Babciu, to nie twój wnuczek! Dziadku, to nie policjant!
Na początku czerwca do 76-letniej siedlczanki zadzwonił podający się za jej syna mężczyzna. Powiedział kobiecie, że jest sprawcą wypadku i potrzebuje pieniędzy na pokrycie wyrządzonych szkód. Jego słowa potwierdził wspólnik w oszustwie, który przedstawił się jako funkcjonariusz policji. Kobieta, chcąc ratować „syna” z opresji, oddała złodziejom 15 tys. zł. W podobnych okolicznościach 20 tys. zł straciła niedawno inna 66-latka z Siedlec. 86-letnia mieszkanka Mazowsza przekazała fałszywej wnuczce kilka tysięcy złotych, choć… nigdy nie była niczyją babcią. Kiedy zapytano, dlaczego dała pieniądze, skoro nie miała wnuków, seniorka odpowiedziała rozbrajająco: „Ale zawsze chciałam mieć”. Jak to możliwe, że mimo tylu przestróg, apeli policji oszuści wciąż zbierają żniwo?
Wciąż za dużo
– Przestępcy wykorzystują fakt, że starsi ludzie stosunkowo szybko nabierają zaufania do nowo poznanych osób i nawet jeśli słyszeli o podobnych kradzieżach, to nie biorą pod uwagę, że to właśnie na nich może być zastawiona pułapka. Po za tym oszuści stosują coraz bardziej wyrafinowane sposoby – odpowiada oficer prasowy siedleckiej policji podinsp. Jerzy Długosz. Ponadto osoby starsze są bardzo przywiązane do rodziny, a dodatkowo wiele jest wśród nich ludzi samotnych, którzy czekają, by rodzina sobie o nich przypomniała. I kiedy nagle ta rodzina jest w potrzebie, seniorom wyłącza się racjonalne myślenie. – Niedawno w ciągu tylko jednego tygodnia otrzymaliśmy 20 zgłoszeń o próbach wyłudzenia pieniędzy. Niestety jedna z nich okazała się skuteczna. Wprawdzie liczba podobnych przestępstw w ostatnim czasie spadła, co dowodzi, że zwiększyła się świadomość społeczna w tej kwestii, to jednak oszustw wciąż jest za dużo – przyznaje J. Długosz.
Anatomia oszustwa
Oszuści starannie wybierają swoje ofiary. Najczęściej ze starej książki telefonicznej. Imię obowiązkowo staroświeckie. Aniela, Rozalia, Kazimierz. Następnie dzwonią pod podany numer stacjonarny. Złodziej pierwszy się rozłącza, jeśli okazuje się, że imię go zmyliło i po drugiej stronie nie ma staruszka. Młody głos równa się młoda osoba, a co za tym idzie – zdaniem sprawców – mniej łatwowierna. Jeśli trafią na starszą, zaczyna się psychologiczna gra. „Babciu miałem wypadek, potrzebuję pieniędzy” – mówi głos w słuchawce. „Pawełku, to ty?” – pyta zaniepokojona seniorka rodu. Policjanci podkreślają, że oszuści nic nie wiedzą o swoich ofiarach poza tym, co mogą znaleźć w książce telefonicznej. Dlatego prowadzą rozmowę w specyficzny sposób, tak aby potencjalny poszkodowany sam domyślił się i „zgadł”, z kim rozmawia. „Ja, babciu. Miałem wypadek. Nic mi nie jest, ale mam problem” – odpowiada „wnuczek”. A od kłopotów zawsze wybawiają pieniądze. To drugi powód – prócz naiwności – dlaczego przestępcy celują w osoby starsze. Bo trzymają dużą gotówkę w domu. „Babciu, potrzebuję pomocy, a konkretnie pieniędzy, żeby uniknąć spawy sądowej” – tłumaczy łamiącym głosem Pawełek. Kiedy starsza osoba zdecyduje się na pomoc, „wnuczek” deklaruje, że sam przyjedzie po pieniądze. Po czym dzwoni po raz kolejny, przepraszając, że jednak nie może osobiście odebrać gotówki, i mówi, iż wyśle zaufaną osobę, której należy ją przekazać. Kochająca babcia postępuje zgodnie ze wskazówkami Pawełka. Po kilku godzinach dowiaduje się, że wnuk nie miał żadnego wypadku i w ogóle do nie dzwonił…
Na funkcjonariusza CBŚ
Jednak przysłowiowa metoda „na wnuczka” ewoluowała. – Złodzieje dokładnie wiedzą, które metody oszustw już nie działają i dostosowują je do obecnych czasów – tłumaczy podinsp. J. Długosz.
