Region
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Zwykle winni są dorośli

Znikają z podwórek, w drodze do szkoły, gubią się w centrach handlowych. Większość się odnajduje, żywa lub martwa, ale jest grupa takich dzieci, o których nie wiadomo nic.

Przez ostatnie tygodnie Polska żyła historią pięcioletniego Dawida Żukowskiego z Grodziska Mazowieckiego. Chłopczyk został zabrany przez ojca, który następnie popełnił samobójstwo. Poszukiwania dziecka trwały od nocy z 10 na 11 lipca, gdy zaginięcie pięciolatka zgłosiła jego matka. W sobotę 20 lipca znaleziono ciało Dawida. Sprawa znalazła tragiczny finał, nagłaśniając jednocześnie problem zaginięć dzieci. Jak pokazują policyjne statystyki, większość z nich odnajduje się żywa lub martwa. Zdarzają się jednak przypadki, gdy dziecko poszukiwane jest przez wiele lat. Zagadkę zniknięcia Nikoli z Siedlec przez wiele lat próbowała rozwiązać siedlecka policja. Dzisiaj Nikola miałaby dziewięć lat i wciąż figuruje w bazie Fundacji Itaka jako zaginiona. Ślad po dziewczynce urwał się 25 października 2010 r. po tym, jak pomiędzy jej rodzicami doszło do awantury. Dziecko zabrał ojciec, grożąc nożem matce. Po kilku dniach od zgłoszenia zaginięcia udało się zatrzymać Norberta S. Jednak Nikoli z nim nie było.

Tłumaczył, że, owszem, zabrał dziewczynkę, ale zaraz potem oddał ją matce i to ona powinna wiedzieć, gdzie jest dziecko. Kobieta z kolei twierdziła, że porywacz nigdy nie zwrócił jej córki. Zorganizowano szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą z udziałem setek mundurowych i śmigłowca z kamerą termowizyjną. Korzystano z pomocy jasnowidza. I nic!

Prokuratura Okręgowa w Siedlcach wszczęła śledztwo z art. 189a par.1 Kodeksu karnego, który dotyczy handlu ludźmi. Jednak zebrane dowody wykazały, że wersja, iż dziewczynka została sprzedana, jest mało prawdopodobna.

 

Wie tylko ojciec

11 czerwca 2012 r. umorzono śledztwo. W obszernym uzasadnieniu tej decyzji podkreślono, że „najprawdopodobniej Nikola nie stała się przedmiotem handlu ludźmi, jak i nie została przez żadne z rodziców przekazana innym osobom. Zabranie jej przez Norberta S. spod opieki matki zakończyło się najprawdopodobniej zejściem śmiertelnym małoletniej w okresie 25-26.10.2010 r. Fakt taki prawdopodobnie nastąpił w południowo-wschodnim rejonie Siedlec lub miejscowości do tego rejonu przylegającej, a więc na terenie, na którym swojej bytności Norbert S. zaprzecza. (…) Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozwala jednak na przedstawienie Norbertowi S. zarzutu spowodowania śmierci córki. Brak jest bowiem bezpośrednich dowodów opisujących przebieg zdarzenia skutkującego śmiercią Nikoli S.. Wobec nieujawnienia do chwili obecnej zwłok dziecka, brak jest możliwości ustalenia mechanizmu (ewentualnego) zgonu, a tym samym wnioskowania co do charakteru czynności sprawczych i postaci winy sprawcy. Sam fakt, że Nikola S. nie żyje, jakkolwiek udowodniony z prawdopodobieństwem bardzo wysokim, nie może być uznany za niewątpliwie pewny. Za jedyną osobę posiadającą kluczową wiedzę w tym zakresie należy uznać Norberta S., który odmawia merytorycznej współpracy procesowej”.

