Diecezja
Źródło: LA
Źródło: LA

Życzliwe wysłuchanie

Od ośmiu lat działa diecezjalny telefon zaufania. Jest bezpłatny. Może z niego skorzystać każdy, kto zmaga się z problemami, potrzebuje wysłuchania, przyjaznej rozmowy.

Dziewięć zwykłych cyfr - wielka siła… 800-664-447 to numer telefonu, przy którym od poniedziałku do piątku, przez trzy godziny, od 17.00 do 20.00, czeka dyżurny telefonu zaufania: czasami jest to osoba duchowna, innym razem świecka. W gronie wolontariuszy są psychologowie, którzy udzielą fachowej porady, ale też zwykli ludzie, znający życie i jego różne oblicza.

Katolicki telefon zaufania funkcjonuje w Siedlcach niemal od 14 lat. Powstał z inicjatywy bp. Zbigniewa Kiernikowskiego. Inicjatywę wspiera obecny ordynariusz, bp Kazimierz Gurda, pokrywając – podobnie jak jego poprzednik – koszt rozmów, które dla dzwoniących są bezpłatne. Dyżurujący przy telefonie pełnią tę posługę jako wolontariusze, całkowicie nieodpłatnie.

Latem, kiedy za oknem świeci słońce, a dzień można wypełnić spacerem czy choćby spojrzeniem za okno, za którym tyle się dzieje, telefon zaufania odzywa się rzadziej. Długie jesienne czy zimowe wieczory sprawiają, że człowiekowi jest chłodniej także w sercu… Częściej zdarza się w tym okresie, że podczas trzygodzinnego dyżuru trzeba odbyć kilka długich rozmów. Przeważnie dzwonią ludzie starsi, ale – jak zauważają wolontariusze – coraz częściej takiej formy wsparcia szukają młodzi.

Rozmowa jak terapia

Pytani o to, kto najczęściej korzysta z telefonu zaufania, wolontariusze przyznają, że trudno o taką kategoryzację. Dzwonią ludzie zmęczeni życiem, samotni, bez rodziny i przyjaciół, ale też samotni pośród tłumu, w małżeństwie. Zmagający się z różnego rodzaju problemami: chorobą, odtrąceniem, zniewoleniem, kłopotami z dziećmi, poczuciem niepewności jutra. W ich odczuciu jest to zawsze problem wielki, przerastający ich, niemożliwy do rozwiązania. Obawa, wstyd albo niechęć do powierzenia trudnych spraw komuś w swoim otoczeniu zamyka usta. Łatwiej powiedzieć o nich anonimowo.

– Słuchamy każdego, ponieważ dzwoniący tego najbardziej potrzebują – mówi Anna, wolontariuszka. Dzieląc się doświadczeniem, tłumaczy, że nierzadko telefonują ludzie, którzy wstydzą się albo brakuje im zaufania, by podzielić się swoją troską ze znajomymi czy rodziną. Dla nich sama wymiana myśli, otwarcie się ma już charakter terapeutyczny. – Strach podsuwa okropne rozwiązania. Kiedy mój rozmówca powie o swoich dylematach na głos, nazwie je po imieniu, zaczyna widzieć je w innym świetle i zmienia do nich podejście. Rozmowa rozładowuje sytuację – mówi Anna.

Anonimowy, ale nieprzypadkowy

– Naszą rolą jest przede wszystkim życzliwe wysłuchanie. Możemy to zapewnić każdej osobie wahającej się, czy zadzwonić – precyzuje inna z wolontariuszek, Małgorzata. – Celem posługi przy telefonie zaufania nie jest rada – dodaje, obalając przekonanie, że zainteresowana osoba otrzyma tutaj gotową receptę na swoje bolączki. – Owszem, możemy tak ukierunkować rozmowę, żeby rozmówca sam wyciągnął wnioski. Możemy podpowiedzieć, by wybrał się do lekarza, jeśli są ku temu przesłanki. To rada bezpieczna – tłumaczy sens pracy przy telefonie zaufania, którą każdy z wolontariuszy pojmuje jako posługę. Przygotowuje ich do tego specjalna formacja – uczestniczą w seminariach, warsztatach i konferencjach organizowanych m.in. w ramach jesiennych konferencji telefonów zaufania. Spotykają się ze specjalistami: psychologami, lekarzami różnych specjalności, egzorcystą. Okazji do wymiany poglądów, doświadczeń – nie brakuje. Co roku biorą udział również w rekolekcjach. Poza tym – to ludzie życzliwi, gotowi do poświęcenia swego czasu innym. Nie przeliczają go na złotówki – a to dzisiaj rzadkość.

Rozmawiamy z każdym

Tłumacząc rangę słowa „katolicki” przy „telefonie zaufania”, wyjaśniają: to gwarancja tego, że w duchu takich wartości prowadzone są rozmowy. Że nikomu nie podsuną złej drogi. – Prezentujemy katolickie podejście do problemu, jednak nikogo z dzwoniących nie pytamy o wyznanie. Rozmawiamy z każdym, o wszystkim – ze świadomością, że dla kogoś telefon zaufania może być ostatnią deską ratunku – stwierdza Anna.

– Każdy z nas odpowiada za to, co mówi osobie „po drugiej stronie”, przede wszystkim przed Panem Bogiem. Wiemy, jak istotne są dyskrecja i delikatność. Zapewniamy je naszym rozmówcom – dopowiada Małgorzata.


Pierwszy telefon zaufania powstał w Anglii w 1953 r. z inicjatywy anglikańskiego pastora Chada Varaha z Londynu, który stykając się z rosnącą liczbą samobójstw i potencjalnych samobójców, stwierdził, że w wielu przypadkach u podstaw tej decyzji leży samotność. Natomiast możliwość wypowiedzenia lęków, krzywd, problemów daje szansę innego spojrzenia na zaistniałą sytuację. Wkrótce telefony zaufania objęły całą niemal Anglię, a liczba samobójstw i prób samobójczych zaczęła maleć.

W Polsce pierwszy telefon zaufania rozpoczął swoją działalność w Gdańsku, a pomysłodawcą był prof. med. Tadeusz Kielanowski. Oparty był całkowicie na pracy grupy wolontariuszy zorganizowanej przez prof. med. Grażynę Święcicką, która obecnie jest prezesem Polskiego Towarzystwa Pomocy Telefonicznej.

LA