Historia
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

Zwornik dla ojczyzny

W niedzielę, 19 lipca, bialski oddział NSZZ „Solidarność” obchodził 35-lecie istnienia. Spotkanie zainaugurowała Msza św. w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Eucharystii przewodniczył ks. kan. Andrzej Biernat, dziekan i proboszcz tutejszej parafii. Słowo Boże wygłosił ks. Stanisław Chodźko, diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

Podczas homilii przypominał, że „Solidarność” zawsze współdziałała z Kościołem.

– Te dwa podmioty były zwornikiem dla naszej ojczyzny. Nauka Kościoła była dla „Solidarności” światłem i drogą, a Ewangelia etosem. Obopólna współpraca pokazywała też, że Kościół jest zawsze z narodem. Trzeba również przypomnieć, że Solidarność była i jest nie tylko związkiem zawodowym, ale i ruchem społecznym. Kiedy powstawała, naród uwierzył, że wreszcie można coś zmienić. Dziś nadal jest potrzebna, choć próbuje się ją zepchnąć jedynie do kwestii pracowniczych. Solidarność dba jednak nie tylko o tzw. socjal pracowników zrzeszonych w jej szeregach, ale też o kulturę w narodzie, wiarę, ducha narodu, nie boi się mówić prawdy. To dlatego niektórzy wolą, żeby jej nie było – mówił kapelan.

Potrzeba ludzi sumienia

Nawiązując do niedawnych wyborów prezydenckich, ks. S. Chodźko stwierdził, że w narodzie znów obudziła się nadzieja na lepsze. Przywoływał też słowa św. Jana Pawła II, który wołał o ludzi sumienia.

– Nie brakuje ich w Polsce. Są wykształceni przez katolickie uniwersytety, wychowani na lekcjach katechezy. Chodzą regularnie do kościoła i słuchają kazań. Są w różnych grupach formalnych i nieformalnych, przechodzą formację intelektualną i duchową. Tacy ludzie istnieją, trzeba tylko, aby zechcieli bezinteresownie służyć, by nie bali się sięgać po władzę, bo władza to służba; by nie stali z tyłu i nie oglądali się, bo ich miejsce znów mogą zająć ci, którzy nie mają honoru ani sumienia – głosił ks. S. Chodźko.

W ostatniej części kazania zaznaczył, że Kościół nie może nie upominać wiernych, bo jeśli tego zaprzestanie, zatraci swoją misję.

Po Mszy św. uczestnicy uroczystości udali się do Roskoszy, gdzie odbyło się spotkanie, na którym wręczono wyróżnienia najbardziej zasłużonym członkom bialskiej Solidarności. Ostatnim punktem był koncert pieśni patriotycznej i papieskiej.

Nasze postulaty

– Kiedyś do naszego oddziału należało 10 tys. ludzi, teraz zostało ok. 500 osób. Nie żałujemy czasu, który tu spędziliśmy. Nie było łatwo, każdy, kto się angażował, narażony był na represje. Dziś dalej bronimy ludzi. Jesteśmy w Unii Europejskiej, ale dlaczego mamy tylko europejskie ceny, a nie zarobki? Kiedyś broniliśmy Polaków przed PZPR, teraz przed dyrektorami zakładów pracy – mówi Marek Pniewski, przewodniczący bialskiego oddziału Solidarności.

Jego zastępczyni Teresa Dawidziuk, zwraca uwagę, że postulaty Solidarności nie zostały do końca wypełnione. – Mamy wolność, możemy swobodnie przychodzić do kościoła i posyłać dzieci na religię, ale widzimy, że nasze społeczeństwo ubożeje. Rodziny wielodzietne nie są doceniane. Zwykli, prości ludzie nadal mają się źle. Młodzi są bez pracy, a starszym każe się pracować ponad możliwości. Brakuje nam międzyludzkiej solidarności – zauważa pani Teresa.

Było warto

W uroczystościach wzięła też udział Elżbieta Chaberska, od lat związana z bialską Solidarnością. W rozmowie przyznaje, że nie szkoda jej ani jednej chwili spędzonej w tej organizacji. Dodaje, że był to trudny czas.

– Kolportowaliśmy opozycyjną prasę i publikacje, udzielaliśmy się wolontarystycznie, pomagając ludziom, jeździliśmy na nielegalne zebrania, organizowaliśmy w Białej Msze ze ojczyznę. Liczyliśmy się z tym, że za swoją działalność możemy zapłacić nie tylko my sami, ale i nasze rodziny. Mimo to cieszę się, że mogłam być wtedy z tymi ludźmi. Nigdy nie odmówiłam, nie powiedziałam, że czegoś nie zrobię. Dziś znów warto wrócić do ideałów solidarnościowych, bo brakuje nam zjednoczenia i wzajemnej odpowiedzialności za siebie – zachęca pani Elżbieta.

AWAW