Komentarze
Życie jak strzelanka, czyli tęsknota za piaskownicą

Życie jak strzelanka, czyli tęsknota za piaskownicą

Wybierając się do dalekich kuzynów w odwiedziny, zapytaliśmy dyskretnie, co by sprawiło przyjemność ich dorastającym synom. „Książki?”. „Oj, nie, od dawna im już daleko do wszelkich lektur” - szczerze odpowiedziała mama młodzieńców.

 „To może jakieś filmy na DVD?”. „Nie, właściwie to oni prawie nie oglądają telewizji…”. „To, co w takim razie sprawiłoby im przyjemność?” – dopytywaliśmy uparci. „O, wiem, jakieś gry komputerowe” – usłyszeliśmy. Nic dziwnego; takie czasy, że komputer to najlepsza zabawka nie tylko dla małych dzieci, ale i starszych, a nawet całkiem dużych. Kudy dawnemu „Chińczykowi” ze staromodną planszą, kostką i pionkami do atrakcyjnych, dynamicznych strategii, wyścigów i strzelanek. Wpływ gier komputerowych nie jest jeszcze do końca zbadany, choć stanowi zjawisko oczywiste. Gołym okiem widać to choćby po brakach w podstawowej edukacji, nieznajomości lektur czy kanonów filmu i muzyki. Siekanina i bylejakość kształtują kolejne pokolenie. Jakoś trudno uwierzyć, by mordowanie na ekranie czy monitorze nie pozostawiało śladu w psychice, w oglądzie oraz interpretowaniu świata. Zabawa w zabijanie – kosmicznych stworów, rozmaitych potworów, ale i ludzi – daleka jest przecież od formowania postawy szacunku dla życia, poszanowania ludzkiej godności, budowania świata opartego na międzyludzkiej współpracy i solidarności.

Nie tak dawne pokolenia Polaków wyrastały na ideałach literatury romantycznej i pozytywistycznej, wpajającej to, że do wartości najistotniejszych należy miłość do ojczyzny, praca, poświęcenie, ofiarność; kto policzy, ilu było naśladowców Skrzetuskiego i Rzeckiego, Wołodyjowskiego i Judyma, Kmicica i Siłaczki, księdza Robaka i Wokulskiego? Kto nie przeżywał dylematów Baryki i nie marzył o „szklanych domach” w lepszej Polsce? Kto się nie śmiał z kariery kolejnych Dyzmów? Kto nie płakał nad hekatombą pokolenia Kolumbów?

Czy pokolenie współczesnych graczy komputerowych w ogóle by umiało odpowiedzieć na powyższe pytania, czy wiedziałoby, kogo dotyczą?

„Uczyć bawiąc – bawić ucząc ” – klasyczna formuła pedagogiczna pozostaje wciąż aktualna; kto wie, czy właśnie w epoce gier komputerowych nie nabiera głębszego sensu. Widać jak na dłoni, że wielka odpowiedzialność ciąży na twórcach i producentach owych technicznych atrakcji dla dzieci i młodzieży. Tylko…czy komuś jeszcze zależy na tym, by następne pokolenia były szlachetniejsze od poprzednich i zostawiły świat lepszym, niż go zastały? Takich prostych prawd, jak umiejętność współpracy, współdziałania dawniej uczyliśmy się już w piaskownicy; radością była obecność koleżanek i kolegów i wspólna zabawa. Co z tego, że teraz są gry, klawiatury, wypasione grafiki, gdy czasem gracz pozostaje sam…

Grzegorz Łęcicki