– Ostatecznie Norbert S. został oskarżony o to, że – w okresie od 25 do 28 października 2010 r. – naraził córkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, pomimo ciążącego na nim obowiązku opieki nad nią. Przyznał się do tego i dobrowolnie poddał karze – informuje Krystyna Gołąbek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, dodając, iż nie było możliwości procesowych, by zmusić ojca do mówienia. Badanie wariografem nie wykazało nic konkretnego. Przesłuchano także współosadzonych z celi, licząc, że Norbert S. powiedział, co stało się z dzieckiem. Bez rezultatu. – Po prostu nie było innej wersji, która podważyłaby tę przedstawioną przez Norberta S. – wyjaśnia K. Gołąbek.

 

To rzadkie sprawy

Rzecznik siedleckiej prokuratury przyznaje, że porwania rodzicielskie to sprawy, którymi siedlecka Temida zajmuje się rzadko. – Do niedawna takie uprowadzenie nie było przestępstwem, bo, zgodnie z przepisami, mogła je popełnić tylko osoba pozbawiona praw rodzicielskich. Natomiast ktoś, kto ma ich pełnię, nie może uprowadzić dziecka spod władzy rodzica. Jednak orzecznictwo się zmieniło i niektórzy prokuratorzy decydują się na przedstawienie zarzutów jednemu z rodziców – dodaje prokurator K. Gołąbek.

Tak było w przypadku dziesięciomiesięcznego chłopczyka z powiatu sokołowskiego. Rok temu w lipcu w internecie pojawił się dramatyczny apel z prośbą o pomoc w odnalezieniu dziecka. Autorką była matka. Chłopczyk miał zostać zabrany przez ojca z jednej z posesji w gminie Jabłonna Lacka. Konflikt między rodzicami rozpoczął się, kiedy matka dziecka wróciła z synem do Polski z Irlandii. Potem skierowała do sądu pozew o alimenty. W marcu 2018 r. ojciec wystąpił do sądu o powrót dziecka do kraju w trybie konwencji haskiej. Zanim zapadł wyrok, przyjechał po dziecko. Matka chłopczyka, próbując zapobiec jego zabraniu, rzuciła się na maskę samochodu. Poturbowana trafiła do szpitala. Początkowo policja nie przyjęła powiadomienia o porwaniu, gdyż oboje rodzice mieli prawa rodzicielskie. Ostatecznie jednak do czasu zakończenia postępowania sąd przyznał opiekę matce. Odmówił też ojcu zarządzenia powrotu dziecka do Irlandii.

 

Nieludzki motyw

Według prof. Zbigniewa Nęckiego, psychologa społecznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaginięcia dzieci są w większości wynikiem zaniedbań ze strony opiekunów i właśnie tzw. rodzicielskich porwań, których powodem jest chęć zemsty na partnerze. – Ten nieludzki motyw pojawia się tam, gdzie nienawiść między tatą i mamą osiąga poziom zwierzęcy, gdy nie liczy się nic więcej, jak zadanie bólu drugiej osobie. Wciąganie najmłodszych w rozgrywki dorosłych zawsze jest wstrętne, nawet na poziomie małżeńskich kłótni w codziennych drobnych sprawach. Niech dzieci nie cierpią za winy dorosłych! – apeluje prof. Z. Nęcki.


Jak najszybciej zgłosić na policję

 

Rozmowa z Pauliną Sidor, psychologiem i specjalistą ds. poszukiwań z Fundacji Itaka.

 

Od kilku tygodni Polska żyje sprawą Dawida Żukowskiego, chłopca, którego ojciec popełnił samobójstwo. Dziecka szukano dziesięć dni. Dziś już wiemy, że nie żyje. Ta sprawa nagłośniła problem zaginięć dzieci. Co na ten temat mówią statystyki?

 

Zgodnie z danymi Komendy Głównej Policji, w 2018 r. zaginęło 5 tys. 252 dzieci do 17 roku życia. Z czego 247 spraw dotyczyło dzieci do siódmego roku życia, 799 – dzieci w wieku siedem – 13 lat, a 4 tys. 206 w wieku 13-17.

