Kościół
Źródło: Archiwum
Źródło: Archiwum

Można odejść na zawsze, by stale być blisko

Uśmiechnięty, życzliwy, otwarty na drugiego człowieka, wrażliwy, ciepły. Wymagający nie tylko od ludzi, ale przede wszystkim od siebie. Zwyczajny i jakże niezwyczajny w swej zwyczajności. Tak o zmarłym przed miesiącem ks. Krzysztofie Czarnocie mówią parafianie, znajomi i koledzy kapłani.

Nie byliśmy na tę śmierć przygotowani – podkreślają wszyscy, którzy znali proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sobieszynie. Kiedy wieczorem 29 maja zaczęły dochodzić pierwsze wieści o śmierci ks. K. Czarnoty, wielu zareagowało szokiem, niedowierzaniem. Wszyscy liczyli, iż to jakaś fatalna pomyłka, a ks. Krzysztof za chwilę wejdzie uśmiechnięty do kościoła, by odprawić wieczorną Mszę św. Tak się jednak nie stało. Kilka godzin wcześniej, ok. 14.35, na łuku drogi krajowej nr 19 między Łosicami a Międzyrzecem Podlaskim w miejscowości Kopce auto ks. Czarnoty zderzyło się czołowo z ciężarówką. Kapłan nie miał szans. W wyniku odniesionych obrażeń zginął na miejscu.

Niezwyczajny w swej zwyczajności

Z drobiazgów życiowych wykonywanych wielkim sercem powstaje wielkość człowieka. Taki obraz osoby i kapłana wyłania się ze wspomnień mieszkańców Sobieszyna. – Bardzo brakuje nam ks. Krzysztofa. Wiadomość o jego śmierci była dla całej wsi ogromnym ciosem, po którym wciąż nie możemy się podnieść. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł