Żyliśmy obok papieża, który był święty na co dzień
Jan Paweł II jest rzeczywiście „świętym rodzinnym”. Proszą go o wstawiennictwo pary mające trudność z poczęciem potomstwa, matki, które polecają mu swoje latorośle, rodzice dzieci nieuleczalnie chorych. Powierzane jego opiece są rodziny w kryzysie. Jest też wiele próśb o nawrócenie najbliższych czy uleczenie z nałogów. Można więc powiedzieć, że codziennie potwierdzają się słowa, którymi w czasie kanonizacji określił Jana Pawła II papież Franciszek. To rzeczywiście jest patron rodzin, dany w czasach, kiedy wartość rodziny jako nierozerwalnego i płodnego związku kobiety i mężczyzny jest kwestionowana, wyśmiewana i atakowana.
Eminencjo, przez dziesiątki lat był Ksiądz Kardynał świadkiem dojrzewania do świętości Jana Pawła II. Kiedy ów proces był – o ile można użyć takiego słowa – najbardziej „intensywny”? W których momentach owa świętość była dla współpracowników, bliskich Ojca Świętego najbardziej „dotykalna”, oczywista?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo świętość Jana Pawła II miała wiele odcieni. Niełatwo porównywać je i wskazywać dziś te najbardziej intensywne.
Widzieliśmy papieża heroicznego w obronie praw człowieka, niestrudzonego pielgrzyma niosącego słowa nadziei tam, gdzie najbardziej jej brakowało. Widzieliśmy wielkiego intelektualistę, który poszukiwał blasku Prawdy w przymierzu wiary i rozumu. Przez wiele lat oglądaliśmy papieża modlitwy, zatopionego w Bogu tak bardzo, że nic, nawet światła kamer, nie zdołało go rozproszyć. ...
Agnieszka Warecka