Tabu
Tak mi się przynajmniej wydawało. A tu taka niespodzianka. Odpowiedź dostałam, zanim jeszcze zdążyłam wyartykułować swoje zdziwienie. Otóż zostałam zaklasyfikowana do „sekty smoleńskiej”, która od pięciu lat nieustannie - zdaniem mojej rozmówczyni - prowokuje Putina.
„Po co, skoro wszystko od dawna wiadomo? A nawet jeśli prawda jest inna, to co z nią zrobisz?” „Prawda nas wyzwoli’ – rzuciłam odruchowo. „Albo zrobi z nas niewolników” – zaoponowała.
Dosyć często wypowiadam zakazane w pewnych kręgach słowo Smoleńsk. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego jest zakazane. A może zrozumieć potrafię, tylko nie mogę w taki powód uwierzyć. Tak jak i w reakcję – czy raczej brak reakcji – obywateli, którzy dali sobie wmówić, że tylko oszołomy kwestionują werdykt Anodiny. Którzy odrzucają wszystkie pytania. Prawdę mówiąc, nie trzeba wielu pytań. Wystarczy jedno – do elity rządzącej – o strach przed umiędzynarodowieniem śledztwa. Argumenty typu, że to by uwłaczało naszej suwerenności, trudno już nawet między bajki włożyć. Podobnie jak te o koncepcji urbanistycznej Warszawy, do której pomnik ofiar Smoleńska pasuje tylko na pętli autobusowej, w dodatku na nie wiadomo jak/czy prawnie unormowanej działce. Ale przecież można grać argumentami o dobrej woli rządzących i złej rodzin smoleńskich, które „nie wiadomo, czego chcą, żadna lokalizacja im nie odpowiada”. Wszak jest pomnik na Powązkach, więc gdzie tu problem?
No, skoro tak, to może wszystkie pomniki na Powązki przenieśmy. Będzie już zupełnie bez problemu. W punktach centralnych zostawmy palmę, tęczę, może jeszcze postawmy statuę jakiegoś gendera.
Prezydent Warszawy proponowany pomnik światła kojarzy się z nazizmem. Dobre zagranie. Jeszcze tylko dołożyć okładkę „Newsweeka” z ordynarnym przesłaniem, że Jarosław Kaczyński to zamachowiec i wyborcza punktacja szybuje. Choć trudno uwierzyć, to jednak okazuje się, że długo można Smoleńskiem grać, zrzucając całą winę na tych, którzy niczego poza prawdą nie chcą.
Nie lubię prezydenta Komorowskiego, ale to nie znaczy, że w analogicznej sytuacji nie domagałabym się wyjaśnienia sprawy. Nie lubię prezydenta Europy, który – bądź co bądź Polak – w rocznicę Smoleńska nie wykonał nawet najmniejszego gestu upamiętnienia tragedii. Ale to nie znaczy, że uwierzyłabym MAKowsko-Millerowemu śledztwu.
Cóż jest prawdą? – niczym Piłat filozofuje wielu. To proste. Prawdą jest domaganie się rzetelnego śledztwa. Prawdą jest pozwolenie na nie. Prawdą jest to, że w centrum Warszawy do dziś mamy rosyjską enklawę, że do dziś straszą (!) budynki po byłej ambasadzie ZSRR, których przez lata nie potrafimy odebrać Rosjanom.
Czy kiedyś odbierzemy bagatelizowane przez sprawujących aktualnie władzę czarne skrzynki i wrak? Czy potrafimy stanąć w obliczu prawdy – jaka by nie była? Czy pozwolimy wreszcie na spokój umarłym?
I jeszcze – a’ propos niewolnictwa… „Własne tylko upodlenie ducha ugina wolnych szyję do łańcucha”. Nie wolno nam o tym zapomnieć.
Anna Wolańska