Jak to się dokładnie odbywa? Senior odbiera telefon stacjonarny. W słuchawce odzywa się wnuczek, prosząc o finansową pomoc. Dziadek, mając w pamięci niedawny komunikat policji o tego typu oszustwach, mówi, że nie da się nabrać i zadowolony odkłada słuchawkę. Tymczasem po kilku minutach znowu odzywa się dzwonek. Okazuje się, że to policjant lub funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego lub Centralnego Biura Antykorupcyjnego z pytaniem: „Czy przed chwilą odebrał pan telefon od osoby podającej się za wnuczka?”. Gdy senior odpowiada, że tak, rzekomy policjant tłumaczy rozmówcy, że jest on potencjalną ofiarą oszustwa. Mówi, że poprzedni telefon był próbą wyłudzenia pieniędzy, informując, iż sprawca został namierzony, a także, że prowadzona jest akcja mająca na celu rozpracowanie grupy przestępczej i prosi, by pomóc w zatrzymaniu złodziei oszukujących starszych ludzi na tzw. wnuczka. Ma ona polegać na przekazaniu gotówki wyznaczonej osobie lub przelaniu jej na wskazane konto. Kiedy osoba się zgadza, przestępca podaje jej fałszywy numer legitymacji służbowej. Wyjaśnia, iż to rozwieje wątpliwości. Prosi też o numer telefonu komórkowego, a następnie o rozłączenie i ponowne wybranie numeru alarmowego 997.
Przestępca się nie rozłącza
– Problem w tym, że przestępcy nie rozłączają się. Zdarza się więc, iż ofiara wybiera w telefonie numer 997, nie wiedząc, że wciąż ma na linii złodziei. Tak się często dzieje szczególnie w starszych typach aparatów stacjonarnych. Wówczas oszust przekazuje tylko słuchawkę wspólnikowi, który, podszywając się pod funkcjonariusza, potwierdza prowadzoną akcję oraz instruuje, by wykonywać wszystkie polecenia policji. Oczywiście po przekazaniu gotówki kontakt się urywa – wyjaśnia J. Długosz.
W ten sposób oszczędności straciła mieszkanka Siedlec, której podający się za policjanta oszust kazał przynieść pieniądze do domu, a następnie w reklamówce wyrzucić z okna na trawnik. W chwili odbierania gotówki przez rzekomego złodzieja, policja miała go zatrzymać. Zalecono seniorce, by w żadnym wypadku nie wyglądała przez okno, bo podczas akcji być może trzeba będzie użyć broni, w związku z tym zrobi się niebezpiecznie. Obiecano również, iż po złapaniu oszusta na gorącym uczynku, kobiecie zostaną zwrócone wszystkie środki. Tak się, oczywiście, nie stało. Późnym popołudniem starsza pani zadzwoniła do komendy z pytaniem, kiedy otrzyma swoje pieniądze. Gdy policjanci powiedzieli, że nie było żadnej akcji, zrozumiała, że została oszukana. Tak samo dorobek swojego życia straciło pewne małżeństwo, którym rzekomo mundurowi kazali położyć banknoty przy jednym z siedleckich śmietników, aby na gorącym uczynku zatrzymać złodzieja.
Udoskonalone metody
Przestępcy stale udoskonalają swoje metody, np. ostrzegając, iż nasze oszczędności na koncie bankowym są zagrożone atakiem hackerskim i należy je natychmiast wypłacić i też przekazać policjantowi.
