Nie wystarczą deklaracje
Chcielibyśmy wygrywać, a ciągle strzelamy sobie „samobóje”. Wybieramy kierunek naprzód – a w rzeczywistości cofamy się. W czym tkwi sedno problemu?
Dziedzictwem postsowieckim, które ciągle niesiemy w umysłach, jest przekonanie, że miejscem wyznawania wiary jest kruchta kościoła, dom – ale już nie miejsce pracy czy szkoła. Daliśmy sobie wmówić, że jest ona sprawą prywatną, zaś jej obecność w świecie codziennych, zwyczajnych spraw – zbędnym naddatkiem, niepotrzebną fanaberią, znakiem niezdrowej dewocji i przejawem braku tolerancji dla nielicznej mniejszości, której to się akurat nie podoba. Milcząc bezwiednie, poddajemy się kreatorom nowego porządku, a jako że rzeczywistość nie znosi pustki, w miejsce wstydliwie ukrywanej chrześcijańskiej aksjologii wchodzi nowy, pogański system wartości.
To ja wybieram
Tuż przed świętami w jednej ze stacji radiowych dziennikarka rozmawiała z Krzysztofem Krawczykiem na temat jego najnowszej płyty. ...
Ks. Paweł Siedlanowski