Żyła, marząc o raju
Wraz z trwającym procesem beatyfikacyjnym franciszkańskiej tercjarki przybywa świadectw łask uproszonych za jej wstawiennictwem. Dla współczesnego pokolenia młoda Włoszka pozostaje wzorem przyjmowania cierpienia w duchu zawierzenia Bogu i ofiarnej miłości bliźnich. Maria Cristina Ogier - tak bardzo wyczekane i wymodlone dziecko Giny i Enrica - przychodzi na świat we Florencji 9 marca 1955 r. Jednak cieniem na radości rodziców kładą się słowa, jakie matka dziewczynki słyszy we śnie: „To dziecko jest twoje, ale do ciebie nie należy”. Wkrótce u energicznej i inteligentnej czterolatki lekarze diagnozują nowotwór wewnątrzmózgowy. Rok później mała Cristina przechodzi operację, w następstwie której w jej szyję wprowadzony zostaje dren - będzie jej towarzyszył do końca życia. Zrozpaczeni rodzice, tracąc stopniowo wiarę w medycynę, ratunku szukają w Bogu. Z prośbą o ocalenie córki i duchowe wsparcie Gina udaje się nawet do samego o. Pio, który - ku zdumieniu cierpiącej matki - wzywa ją do pokory i zgody na wolę Bożą.
W wieku sześciu lat Cristina, która już pisze i czyta, prosi rodziców o możliwość wcześniejszego przystąpienia do Pierwszej Komunii św. Zastrzega jednocześnie, by pieniądze, jakie przeznaczyliby na przyjęcie, przekazać potrzebującym. Dla siebie prosi jedynie o „piękny biały strój”, dlatego że – jak tłumaczy – poślubi Jezusa.
Dziewczynka zwierza się także matce ze snu, w którym Zbawiciel pyta ją, czy „mogłaby zabrać gwoździe, koronę cierniową i krzyż…”. Kiedy się zgadza, słyszy: „Teraz idź, jesteś uleczona”.
„Mnie nic nie brakuje”
I, rzeczywiście, wydaje się, że Cristina wraca do zdrowia. Jednak w kolejnym śnie Jezus pyta dziewczynkę, czy zechce uczestniczyć w dziele zbawienia świata. Mała Ogier mówi: „tak”. „Gdybyś widziała Jego twarz i słyszała Jego głos, powiedziałabyś «tak» także ty” – powie później matce. Cristina czuje, że wkrótce nastąpi nawrót choroby… I nie myli się. Nie skarży się jednak nawet wtedy, gdy prawą część jej ciała atakuje paraliż. Wie, że zaczyna się jej kalwaria, a mimo to z uśmiechem pociesza rodziców: „Jest wiele osób, które cierpią bardziej niż ja i do tego są biedne, tymczasem mnie nic nie brakuje”. ...
AW