Życie na kredycie
Dzisiaj wystarczy mieć zaledwie 500 zł miesięcznego dochodu, by w większości banków bez problemu dostać kredyt. Poza tym w ciągu ostatnich lat niemal na każdym rogu ulicy, niczym grzyby po deszczu, wyrastają centra finansowe, które udzielają pożyczek bez zaświadczenia o stałych zarobkach. W dodatku slogany reklamowe zewsząd kuszą niskimi ratami, tanimi kredytami. Nic, tylko brać. I bierzemy: na nową pralkę, wakacje za granicą, komunię, wesele dziecka, dom za miastem, samochód. Jednak każdą pożyczkę trzeba kiedyś zwrócić. Dopóki jest praca, jakoś sobie radzimy. Kłopoty zaczynają się zwykle, kiedy szef wręcza nam wypowiedzenie albo pojawiają się problemy zdrowotne czy rodzinne. Wtedy okazuje się, że rosnące koszty życia plus kredyt hipoteczny, rata za telewizor plazmowy czy nowy traktor sprawiają, iż domowe budżety ledwo się dopinają. Zaczyna brakować na bieżące rachunki. Dlatego ratujemy się kolejną pożyczką, wpadając w ten sposób w jeszcze większe długi.
Cienka czerwona linia
34-letni Maciej mówi o sobie, że stał się zakładnikiem gospodarczego boomu. Kilka lat temu miał przed sobą dobrze rokującą karierę w międzynarodowym koncernie spożywczym, piękną żonę i kredyt na segment na jednym z siedleckich osiedli. Umeblowali się drogo, trochę ponad stan, dodatkowo zadłużyli się przy tym. Ale wszystkie raty regularnie spłacali. Problem pojawił się, kiedy Maciej stracił pracę. Postanowili wtedy sprzedać samochód, a drogie sprzęty AGD wystawili na Allegro. Starczyło na kilka miesięcy życia.
Telefon z banku zadzwonił już pierwszego dnia, gdy opóźniła się spłata raty. Potem były kolejne rozmowy, coraz ostrzejsze, perspektywa licytacji. Ale windykacja przeprowadzona przez komornika to dla banku żaden interes i dodatkowe koszty. Zaproponował więc układ. ...
Jolanta Krasnowska