 

W bazie osób zaginionych Itaki figuruje także Nikola Sieczka, która zaginęła w 2010 r. Miała wtedy pięć miesięcy. Do tej pory nie znaleziono ani dziecka, ani jego ciała…

 

Tak, od 2011 r. poszukujemy Nikoli. Jednak nie komentujemy konkretnych spraw.

 

Ze statystyk polskiej policji wynika, że większość zaginięć stanowi niepełnoletnia młodzież, która celowo ucieka z domu rodzinnego. Co z resztą? Dlaczego giną kilkulatki?

 

Wśród najmłodszych główną przyczyną jest brak opieki ze strony dorosłych rodziców i opiekunów, w efekcie czego dochodzi do różnego rodzaju wypadków. Drugą, równie częstą, przyczyną są porwania rodzicielskie, które polegają na zabraniu dziecka przez jednego z rodziców bez wiedzy i zgody drugiego.

 

Czy przypadki rodzicielskich porwań, których genezą są głównie konflikty między rodzicami, co kończy się np. wywozem dziecka do innego miasta czy nawet zagranicę, to częste zjawisko?

 

Ze statystyk wynika, że rocznie dochodzi do ok 600 porwań rodzicielskich. Obserwujemy wzrost takich zdarzeń. Więcej jest również przypadków wywozu dziecka zagranicę.

 

Jak rozmawiać z dziećmi o zagrożeniach, aby uświadamiać niebezpieczeństwa, a jednocześnie niepotrzebnie nie straszyć?

 

Jeśli chodzi o najmłodsze dzieci, bardzo ważne jest, by wiedziały, jak zachować się w sytuacji, gdy stracą z oczu rodziców, do kogo zwrócić się po pomoc. Dobrze jest również, jeśli maluch zna numer telefonu do któregoś z rodziców lub opiekunów. Warto jest też rozmawiać z nimi o zagrożeniach wynikających z rozmowy z nieznajomymi, wsiadania do nieznanych samochodów czy przyjmowania słodyczy lub prezentów od obcych osób.

 

Co zrobić, jeśli zaginęło dziecko?

 

W przypadku zaginięcia dziecka, ale także nastolatka czy osoby dorosłej, należy w pierwszej kolejności niezwłocznie zgłosić się na policję. Jest to organ, który w sposób najszybszy może zareagować i wdrożyć odpowiednie metody poszukiwawcze. Istotne jest, że w Polsce nie ma obowiązku odczekania 24 czy 48 godzin. Kolejnym krokiem może być zgłoszenie zaginięcia do Fundacji Itaka.

 

Czy szukanie dzieci bardzo różni się od szukania dorosłych?

 

Wszystkie poszukiwania – niezależnie czy dzieci, czy dorosłych – są dostosowane do okoliczności i miejsca zaginięcia oraz do charakterystyki osoby zaginionej. Mam tu na myśli wiek, choroby, stan psychiczny. Rodzaj podjętych działań zależy również od poziomu poszukiwań nadanego przez policję, z czego pierwszy angażuje największe siły i wiąże się z zagrożeniem życia lub zdrowia osoby zaginionej. W zależności od tego służby wdrażają odpowiednie metody, np. poszukiwania w terenie, użycie psów tropiących i poszukiwawczych, ale też publikację wizerunku.

 

Co daje najlepsze efekty w poszukiwaniach dzieci?

 

Jak już wspomniałam, sposoby poszukiwań zależą od okoliczności i miejsca zaginięcia. Inne metody będą wykorzystywane w przypadku zaginięcia dziecka na otwartej przestrzeni, np. w lesie czy parku, a inne w przypadku ucieczki nastolatka. Najważniejsze jest jednak jak najszybsze zgłoszenie zaginięcia na policję.

 

Dziękuję za rozmowę.

MD