Sukcesy kosztują
Rozwój sportu w Siedlcach, a głównie gier zespołowych, przeszedł w ostatnich latach najśmielsze oczekiwania. Zbliżający się ku końcowi 2014 r. zaowocował kolejnymi znaczącymi sukcesami, co stawia miasto w czołówce krajowej.
Pod tym względem Siedlce mogą śmiało rywalizować z większymi aglomeracjami.
W mijającym roku po największe laury sięgnęli: rugbiści MKS Pogoń, zdobywając tytuł wicemistrzów Polski, tenisiści stołowi tego klubu, wywalczając I i II-ligowe paszporty, MKK z historycznym awansem do Tauron Basket Ligi – elity polskiej koszykówki żeńskiej, siatkarze KPS, zajmując drugie miejsce w I lidze, do grona I ligowego basketu mężczyzn powrócił też SKK. Największym echem odbił się bez wątpienia awans piłkarzy MKP Pogoń na zaplecze ekstraklasy. Należy też wspomnieć o drugim zespole, który wywalczył przepustkę do III ligi, co jeszcze do niedawna było marzeniem i celem pierwszej drużyny.
Z kolei w sportach indywidualnych najatrakcyjniejsze dokonania na arenie krajowej i międzynarodowej zanotowali: narciarz biegowy Maciej Staręga (UKS Rawa Siedlce), Wioleta Jastrzębska (podnoszenie ciężarów WLKS), Tomasz Jaszczuk (lekkoatletyka, MKS Pogoń) oraz przedstawiciele sportów walki – Maciej Garbaczewski (TKKF), Katarzyna Posiadała i Judyta Niepogoda (obie Gladiator). Nie można zapomnieć o sztangistach WLKS, które zdobyły Drużynowy Puchar Polski.
Do tych wszystkich sukcesów bez wątpienia przyczyniły się decyzje władz miasta. Samorządowcy zawsze chętnie wspierali finansowo sportowców. To była podstawa, która napędziła koniunkturę. Do tego pojawili się zaangażowani działacze i sponsorzy, rozrosła się także miejska infrastruktura sportowa. Stworzone warunki szybko przyniosły efekty. Kto wie, czy nie są to złote lata siedleckiego sportu?
Utrzymać stan
Jednak sukcesy kosztują. Siedlecki sport z posiadanych środków praktycznie wycisnął wszystko, co się dało. By utrzymać obecny poziom, nie mówiąc o dalszym postępie, trzeba kolejnych nakładów. Będący strategicznym sponsorem budżet miejski nie jest z gumy i nie rozciągnie się, zwłaszcza w obecnej sytuacji ekonomicznej. Pozyskanie zewnętrznych środków też jest trudne. Na nowych sponsorów również nie ma co liczyć.
W tej sytuacji władze miasta i kluby muszą poszukać odpowiedzi na pytanie: jak poradzić sobie w tej sytuacji, nie obniżając obecnego poziomu sportowego?
Decydentów czekają zatem poważne decyzje, trzeba bowiem wybrać optymalny wariant finansowy poszczególnych dyscyplin, nie zapominając jednak o możliwościach finansowych.
Należy mieć nadzieję, że nie dojdzie obniżenia nakładu środków, nie mówiąc już o drastycznym ich cięciu.
Gdyby tak się stało, czeka nas powrót do czasów, gdy na sportowej mapie Polski Siedlce nie znaczyły zbyt wiele. Warto pamiętać, iż wszystko, co do tej pory osiągnięto, można szybko stracić, a na odbudowanie sukcesów trzeba naprawdę dużych nakładów.
Rewelacja z Mińska
Rozmowa z Januszem Puchalskim, trenerem piłkarzy IV-ligowej Mazovii Mińsk Mazowiecki.
Ku zaskoczeniu wszystkich Mińska Mazovia była rewelacją rundy jesiennej IV ligi na Mazowszu w grupie północnej. Nikt się tego nie spodziewał…
Rzeczywiście staliśmy się rewelacją i wszyscy gratulują nam dobrej postawy w rozgrywkach. Sam nie spodziewałem się tak wysokiego miejsca i osiągnięcia tylu punktów. Chcieliśmy tylko utrzymać się w lidze. Wyniki przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Jednak wzrosły też oczekiwania kibiców. W tej sytuacji presja w rundzie wiosennej będzie naprawdę duża.
Jakie czynniki zadecydowały o tym, że Mazovia jest tak wysoko?
Wielu moich rozmówców, gratulując dobrej postawy Mazovii, stwierdzało, że zdobyliśmy w rundzie jesiennej więcej punktów niż w przeszłości inne kluby z naszego regionu w całym cyklu rozgrywkowym. Dobra postawa zespołu wynikała przed wszystkim z podejścia zawodników, które zdecydowanie różniło się od tego z klasy okręgowej.
Czyli wyższa liga zmotywowała ich do większego wysiłku?
Zdecydowanie tak. Pochwały należą się zawodnikom, ale nie należy zapominać o władzach miasta oraz działaczach z prezesem Andrzejem Kuciem na czele. Wszyscy dołożyli starań, by delikatnie wzmocnić skład. Była to trafna decyzja, która m.in. zdecydowała o tym, że znaleźliśmy się w górnej połowie tabeli.
Jednak apetyt rośnie w miarę jedzeni. Teraz wszyscy będą oczekiwać dobrej gry i walki o III ligę.
Myślę, że nie odpuścimy walki o awans. Na pewno będziemy się starali, ale wiosna, biorąc pod uwagę historię beniaminków, będzie zdecydowanie trudniejsza. Należy zwrócić uwagę, że zespoły, które mają szanse na lepsze wyniki, a w obecnym układzie tabeli jest ich przynajmniej sześć, stoją przed decyzją: spróbujemy awansować, a więc wzmacniamy się. Z kolei drużyny z dołu tabeli, myśląc o utrzymaniu, zapewne zastanowią się nad zdobyciem nowych graczy. W tej sytuacji my też powinniśmy pozyskać dwóch czy trzech piłkarzy.
Macie już konkretne typy?
W tej chwili prowadzimy głównie rozmowy z zawodnikami, którzy grali z nami i są nam niezbędni, a mieliśmy z nimi tylko umowy półroczne. Byli bowiem wypożyczeni z innych klubów. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia z ich macierzystymi klubami. Widzimy bowiem, iż środowisko docenia nas jako drużynę wiodącą w regionie i chce nam pomóc.
Czy są zawodnicy w Mazovii, którzy mogliby zagrać w wyższej lidze, przynajmniej w III?
Owszem, są. Chciałbym natomiast wyróżnić za występy w IV lidze: Pawła Matłacza, Alana Grabka, Michała Hermana, Jarosława Krajewskiego, Bartka Kozakiewicza, który przeszedł do nas z Polonii Warszawa, Rafała Słowika i Michała Bondarę.
To raczej doświadczeni piłkarze. Kto z młodzieży zasługuje na wyróżnienie?
Naszą największą nadzieją jest Daniel Smuga, który może zajść naprawdę daleko. Zainteresowanie tym zawodnikiem jest duże. Wysoko oceniam też Karola Wójcika i Marcina Kowalczyka. Mają duże szanse na sukces, ale w dużej mierze ich los zależy od menedżerów. Przykładem niech będzie Robert Lewandowski, który swego czasu nie reprezentował odpowiednich możliwości, a dzisiaj jest piłkarzem światowego formatu.
Dziękuje z rozmowę.
Andrzej Materski