Zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie…
Oczywiście, znajdą się również i tacy, którzy podobne wersety odnajdą w Biblii. Problem jednakże w tym, że w Piśmie św. znajdują się one w Starym Przymierzu, a dotyczą zazwyczaj tylko spraw związanych z kwestiami politycznymi, a nie z wyznawaniem wiary. Werset z Koranu, zacytowany przeze mnie w tytule odnosi się do niewiernych, i to konkretnie do „ludu Księgi”, czyli do chrześcijan, tak właśnie nazywanych przez Proroka, a dodatkowo wychodzą z jego własnych ust. Przypomniałem sobie ten fragment oraz jeszcze inne, których tutaj nie cytuję, gdy dowiedziałem się o zniszczeniu przez młodych Libijczyków nagrobków na cmentarzu wojennym. Miał być to akt zemsty za spalenie Koranu… w Afganistanie. Odległość nie grała roli. Ponieważ dla młodych Libijczyków ważniejsza była więź kulturowo-religijna. Może niezbyt uświadomiona, ale wykrzyczana i wykazana atakiem na najważniejszy dla cywilizacji zachodniej znak – krzyż. Oglądając filmik, jaki nakręcił i zamieścił w sieci jeden z uczestników tego wydarzenia, można wyraźnie zobaczyć, iż ostatecznym celem ataku nie są groby żołnierzy, także i naszych, polskich, z czasów II wojny światowej, ale górujący nad cmentarzem krzyż. Rozwalają go młotami, wykrzykując przy tym bluźnierstwa religijne. Tylko czy to coś dla nas znaczy? Wszak my jesteśmy tysiące kilometrów od nich odlegli… Niestety, znaczy.
Faszystka, którą od czci odsądzano
Dzisiaj każdy zna Orianę Fallaci, dziennikarkę włoską, która jako jedna z pierwszych zwracała uwagę na zagrożenie kulturowe, płynące z ekspansji ludności islamskiej na nasze ziemie. Po zamachach 11 września napisała dla Corriere della Sera: „Od 20 lat to mówię, od 20 lat. W miarę łagodnie, bez tej pasji, 20 lat temu napisałam o tym artykuł. Był to artykuł osoby przyzwyczajonej do koegzystencji ze wszystkimi rasami i ze wszystkimi wyznaniami, obywatelki przyzwyczajonej do zwalczania wszelkich faszyzmów i wszelkich nietolerancji, laika, dla którego nie istnieją tabu. Lecz był to również artykuł osoby oburzonej na wszystkich, którzy nie czuli smrodu zbliżającej się Świętej Wojny, wojny, która dzieciom Allaha wybaczała aż nazbyt wiele. 20 lat temu przeprowadziłam mniej więcej takie rozumowanie. . Rozstąpiła się ziemia. . Prawie mnie ukrzyżowali, i to wciąż ci sami rzecznicy postępu (w tamtych czasach nazywali się komunistami). (…) W swoim zaślepieniu nie chcieli nawet słuchać, jak mówiłam o potwornościach, które synowie Allaha popełniali na jeńcach wojennych. (Odcinali im ręce i nogi, pamiętasz? Przyjemność, której się dopuszczali już w Libanie na jeńcach chrześcijańskich i żydowskich). Nie chcieli, żebym o tym mówiła, nie. I tylko po to, żeby uchodzić za ludzi postępu, bili brawo Amerykanom ogłupiałym ze strachu przed Związkiem Radzieckim i szpikowali bronią bohaterski-naród-afgański. Szkolili brodaczy, a razem z brodaczami superbrodacza Osamę ben Ladena”. Mocne słowa, ale czy dzisiaj nie wydają się być prawdziwe.
