Po owocach ich poznacie
Wizjonerzy nie byli ludźmi doskonałymi. Zdawali sobie sprawę z własnej grzeszności i słabości. Objawienia były dla nich testem pokory, cierpliwości i wytrwałości. Kiedy przypatrujemy się ich dalszym losom, przychodzą nam na myśl słowa z Listu do Hebrajczyków: „Nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, kogo za syna przyjmuje” (Hbr12, 5). W Apokalipsie czytamy też: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” (Ap3, 19), zaś w Księdze Syracydesa: „Złoto próbuje się w ogniu, a ludzi miłych Bogu w piecu poniżenia” (Syr 2,5).
Osoby widzące nie uciekały od cierpień, ale przyjmowały je z wielką miłością, a nawet wdzięcznością.
Sława i trudy
Objawienia przynosiły wizjonerom sławę, nagle stawali się obiektem zainteresowań duchownych, miejscowych władz i pielgrzymów. Dzieci z Fatimy, młodziutka Bernadetta Soubirous i pasterze z La Salette byli wręcz dręczeni przez ludzką ciekawość. Wielkie tłumy prosiły ich o orędownictwo i przeszkadzały w prowadzeniu zwykłego życia. Ciągle otaczali ich lekarze i dziennikarze. Wielu wizjonerów uciekało od rozgłosu i tłumów. Wyjeżdżali do innych miast albo ukrywali się w zakonach. Twierdzili, że ich misja skończyła się i nie mają już więcej nic do powiedzenia. Ich życie zmieniło się szczególnie pod względem duchowym. Zacieśnili swoje relacje z Bogiem i starali się być posłusznymi Jezusowi oraz Jego przedstawicielom na ziemi. ...
Agnieszka Wawryniuk