
Żyjąc w obecności świętego
Aby spotkać się z o. Pio, ludzie zostawiali wszystko i pokonywali wielkie odległości. Ten święty znał tajemnice serc pielgrzymujących do San Giovanni Rotondo, doskonale dostrzegał ich motywacje, myśli, najgłębsze aspiracje oraz grzechy w ich życiu. G. Mandato (1930-2014) wychowała się we Włoszech, a w 1964 r. wraz z rodziną wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Przez całe życie czuła obecność o. Pio. „Czasami czułam zapach jego świętości, co było dla mnie jak błogosławieństwo. Za życia o. Pio miałam szczęście odwiedzać go osobiście. Zawsze, gdy wzywałam jego pomocy, czułam, że jest blisko, zwłaszcza w trudnych chwilach.
Był dla mnie zarówno ojcem, jak i matką; biegłam do niego po radę w wielu sprawach. Pewnego dnia nie czułam się dobrze. Bardzo bolał mnie brzuch i powiedziałam mu o swoim problemie. Odparł: «Moja córko, co chcesz zrobić, pójść do nieba w sandałach na nogach?». Chodziło mu o to, że cierpienie jest częścią życia i aby wejść do nieba, trzeba z odwagą nieść swój krzyż” – pisze Włoszka w książce „Ojciec Pio. Spotkania z duchową córką z Pietrelciny”.
Pożegnanie we śnie
Graziella przyznawała, że włoski stygmatyk wielokrotnie ukazywał jej się w snach. W szczególny sposób zapamiętała sen z 22 września 1968 r. „Byłam w kościele Matki Bożej Anielskiej, najważniejszej świątyni w Pietrelcinie. Był tam też o. Pio. Zawołał mnie, a kiedy podeszłam, rzekł: «Przyszedłem się pożegnać, bo idę tam», po czym wskazał na niebo. Rozpłakałam się. «Nie, nie, ojcze Pio, nie możesz nas opuścić. Potrzebujemy cię». Potem powiedział: «Jestem zmęczony cierpieniem. Chcę dać ci od siebie coś na pamiątkę». Wziął moją rękę i dał mi kawałek strupa ze swojej rany. Uściskał mnie i odszedł” – wspomina. ...
HAH