliwy. Ja byłem w Hitlerjugend. Tam odebrano mi wiarę. Teraz jestem nieszczęśliwy. Nie wiem, jak żyć i po co w ogóle żyć. Odpowiedziałem mu: – A ja uważam siebie za dziecko szczęścia – dużo dał mnie Pan Bóg – dobre serce, roztropność, zdolności. Przeżyłem 90 lat, gdyż cenię zdrowy styl życia: nie piję, nie palę, dbam o zdrowie. Niedawno zbadał mnie mój osobisty lekarz Stanisław Chomczyński i stwierdził, że dożyję 100 lat”.

Adam Jastrzębski