Zwyczajnie niezwyczajna rodzina
- tytuł: „Przykazanie miłości. Miłosierny Samarytanin” i zdanie: „Albowiem jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż byście mieli za to zapłatę?”. To mówi więcej o życiu Ulmów niż tysiące opracowań. Józef i Wiktoria Ulmowie mieszkali we wsi Markowa na Podkarpaciu. Mieli sześcioro dzieci: Stasię, Basię, Władzia, Frania, Antosia i Marysię, a wkrótce mieli przywitać siódme. On zajmował się gospodarstwem rolnym, a ona domem. Wiedli spokojne, zwyczajne życie. Jednak nie była to zwyczajna rodzina.
Żyli z pasją
Ulmowie cieszyli się nieposzlakowaną opinią. Wszyscy wyrażali się o nich w samych superlatywach, określając jako ludzi niezwykle otwartych, pomocnych. Choć nie odebrali wielkiego wykształcenia w szkole, potrafili zdobywać wiedzę sami. Józef ukończył zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej i pół roku rolniczej, mimo to uznać go można za przedstawiciela inteligencji chłopskiej. Pasjonował się fotografią. – Wedle informacji jego brata miał nawet złożyć własny aparat, którym robił zdjęcia. W sposób nietypowy dla swej epoki starał się uchwycić otaczającą go rzeczywistość. Fotografował nie tylko uroczystości, np. śluby czy pogrzeby, ale także swoją rodzinę w codziennych sytuacjach: gdy ktoś zmywa naczynia, przygotowuje posiłek, wiesza pranie; kiedy Wiktoria uczy córeczkę pisać bądź gdy dzieci bawią się przy stole – opowiada dr Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, a prywatnie krewny W. Ulmy. Józef zajmował się także pszczelarstwem, ogrodnictwem, kierował spółdzielnią mleczarską. Znany był również ze swojej działalności społecznej, m.in. współpracował z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży i Związkiem Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”.
– Wiktoria też nie miała wyższego wykształcenia, ukończyła siedem klas szkoły powszechnej. ...
Jolanta Krasnowska