Komentarze
Związek przyczynowo-skutkowy

Związek przyczynowo-skutkowy

W jednej z lubelskich podstawówek trzech o rok starszych chłopców zgwałciło 11-latkę. Problem medialnie zaistniał dopiero teraz, bo dziewczynka nie od razu powiedziała o tym zdarzeniu matce. A w zasadzie o tych zdarzeniach, bo prawdopodobnie do aktów przemocy, w tym gwałtu, dochodziło wobec niej niejeden raz.

Wobec powyższego pod dowództwem redaktora Lisa zebrała się gromada polityków, żeby przedyskutować sprawę. Burza mózgów niekoniecznie chyba przyniosła oczekiwane skutki, bo posłanka Kluzik-Rostkowska z rozbrajającą szczerością przyznała, że nie wie, co trzeba robić, żeby takie sytuacje wyeliminować. Ale słuchając zaproszonych do programu gości, można było ulec przeświadczeniu, że najważniejsza jest wiedza. Znana ze swojej postępowości we wzmiankowanej materii Wanda Nowicka ubolewała, że młodzież nie otrzymuje rzetelnych informacji o swojej seksualności, bo zdobywa ją w internecie, a tam jej obraz jest mocno wypaczony. Tymczasem wiedza przekazana profesjonalnie pozwala unikać trudnych sytuacji, uczy bowiem np. asertywności oraz mówienia „nie”.

Uczestniczący w dyskusji panowie – Jakub Śpiewak z fundacji Kidprotect i poseł Andrzej Dera – zwrócili uwagę na fakt, że nie uczy się dzieci związków między seksualnością a miłością. I że lepiej by było wychowywać seksualnie niż seksualnie edukować. Tyle mądre głowy. Mniej więcej.

Sytuacja, jaka miała miejsce we wspomnianej na początku szkole, jest bez wątpienia szokująca. Ale czy mają w tym udział wyłącznie małoletni uczniowie? Zamiast rozdzierać szaty i deliberować, spróbujmy przyjrzeć się sobie. Wszak ryba gnije od głowy. Oskarżony przez rozmówców red. Lisa internet łatwo, oczywiście, obarczyć odpowiedzialnością za wszystko zło tego świata. I niewątpliwie ma on w tym swój udział. Ale przecież nie tylko internet epatuje golizną. Przyjrzyjmy się choćby tzw. gwiazdom, które w ogromnym przecież stopniu kształtują postawę młodych ludzi i ich widzenie świata. I na pewno nie tyle porażają nas swoim talentem, co prezentowaną „na każdym miejscu i o każdej dobie” golizną, bo ważniejsze od talentu, zagranej roli jest to, jak gwiazda się ubrała (albo raczej rozebrała) i czy można jej przyznać miano „laski” albo „ciacha”. No i jeszcze iloma kochankami może się pochwalić. Zaś co do edukacji… O cóż to nieustannie dopominają się nowocześni? O wolny seks (im więcej partnerów, tym lepiej), prawo do wielokrotnego orgazmu, powszechną dostępność (także dla bardzo młodych ludzi – w zasadzie dzieci) środków antykoncepcyjnych (w tym wczesnoporonnych) i prawo „do własnego brzucha” (także dla piętnastolatek). Jeszcze o możliwość nieustającej zmiany partnerów, bo miłość nie trwa przecież wiecznie. A jakby się komuś znudziło być kobietą, to może zostać mężczyzną – i na odwrót (konieczna przy tym refundacja poniesionych kosztów).

Rozdzielajmy dalej edukację i wychowanie. Bierzmy, nie dając. Odpowiedzialność niech nadal będzie ciężarem ponad miarę. Wybrańcy narodu niech walczą o zalegalizowanie narkotyków, podskakując wołają w Sejmie: „Ja palę! Palę!”.

Że co? Że to wszystko nie ma związku z wydarzeniami w lubelskiej podstawówce? No nie, tego to już na pewno nie dam sobie wmówić.

Anna Wolańska