Historia
Źródło: ARCHWIUM
Źródło: ARCHWIUM

Niepokorni, niezłomni, wyklęci

Mechanizm długofalowego działania komunistów w celu zohydzenia w oczach społeczeństwa ludzi walczących z sowietyzacją Polski ilustruje wypowiedź mjr. Wiktora Herera, oficera UB, który w rozmowie z więźniem w 1948 r. powiedział: „Zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa”.

1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Proszę przypomnieć, do jakich wydarzeń nawiązuje ta data.

1 marca jest dniem pamięci wszystkich żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którzy podjęli walkę z narzuconą siłą przez Kreml władzą komunistyczną. To data symboliczna dla żołnierzy podziemia antykomunistycznego; tego dnia 1951 r. został stracony na mocy wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie ostatni faktyczny prezes IV Zarządu Głównego Wolność i Niezawisłość ppłk Łukasz Ciepliński „Grzmot”. Natomiast V Zarząd Główny WiN został utworzony przez komunistów – była to tzw. „Operacja Cezary” – i faktycznie kontrolowany przez pracowników polskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Warto wspomnieć, że „Grzmot” został skazany na pięciokrotną karę śmierci i 30 lat pozbawienia wolności. Pozbawiono go życia strzałem z pistoletu w tył głowy w pomieszczeniach gospodarczych mokotowskiego więzienia.

Kim zatem byli ci żołnierze? Dlaczego zostali „wyklęci”?

Wejście Armii Czerwonej w 1944 r. dla Polski i mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej nie oznaczało automatycznie wyzwolenia. Po ciemnej „nocy” okupacji hitlerowskiej, zostali poddani terrorowi w wydaniu komunistycznym. Brutalne represje przy wprowadzaniu nowego porządku komunistycznego w krajach opanowanych przez ZSRR skłoniły wielu ludzi do refleksji, że należy czynnie, z bronią w ręku, przeciwstawić się sowietyzacji państw i w ten sposób zaświadczyć o woli życia w niepodległych państwach, mam tutaj na myśli działania antysowieckie „braci leśnych” w Estonii, Łotwie, Litwie i polskich „żołnierzy wyklętych”. Powstały zbrojne oddziały, które zostały brutalnie spacyfikowane przez komunistów, ale walka na przetrwanie trwała do późnych lat 50 XX w. Pojedynczy żołnierze trwali w oporze jeszcze dłużej, znamienny jest przykład polskiego żołnierza „wyklętego” Józefa Franczaka. „Lalek” odebrał sobie życie po otoczeniu bunkra przez grupę funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i ZOMO w 1963 r. Ewenementem – jeśli chodzi o trwanie w oporze w krajach objętych sowietyzacją – jest walczący z bronią w ręku ostatni „leśny brat” z rozbitego oddziału Jaana Rootsa-August Sabbe z Estonii, który poległ w trakcie próby aresztowania przez funkcjonariuszy KGB 28 czerwca 1978 r.

Dlaczego tak długo trzeba było czekać na przywrócenie czci należnej tym, którzy po II wojnie światowej stawiali opór wobec sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR?

Mimo że minęło z górą 60 lat, to wiedza o tamtych wydarzeniach jest nadal niepełna. Zwłaszcza w potocznej świadomości nadal pokutują fałszywe sądy, stereotypy, które są śladem po komunistycznej propagandzie. Do ich ugruntowania w społeczeństwie przyczynili się historycy w okresie PRL, którzy pisali prace utrwalające przez prawie pół wieku „epokę walki o utrwalenie władzy ludowej”. Przez ten czas stworzyli fałszywy obraz historii lat 1944-1956, który trafił do podręczników szkolnych, słowników historii Polski, encyklopedii i okolicznościowych artykułów prasowych. Mechanizm długofalowego działania komunistów w celu zohydzenia w oczach społeczeństwa ludzi walczących z sowietyzacją Polski ilustruje wypowiedź mjr. Wiktora Herera, oficera UB, który w rozmowie z więźniem w 1948 r. powiedział: „Zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa”. Żeby uświadomić, jak silna była komunistyczna propaganda i jaki miała wydźwięk, przytoczę przykład wypowiedzi polityka z 1991 r. Na pytanie, czy w wolnej Polsce uzyskają przywileje kombatanckie żołnierze Wehrmachtu, UPA i NSZ, ówczesny szef Kancelarii Prezydenta Jacek Merkel odpowiedział: „Nie. Skądże takie pytanie? Służba w obcej armii nie jest brana pod uwagę”. Nic dodać, nic ująć.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że byli epigonami członków Armii Krajowej, a ich działalność miała charakter marginalny. Zgodzi się Pan z tą opinią? Jakie formy działalności podejmowali „wyklęci”?

To jest trudne pytanie. Z pewnością żołnierze „wyklęci” byli spadkobiercami etosu żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Mówiąc o marginalnym charakterze ich działalności, trzeba sobie uzmysłowić, że na naszych terenach przed ofensywą zimową w styczniu 1945 r. stacjonowały 2 mln żołnierzy ACz uzbrojonych w broń pancerną, lotnictwo i zaprawionych w bojach na froncie wschodnim. Trudno więc mówić o szerokim zakresie działań zbrojnych podziemia. Żołnierze podziemia podejmowali działania o charakterze samoobronnym, likwidując szczególnie uciążliwych dla lokalnej społeczności funkcjonariuszy UB, agentów. Do działań spektakularnych należy zaliczyć ujęcie przez oddział podziemia 16 maja 1945 r. Naczelnika Zarządu Wojsk Chemicznych ACz gen. mjr. Kubasowa pod Mordami. Był to poważny sukces propagandowy podziemia w powiecie siedleckim. Sprawa stała się na tyle poważna, że o tym został powiadomiony doradca przy MBP gen. lejtnant Nikołaj Seliwanowski.

