Życie wśród barier
Ponad pięciomilionowa rzesza osób niepełnosprawnych w Polsce musi codziennie walczyć nie tylko ze słabościami własnego organizmu, ale i z urzędniczą niemocą. Zdobycie niezbędnych wyrobów medycznych często okupione jest ogromnym wysiłkiem. Refundacja zwykle nie wystarcza na produkty dobrej jakości, procedury są zbyt skomplikowane, do tego dochodzą kolejki. Obraz, jaki przedstawiają pacjenci, jest dramatyczny. A osoba niepełnosprawna, która nie otrzyma koniecznego sprzętu, staje się jeszcze bardziej zależna od pomocy państwa, schorzenia towarzyszące niepełnosprawności stają się przyczyną pobytów w szpitalach, często wymagają dodatkowego leczenia.
– Ktoś, kto nie może chodzić bez protezy czy wózka, jeśli nie otrzyma koniecznego sprzętu, będzie leżał – mówi Witold Włodarczyk, dyrektor generalny Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED. A to nie znaczy tylko, że wiele osób straci szansę na w miarę normalne życie. W sensie finansowym oznacza to realne koszty na leczenie odleżyn i rehabilitację.
Za co trzeba dopłacać?
W ciężkiej sytuacji są osoby korzystające z cewników zewnętrznych i worków do zbierania moczu. Limity ustalone przez Ministerstwo Zdrowia pokrywają jedynie 70% zapotrzebowania.
Ważną sprawą jest pomoc kobietom po chemioterapii lub z chorobami dermatologicznymi głowy. Peruki są dla nich często jedynym sposobem, by wrócić do normalnego życia. Wiele z tych pań nosi je na stałe, przekraczając nawet zalecane przez producentów ograniczenia. Niestety, stuprocentowa refundacja w wysokości 250 zł obejmuje jedną perukę rocznie. Żywotność najlepszych produktów z tej grupy cenowej wynosi 8 miesięcy. Kupno peruki bez refundacji to średni wydatek od 300 do 600 zł – często zbyt wysoki, by ponosić go dodatkowo, obok zakupu koniecznych leków.
Fatalnie przedstawia się sytuacja w grupie wyrobów protetycznych i ortotycznych na zamówienie, gdzie pacjenci są zmuszeni dopłacać praktycznie do każdego wyrobu. W zakresie protez kończyny dolnej i górnej udział NFZ w zaopatrzeniu stanowi średnio, zależnie od poziomu technicznego wyrobu, od 2% do 35%. Resztę pacjent musi wyłożyć z własnej kieszeni – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W tym zakresie poziom finansowania z NFZ jest porównywalny w Unii Europejskiej jedynie z Rumunią.
Również w zakresie wózków inwalidzkich dla dzieci i dorosłych, dopasowywanych do potrzeb pacjenta, sytuacja daleka jest od normalności. NFZ finansuje tylko najprostsze modele niezapewniające pacjentowi samodzielnego poruszania się i użytkowania sprzętu w różnych sytuacjach życiowych.
Skomplikowane procedury
Dodatkowym obciążeniem osób niepełnosprawnych jest biurokracja. W przypadku nawet najpoważniejszej choroby wymagającej przyjmowania leków, pacjent dostaje receptę od lekarza i może zrealizować ją w każdej aptece. Niestety, procedura umożliwiająca skorzystanie z refundacji na produkt medyczny jest o wiele bardziej skomplikowana i przez to niezwykle uciążliwa dla pacjentów. Sam druk tzw. zlecenia to wiele różnych rubryk, które lekarz wypełnia ręcznie.
Pacjent, który otrzymał takie zlecenie od lekarza, musi potwierdzić jego ważność w punkcie potwierdzeń wyznaczonym przez wojewódzki oddział NFZ i dopiero wtedy odebrać produkt w specjalistycznym sklepie. Jeśli nie jest możliwe osobiste stawienie się w punkcie potwierdzeń, osoba chora może wyznaczyć pełnomocnika. W tym celu należy sporządzić odpowiednio poświadczony dokument. Prośbę o potwierdzenie można także wysłać pocztą, ale procedura w tym wypadku znacznie się wydłuża. Zresztą, jeśli dany produkt jest akurat zablokowany i pacjent musi stać w kolejce, konieczne będzie ponowne przesłanie lub doniesienie dokumentu. Urzędnik prosi wtedy, by pacjent przyjechał za jakiś czas.
Te skomplikowane procedury utrudniają i tak już niełatwe życie osób niepełnosprawnych. Biurokratyczna przepychanka przerzuca na pacjenta obowiązek udowadniania uczciwości Chorzy są bezradni. Często unieruchomieni w swoich domach, pozbawieni środków, które umożliwiałyby im w miarę normalne życie, nie mają szans zwyciężyć z bezwładem biurokracji.
JAG