Bywa też, że przedstawiają się jako oficerowie policji lub CBŚ, ścigający groźnych przestępców finansowych, którzy swoje wtyczki mają także w bankach. Dlatego proszą o pomoc i dyskrecję. Tajne zadanie starszej osoby polega na tym, że idzie do banku, wybiera pieniądze i zostawia je we wskazanym miejscu. Oszuści zapewniają, że operacja jest pod pełną kontrolą, zaś wypłacającym gotówkę nic nie grozi, ponieważ w banku będą na nich czekały banknoty fałszywe lub prawdziwe, ale specjalnie oznakowane.
Sprawcy wywierają na ofiarach presję czasu. Nie dają chwili na zastanowienie się czy sprawdzenie informacji o dzwoniącym. Przekonują starsze osoby, że ich pieniądze pomogą w schwytaniu przestępców. Mówią, że gotówka przechowywana na koncie nie jest bezpieczna, a oszust ma do nich łatwy dostęp. Przestępcy, podając się za funkcjonariuszy, grożą konsekwencjami prawnymi, jeżeli ich rozmówca nie będzie współpracował.
– Należy zapamiętać, że podczas swych działań policja nigdy nie posługuje się pieniędzmi należącymi do prywatnych osób. Jeżeli więc osoba podająca się za funkcjonariusza czy urzędnika chce wykorzystać naszą gotówkę, jest to ewidentne oszustwo – uczula podinsp. J. Długosz.
Co więc robić, by upewnić się, że nie mamy do czynienia z przestępcami? – Dzwonić na policję – odpowiada rzecznik prasowy siedleckiej komendy. – Trzeba jednak upewnić się, że połączenie zostało przerwane, czyli przed wybraniem numeru zaczekać na ciągły sygnał w słuchawce. Albo zadzwonić z telefonu komórkowego – radzi, zwracając uwagę, że oszuści, kiedy uda im się już nakłonić potencjalną ofiarę do pójścia do banku, proszą, by nie przerywała połączenia komórkowego, bo potem trudno będzie je nawiązać. W rzeczywistości chodzi o to, by mogli słyszeć, co dzieje się przy okienku, czy przypadkiem nie powiadomiono policji, a także, by poszkodowany nie mógł zadzwonić do kogoś z rodziny.
Uwaga na domokrążców i „panów z gazowni”
Kontakt telefoniczny to nie jedyna metoda działania przestępców. Zdarzają się kradzieże „na panów z gazowni”, „na hydraulika”, „na nową sąsiadkę” albo „sympatycznego rozmówcę z ulicy”, „na pracownicę opieki społecznej”. – Nie wpuszczajmy też nieznajomych osób, które pukają do naszych drzwi i oferują nam sprzedaż różnych artykułów – ostrzega J. Długosz.
Wciąż popularna jest metoda na tzw. koc, tzn. złodziej proponuje kupno po okazyjnej cenie kołdry lub koca, prezentując towar tak, aby zakryć to, co robi jego wspólnik, który plądruje mieszkanie. Należy uważać też na osoby proszące o rozmienienie pieniędzy. – Kiedy senior idzie do skrytki, w której trzyma gotówkę i wartościowe przedmioty, jest bacznie obserwowany. Gdy przynosi banknoty, gość pyta, czy mógłby zostać poczęstowany szklanką wody. Gospodarz zgadza się i idzie do kuchni, a w tym czasie złodziej zabiera oszczędności – podaje przykład podinsp. Długosz.
Nie daj się zmanipulować
Najlepszym środkiem zapobiegawczym jest uświadamianie seniorom, by nie wpuszczali do domu nikogo obcego, a gdy ktoś dzwoni i prosi o pieniądze, należy natychmiast odłożyć słuchawkę. Nie wdawać się w rozmowę, by nie dać się zmanipulować.
– Co ważne, oszust nie wygląda jak oszust. Potrafi doskonale dobrać ubiór do sytuacji, zakamuflować się – przestrzega J. Długosz, apelując, by o wszelkich podejrzanych sytuacjach informować stróżów prawa, dzwonić do dzielnicowych lub pod 997 i skontaktować się z rodziną – tą prawdziwą. A gdy stanie się najgorsze – mimo wstydu i obaw – zgłaszać się na policję. – Rozpracowujemy oszustów dość skutecznie, ale do tego potrzebujemy jak najwięcej informacji – dodaje policjant.
MD