Czy książkę „Najpierw popili sobie w urzędzie” traktuje Pan jako swój wkład w przywracanie pamięci o „wyklętych”? Jak wyglądał antykomunistyczny ruch oporu w naszym regionie?

Tak. Mimo że od wydarzeń minęło ponad 60 lat, nie powstała praca, która starałaby dokonać rekonstrukcji tej potwornej zbrodni, noszącej znamiona ludobójstwa. Książka ukazuje wydarzenia, które rozegrały się w nocy z 12 na 13 kwietnia 1945 r. w Siedlcach. Wtedy to funkcjonariusze z PUBP w Siedlcach, bez wyroku sądowego, bezpodstawnie wyciągnęli z mieszkań i zamordowali 16 młodych konspiratorów z AK i NSZ, a ciała ich rozrzucili na rogatkach miasta. Najmłodszą ofiarą był 17-letni Zbigniew Szczuka, który tego dnia przygotowywał się do matury w Gimnazjum im. Bolesława Prusa w Siedlcach, syn zasłużonego siedleckiego aptekarza, konspiratora związanego z Obozem Narodowym Albina Szczuki.

Muszę powiedzieć, że opór antykomunistyczny na terenie powiatu siedleckiego był bardzo intensywny. Według moich ustaleń, z rąk podziemia zginęło ponad 150 osób; ta liczba stanowi 0,7% ogółu strat poniesionych z rąk podziemia w Polsce w latach 1944-1956. Ostrze podziemia było skierowane przede wszystkim w funkcjonariuszy UB i MO, członków PPR/PZPR i agenturę będącą na usługach UB.

Jak ocenia Pan naszą świadomość o tym powojennym rozdziale historii Polski? Wydaje się, że wiemy mało, bo w literaturze czy filmie brakuje tematu „wyklętych”; nie mówi się też o nich na lekcjach historii.

Z przykrością muszę stwierdzić, że zwłaszcza wśród młodego pokolenia wiedza o historii Polski 1944-1956 jest zaledwie dostateczna. O ile komuniści w literaturze, filmie – warto wymienić takie tytuły jak „Cień” Jerzego Kawalerowicza czy „Ogniomistrza Kalenia” Czesława i Ewy Petelskich – przedstawiali żołnierzy podziemia jako rabusiów, bandytów, pozbawionych ludzkich uczuć wykolejeńców, to w wolnej, demokratycznej Polsce niewiele zrobiono, aby odkłamać historię żołnierzy „wyklętych”. Brak jest filmów, które by pokazywały pozytywny wizerunek. Pojawiają się pierwsze filmy przyczynkarskie, np. „Pamięć – Narodowe Siły Zbrojne” w reżyserii Iwony Bartólewskiej czy wyreżyserowani w 2008 r. przez Joannę Maro „Żołnierze wyklęci”, ale jest to kropla w morzu.

W momencie powstania Instytutu Pamięci Narodowej młode i średnie pokolenie badaczy dziejów najnowszych Polski zaczęło sięgać do materiałów źródłowych, więc ich prace ukazują niezdeformowany obraz działalności podziemia antykomunistycznego. W tym miejscu warto wymienić „Atlas podziemia niepodległościowego 1944-1956”, który sumuje dorobek polskich żołnierzy „wyklętych” zgodnie z najnowszymi badaniami historycznymi. Historycy z IPN starają się dotrzeć również do młodzieży, popularyzując i przybliżając lata powojenne w formie komiksów, najbardziej znane tytuły to „Wbrew nadziei. Opowieść o Łukaszu Cieplińskim ps. „Pług”, czy „Uwolnić więźniów” – ukazujący akcję żołnierzy AK 13 grudnia 1944 r. i uwolnienie z więzienia w Brzozowie aresztowanych członków podziemia.

Najnowsza reforma szkolna odcięła młodzież gimnazjalną od wiedzy o dziejach najnowszych. W gimnazjum wiedzę z historii uczniowie kończą na 1918 r. Zła narracja płynąca z góry, z Ministerstwa Edukacji Narodowej, zubaża młode pokolenie o wiedzę z historii najnowszej, deformuje obraz żołnierza podziemia antykomunistycznego; nadal pokutuje stworzony przez komunistów stereotyp tegoż żołnierza – bandyty, rabusia. A przecież nie o to chodziło tym, którzy po 1989 r. żądali odkłamania historii najnowszej i podręczników.

Dziękuję za rozmowę.


O ROZMÓWCY

Dr Wiesław Charczuk – historyk dziejów najnowszych, regionalista, badacz dziejów Obozu Narodowego i podziemia niepodległościowego na Południowym Podlasiu i Wschodnim Mazowszu w latach 1944-1956 oraz dziejów polskiego aparatu bezpieczeństwa 1944-1956. Naukowo związany jest z Instytutem Nauk Społecznych i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.

Monika Lipińska