
Żywa lekcja historii
Od 2016 r. rajd jednoczy miłośników historii i pozwala poczuć namiastkę atmosfery, w jakiej przed laty przemierzali łukowskie lasy powstańcy. W jubileuszowej edycji wydarzenia udział wzięło ok. 150 osób.
Dwie trasy
Od początku celem rajdu jest upamiętnienie bohaterów powstania styczniowego, szczególnie ks. S. Brzóski i jego adiutanta Franciszka Wilczyńskiego, którzy walczyli na terenie ziemi łukowskiej i wraz z innymi powstańcami ukrywali się w tutejszych lasach. Tak jak w poprzednich latach uczestnicy wędrowali dwiema trasami. Grupa łukowska miała do pokonania 11 km. Wystartowała po Mszy św. w kościele św. Rocha na cmentarzu. Po złożeniu wieńców i modlitwie przy pomniku powstańców uczestnicy rajdu ruszyli w drogę, zatrzymując się przy pomniku powstańców styczniowych przed kolegiatą łukowską, w której jako wikariusz posługiwał ks. S. Brzóska. Tutaj również złożono wieńce, zapalono znicze i odśpiewano hymn państwowy. Grupa wiśniewska wyruszyła w drogę liczącą 25 km o 17.00 spod pomnika niepodległościowego przed urzędem gminy w Wiśniewie. Po drodze zatrzymała się na Mszę św. w kościele Świętej Rodziny w Śmiarach. Tuż przed północą grupy z Łukowa i Wiśniewa spotkały się w rezerwacie Jata, przy pomniku ks. S. Brzóski odśpiewano hymn, odczytano apel pamięci i złożono kwiaty. Ks. Maciej Majek i klerycy Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach zaintonowali „Boże, coś Polskę”.
Rajd zakończyło ognisko w zrekonstruowanym obozie partyzanckim w Klimkach i poczęstunek przygotowany przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Zalesiu. Przed rozjechaniem się wszyscy uczestnicy otrzymali też pamiątkowe odznaki wykonane przez Łukasza Lecha, które wręczyli im wójtowie gmin Wiśniew Barbara Rybaczewska i Łuków Mariusz Osiak.
Dobry wynik
– Ten jubileuszowy rajd wyszedł wspaniale. Pogoda dopisała. Nie moglibyśmy życzyć sobie lepszej na tego rodzaju wydarzenie. Klimat nocy, otoczenie lasu, apel poległych o północy przy pochodniach – to coś niepowtarzalnego – zapewnia Maciej Fajtezel, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koło Łuków. Związek, obok Nadleśnictwa Łuków i oddziałów Ochotniczej Straży Pożarnej w Wiśniewie i Zalesiu, wspiera głównych organizatorów, którymi są urzędy gmin – łukowski i wiśniewski.
W rajdzie wzięło udział ok. 150 osób. – Była to w mojej ocenie rekordowa frekwencja. O ile grupa wisznicka mająca do pokonania trasę dwukrotnie dłuższą zawsze była mniejsza liczebnie, to w tym roku – być może za sprawą nowej pani wójt, która szła na jej czele po raz pierwszy, wyruszyło w niej tylu uczestników, co w tej idącej z Łukowa – szacuje. Podkreśla, że było sporo nowych twarzy, dużo dzieci i młodzieży. – Z Wiśniewa, co ciekawe, szło dwóch panów w słusznym wieku, z których jeden przyjechał z Zakopanego, a drugi z Sopotu – przypuszczam, że z ziemią łukowską są związani rodzinnie. W rajdzie uczestniczyli kadeci z klas o profilu wojskowym i policyjnym z Zespołu Szkół w Radoryżu Smolanym, którzy składali wieńce na cmentarzu. Niezawodni, jak zawsze, okazali się klerycy pod przywództwem swego ojca duchowego – ks. M. Majka. Pięknie zaśpiewali na koniec „Boże, coś Polskę”, czytali też apel poległych. Świetnie spisali się strażacy ochotnicy i panie z KGW. Mszę św. w Łukowie odprawił, ale też szedł z nami przez całą trasę, zresztą nie po raz pierwszy, proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego ks. kan. Andrzej Kieliszek – wylicza M. Fajtezel.
To w nich zostanie
Odpowiadając na pytanie, co zyskuje się poza wymiarem symbolicznym, czyli zachowaniem pamięci o bohaterach, biorąc udział w Pieszym Rajdzie Powstańczym im. ks. S. Brzóski, prezes koła ŚZŻAK podkreśla, że przede wszystkim poczucie wspólnoty i wiedzę. – Co możemy z siebie dać dzisiaj, mając wszystko? Najcenniejszą rzeczą jest czas, który każdy poświęca, bo mógłby przecież zrobić tysiąc innych rzeczy, może wygodniejszych. Okazuje się, że potrafimy się zmobilizować wokół jednej idei, iść nocą, w różnych warunkach – bo o ile w tym roku pogoda była idealna, to w poprzednich latach bywało, że towarzyszyły nam mróz, śnieg i wiatr. Ważny jest też wymiar edukacyjny. Mam nadzieję, że młodzież i dzieci dużo się nauczyły, coś przeżyły i to w nich zostanie – mówi.
– Uważam, że rajdy są żywą lekcją historii – potwierdza Ł. Lech, również należący do ŚZŻAK. Na rajd zabrał w tym roku swego 11-letniego syna. Jak mówi, sam złapał bakcyla historii dzięki temu, że w Gręzówce, gdzie mieszka, zawsze dużo mówiło się o przeszłości, zbierano się przy pomniku ks. S. Brzóski w Jacie, jedni drugim opowiadali o powstańczych oddziałach, dla których nieodległe lasy były domem. – Sytuacji, kiedy możemy postawić swoim dzieciom wyzwanie, które będą realizować z chęcią, jest niewiele. Mój syn zawsze chciał pójść na rajd, ja go trochę chroniłem. W tym roku wyruszył ze mną pierwszy raz. Wiem, że dla dzieci nawet ten 12-kilometrowy dystans to duży wysiłek, ale rekompensują im to i symboliczna odznaka, którą uroczyście otrzymują na koniec, i jedyne w swoim rodzaju przeżycia, i okazja do zadumy, i wspomnienia, do których na pewno będą wracać – podsumowuje Ł. Lech.
LI