Historia
Źródło: Kinga Lewandowska
Źródło: Kinga Lewandowska

Życie słowem naznaczone

Jej wiersze publikowano w ogólnopolskiej prasie, niektóre znalazły się w podręczniku szkolnym, a nawet w hymnach szkół. Tomiki jej autorstwa można znaleźć w bibliotekach w całej Polsce. Choć Krystyna Chojecka odeszła dwa lata temu, teraz możemy poznać jej życie.

Wszystko za sprawą książki „Moja mama Krysia. Życie słowem naznaczone”, której promocję zaplanowano na 25 maja w siedleckim Centrum Kultury i Sztuki. Krystyna Chojecka (1928-2017) była siedlczanką, nauczycielką, poetką, członkiem Oddziału Siedleckiego Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, Klubu Literackiego Ogród przy CKiS w Siedlcach. Wydała kilkadziesiąt tomików poetyckich, do wielu wierszy skomponowano muzykę. Jej twórczość doceniano podczas ogólnopolskich konkursów poetyckich, została wyróżniona Nagrodą Wawrzyna Siedleckiego. Wśród podziękowań, jakie płynęły na jej ręce, znalazło się też to od papieży: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI oraz Franciszka. Prac nad książką o życiu i twórczości Krystyny Chojeckiej podjęła się jej córka Renata. Jak przyznaje, dopiero trzy miesiące po śmierci mamy dojrzała do tego, by zacząć przeglądać jej dokumenty.

– Tego było mnóstwo: czasopisma, rękopisy, rzeczy wydane – wylicza. – Któregoś dnia w jednej z szuflad znalazłam świąteczne pocztówki. Posegregowałam je i odłożyłam, ale zauważyłam, że ta szuflada jest jakaś krótka. Sięgnęłam głębiej i znalazłam zeszyty w charakterystycznym niebieskim kolorze, takie stare, sprzed co najmniej 30 lat. Wyjęłam je, zajrzałam do środka i okazało się, że są czyste. Włożyłam wszystko z powrotem, ale gdzieś w środku nie dawało mi to spokoju. Za jakiś czas znowu sięgnęłam po nie i dopiero wtedy zobaczyłam, że kilka z nich jest zapisanych ręką mamy – opowiada, dodając, że kilka razy wspominała ona o chęci opisania swojego życia. – Kiedy o tym mówiła, ja ciągle nie miałam czasu i odpowiadałam: „mamo, ty pisz, a i tak przyjdzie taki moment, że ja będę musiała usiąść do komputera i to przepisać” – wspomina.

Okazało się, że zeszytów było sześć, a w nich opisane wydarzenia od momentu urodzenia Krystyny Chojeckiej do 1944 r., kiedy miała 16 lat, a przez Siedlce przeszedł drugi front wyzwoleńczy. Na okładce pierwszego zeszytu zapisała 15 tytułów rozdziałów. – Napisała z tego sześć i zaczęła siódmy „Powstanie z martwych”. I nie dokończyła… – przyznaje ze smutkiem córka poetki. – Ale w trakcie dalszego porządkowania jej rzeczy znajdywałam kolejne wspomnienia na luźnych kartkach, tak jakby kilka razy zaczynała to spisywanie. Wydaje mi się, że potem przez chorobę zapomniała, że planowała to spisać do końca… A może nie chciała tego publikować za życia… Nie wiem i już się nie dowiem – puentuje Renata Chojecka.

 

Spore zaskoczenie

Okazało się, że nawet dla własnej córki K. Chojecka była po trosze tajemnicą. Przyznaje ona, że znała tylko jeden zbiorek autorstwa mamy napisany prozą: „ Rozmowa w Licheniu”. – A tu okazało się, że tej prozy jest całkiem sporo – zdradza R. Chojecka, dodając, iż odkryła nie tylko wspomnienia, ale też sztuki teatralne, a przecież jeszcze nie wszystko zostało uporządkowane. Samych wydanych drukiem wierszy jest ponad tysiąc!

Jak widać, materiałów do powstania książki o K. Chojeckiej nie brakowało. Córka przyznaje, że podjęła decyzję pod wpływem impulsu wywołanego kolejnym odkryciem. – Znalazłam listy mamy do nas, kiedy przebywaliśmy w domach dziecka, a ona w więzieniu – wspomina. – Dwa dni płakałam. Dotarło do mnie, że mama już tego nie dokończy, nie opowie innym, co przeżyła. Pomyślałam, że spróbuję zrobić to za nią i dopisać pozostałe rozdziały – przyznaje.

 

Słowo na pierwszym miejscu

Tytuł książki – „Moja mama Krysia. Życie słowem naznaczone” – nie jest przypadkowy. – Słowo, bo mama bardzo dużo mówiła, jeszcze więcej pisała – wyjaśnia R. Chojecka, dodając, że kolejne słowo ważne w życiu mamy to te pochodzące od Boga. – Dużym zaskoczeniem dla mnie była informacja, że mama w którymś momencie obraziła się na Boga, a nawet Go przeklinała. Dla mnie to było nierealne, bo pamiętam ją jako osobę bardzo religijną, chodzącą do kościoła, potrafiącą bronić swojej wiary. Dopiero z jej zapisków dowiedziałam się o kryzysie – opowiada, dodając, że najprawdopodobniej przyszedł on po śmieci dwójki dzieci. – Mama kochała nas wszystkich i czuliśmy to zawsze. Także z jej zapisków wyłania się obraz wielkiej miłości i oddania rodzinie. Napisała o tym we wstępie, ale napisała też, że zrozumiała wolę Pana Boga i poddała się jej całkowicie, zawierzając Mu życie swoje i swoich dzieci – precyzuje córka.