To nie jest tylko kwestia smaku
Oczywiście można wszystko złożyć na karby długowiecznego i trwałego antagonizmu religijnego pomiędzy wyznawcami islamu i chrześcijaństwa. To nie jest jednakże tylko konflikt wyznaniowy. Wystarczy tylko popatrzeć na nasze ziemie. Tatarzy w I Rzeczpospolitej byli przez królów nobilitowani, nadawano im ziemie, pozwalano im wyznawać własną religię. Ich zadaniem było wtopienie się w kulturę zachodnią, czyli ukształtowany sposób życia społecznego w naszym państwie. Dzisiaj jest cokolwiek inaczej. Oddajmy znowu głos dziennikarce z Florencji: „Oto zatem moja odpowiedź na twoje pytanie o Różnice-pomiędzy-dwiema-Kulturami. Na świecie jest miejsce dla wszystkich, tak twierdzę. We własnym domu każdy robi, co chce. I jeśli w niektórych krajach kobiety są tak głupie, że godzą się na czarczaf, czyli woal, i patrzą przez gęstą siatkę umieszczoną na wysokości oczu, tym gorzej dla nich. Ja im tego nie zabronię. Jeszcze czego! Zostałam wychowana w poczuciu wolności, a moja mama mówiła: . Lecz jeśli zamierzają narzucić mi to samo w moim domu… A zamierzają. Osama ben Laden twierdzi, że cała planeta Ziemia musi się stać muzułmańska, że musimy nawrócić się na islam, że po dobroci albo pod przymusem nas nawróci. Osamów ben Ladenów są już dziesiątki tysięcy, i to nie tylko w Afganistanie czy innych krajach arabskich. Są wszędzie, a najbardziej zaciekli są właśnie na Zachodzie. W naszych miastach, na naszych ulicach, na naszych uniwersytetach, w ośrodkach badań nad technologią. Krucjata trwa już od dawna. W istocie, pertraktować z nimi jest rzeczą niemożliwą. Dyskutować – nie do pomyślenia. Traktować ich z wyrozumiałością, tolerancją lub nadzieją jest samobójstwem. A kto myśli inaczej, jest naiwny.” Przyznam się, iż obserwując ową zaciekłość młodych, kilkunastoletnich czy raptem dwudziestoletnich muzułmanów, poczułem owo zagrożenie. Chodzi o jedno – zmianę kultury i zdeptanie łacińskiej cywilizacji. Bo ją mogą obronić tylko sami Europejczycy. Tylko, czy to jest jeszcze możliwe?
Kiedy czas na epilog?
Pozwolę sobie na jeszcze jeden fragment z Fallaci: „Ludzie tacy jak ja mają kłopoty z deklaracją: . Mam, i to jeszcze jak. Czy to mi się podoba, czy nie. A jak bym miała nie mieć? Urodziłam się w krajobrazie pełnym kościołów, klasztorów, Chrystusów, Madonn, świętych. Pierwszą melodią, jaką usłyszałam, przychodząc na świat, była muzyka dzwonów. Dzwonów katedry Santa Maria del Fiore, którą w Epoce Namiotu zagłuszało wycie muezina. To w tej muzyce, w tym krajobrazie się wychowałam. To poprzez tę muzykę i poprzez ten pejzaż nauczyłam się, co to jest architektura, rzeźba, co to malarstwo, sztuka. To poprzez ten Kościół (następnie odrzucony) zaczęłam zadawać sobie pytanie, co to jest Dobro, co to jest Zło, na Boga… Widzisz? Kolejny raz napisałam . Przy całym moim laicyzmie, przy całym moim ateizmie, jestem tak przesiąknięta kulturą katolicką, że stanowi ona wręcz część mojego sposobu wyrażania się. (…) moje Włochy to Włochy idealne. Włochy poważne, inteligentne, godne, odważne, czyli zasługujące na szacunek. I biada tym, którzy mi będą chcieli zabrać te Włochy, Włochy, które istnieją nawet wtedy, kiedy ktoś je zagłusza, wyszydza i plugawi. Biada tym, którzy mi je ukradną, biada tym, którzy mi na nie napadną. Ponieważ czy napadną je Francuzi Napoleona, czy Austriacy Franciszka Józefa, czy Niemcy Hitlera, czy koledzy Osamy ben Ladena, jest mi wszystko jedno. Czy do inwazji użyją armat, czy pontonów – to samo”. A ja proponuję czytając zmienić tylko nazwę kraju. Na naszą.
Ks. Jacek Świątek