Życie K. Chojeckiej do łatwego nie należało. – Żyliśmy w okropnej biedzie. Ojciec odszedł od nas, gdy ja – najmłodsze dziecko – miałam trzy miesiące – wspomina R. Chojecka. – Mama poświęciła się nam całkowicie, choć była piękną kobietą i mogła ułożyć sobie życie na nowo. A jednak myślała głównie o nas, dzieciach. Stąd zawsze miała nasz szacunek i niesamowitą wdzięczność, bo samotnej kobiecie z czworgiem dzieci w tamtych czasach na pewno nie było łatwo – zauważa i tłumaczy, z czego wynikała ta postawa. – Na pewno z wychowania. Babcia uczyła swoje dzieci prostych zasad: nie kłam, nie kradnij, szanuj każdego człowieka. To z domu rodzinnego mama wyniosła tę hierarchię: Bóg, ojczyzna, honor, rodzina.

 

Jej słowa, moja ręka

Ponieważ materiał do książki okazał się niezwykle bogaty, pozostawało pytanie, jak go pokazać, by nie stał się zbiorem zwykłych dokumentów. – Zastanawiałam się, co mam ująć w tych rozdziałach, których brak – przyznaje córka poetki. – Dlatego przerwałam pisanie, przeczytałam wszystkie zbiorki mamy, rękopisy i od razu dobierałam wiersze do kolejnych rozdziałów. To miała być jej książka, a ja ją tylko dokończyłam – podkreśla. W ten sposób powstała ciekawa publikacja o kobiecie, która swoją pracą i wytrwałością, a nade wszystko pokorą osiągnęła to, o czym inni marzą. Wychowała czworo dzieci, tworzyła, udzielała się. W jaki sposób to osiągnęła i z czym musiała mierzyć się w swoim życiu? Tego można dowiedzieć się z książki, której lektura jest prawdziwą przyjemnością. Słowo wstępne napisali dr Małgorzata Burta, która znała poetkę osobiście i pomagała w pracy nad książką, a także prof. Zbigniew Lisowski i Eugeniusz Kasjanowicz. Jednak nad całością czuwała córka, która przyznaje, że podczas redagowania materiałów zdała sobie sprawę, jak bardzo ważny w życiu człowieka jest rodzinny dom.


3 PYTANIA

Renata Chojecka

 

Jakie miała Pani refleksje, pracując nad tą książką?

 

Kochałam mamę całe życie, znałam ją, wiedziałam, co przeszła, ale nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się poświęcała dla dzieci. Na pewno bardziej zrozumiałam jej dramaty. Z notatek sporządzonych jej ręką dowiedziałam się na przykład, że kiedy byłam mała, mama pracowała w szkole, starsze rodzeństwo chodziło do szkoły czy przedszkola, a mnie musiała zostawiać samą w pokoju, który wynajmowała naprzeciwko szkoły. Na przerwach biegła do domu mnie nakarmić i znowu wracała do uczniów. To musiało być dla niej straszne, zresztą opisała to w jednej ze sztuk, którą cytuję w książce. Poradziła jednak sobie.

 

Czy dowiedziała się Pani czegoś nowego o mamie?

 

Bardziej zrozumiałam jej poezję. Bo choć nieraz przepisywałam wiersze, w których bardzo często odwoływała się do Boga, Maryi, nie rozumiałam, skąd tak silna wiara i te stałe odniesienia. Dziś już wiem, że w pewnym momencie całe życie swoje i nasze zawierzyła Bogu. Dzięki temu przyszedł taki moment, że była w końcu szczęśliwa.

 

Które z jej słów zapadły Pani w pamięci najbardziej?

 

Zawsze powtarzała, że nie może dać nam majątku, bo go nie ma. Ale próbowała nam to wynagrodzić w inny sposób, pokazując literaturę, sztukę, kulturę, muzykę. Siłą zaciągnęła braci do Zespołu Pieśni i Tańca Podlasie, który wtedy prowadziła Ziuta Buczyńska. Kłócili się z mamą, że na siłę chce z nich zrobić artystów. Ale ona była uparta. Dzięki temu obydwaj żyli z tańca. Jeden z nich dostał się do studium baletowego przy Operetce Warszawskiej, a po dwóch miesiącach tańczył już na scenie. Był w tym dobry, jednak karierę przerwał czerniak, który go pokonał. Drugi brat skończył fizykę na UMCS, ale tańczył przez całe studia w zespole pieśni i tańca UMCS. Wyjechał do Rzeszowa i prowadził m.in. Teatr Tańca Polskiego Mały Wisłok, potem osiem lat był dyrektorem artystycznym Mazowsza, a obecnie, od dziesięciu lat, prowadzi Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Życie mamy i naszej rodziny jest na tyle bogate i ciekawe, że rozpoczęłam pisanie drugiej książki, która ma stanowić kontynuację zapisków mamy.

JAG