Vendetta czy victoria
W czasie ostatnich demonstracji przeciwko wprowadzaniu zmian w ustroju sądownictwa polskiego ów gest został przypomniany przez manifestantów, a nawet zmieniony dla potrzeb doraźnego wyrażenia własnych przekonań, gdyż wzniesienie trzech palców miało oznaczać żądanie od głowy państwa zawetowania wszystkich trzech ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości.
Symbolika gestów nie tylko skraca konieczność długich wywodów, co w erze emotikonów nie jest już tak zrozumiałe. Przede wszystkim stanowi zasadniczy element nawiązywania bliskiej łączności i szybkiego odróżniania swoich od innych. Stanowi element prostej i zwięzłej komunikacji, dzięki której można sprawnie odnaleźć się na poziomie wartości wspólnych. Może jednak stanowić także element oszustwa, gdy jest wykorzystywana do innych celów niż czysto ideowe porozumienie między ludźmi.
Jak to nigdy nie wiadomo
Sprawa weta prezydenckiego wobec dwóch ustaw: o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym zdaje się powoli rozgrzewać nie tylko przeciwników dzisiejszej władzy. Wszyscy opozycyjni wobec niej politycy i komentatorzy oraz znaczna część sprzyjających obecnemu układowi parlamentarnemu dziennikarzy wieszczą zarysowanie się linii w obozie władzy, mającej stać się przyczyną szybkiego i nieuchronnego podziału. O ile w przypadku tych pierwszych takie stwierdzenie budzi olbrzymią nadzieję na rychłe i przedterminowe wybory, o tyle ci drudzy z wielką troską zastanawiają się, czy taka możliwość jest w zasięgu ręki. Cóż, nawet wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy zdają się być symptomem takiego scenariusza. Słynny już dzisiaj wywiad, jakiego udzielił minister sprawiedliwości, czy też wypowiedzi Marka Suskiego (potem stonowane) zdają się iść po tej linii. Zresztą odpowiedzi Pałacu Prezydenckiego też nie są nastawione gołębio. W całości rozsądkowym głosem wydaje się wypowiedź Jarosława Gowina, który stwierdził wyraźnie, iż jego ugrupowanie poparło reformę tylko ze względu na konieczną do reformy państwa jedność obozu prawicowego. Zastanówmy się jednak przez chwilę nad zasadniczym problemem: czy weto prezydenckie dotyczy imponderabilii, czy też pewnych kwestii – choć ważkich materią, to jednak czysto technicznych? Prezydent nie kwestionuje zasadniczej dla reformy wymiaru sprawiedliwości sprawy kontroli nad sądami. Jest ona konieczna chociażby dlatego, iż rzeczywistość ostatnich lat wykazała dostatecznie jasno, że sam samorząd sędziowski nie jest w stanie pokonać własnego korporacyjnego charakteru. Wydaje się z komentarzy płynących od głowy państwa, że skłania się jedynie ku przeniesieniu mechanizmu kontrolnego z poziomu władzy wykonawczej na władzę ustawodawczą. Oczywiście ma to swoje dobre i złe strony. Władza ustawodawcza jest elementem bardziej umocowanym w mechanizmie demokratycznym niż władza wykonawcza. Wprowadzenie zasady 2/3 głosów daje możliwość umocowania kontroli nad wymiarem sprawiedliwości w ramach wyborczego mechanizmu demokratycznego. Z drugiej zaś strony władza wykonawcza jest władzą bardziej mobilną i mogącą wykazać się większą szybkością podejmowania decyzji. Mimo tych dywagacji jasnym wydaje się, że imponderabilia zostają zachowane, zaś spór dotyczy kwestii drugorzędnej. Można ją było rozwiązać wcześniej, ale widać znowu ludzkie wady dały o sobie znać. Więc tutaj raczej trudno szukać rowu tektonicznego na prawicy.
Zaczęła się dziwna gra
Gdzie więc przechodzi ów podział? Prawdopodobnie jest on związany z emocjami i marzeniami poszczególnych polityków w samej Zjednoczonej Prawicy. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2011 r., po przegranych wyborach prezydenckich, Zbigniew Ziobro doprowadził do podziału w łonie PiS. I nie chodzi tutaj o oskarżanie samego ministra sprawiedliwości czy też jego otoczenia. Ambicje do przewodzenia tej czy innej organizacji są jak najbardziej dobre, gdy idzie o jej sprawne działanie. Jednakże panowanie emocji w tej sferze jest cokolwiek zdradliwe. Chociażby dlatego, że każdą porażkę odbierać się będzie indywidualnie, a tutaj już krótka droga od zwycięstwa do zemsty. Niestety – wymiana ciosów w ramach obozu władzy wskazuje na to, iż właśnie z tym klasykiem mamy do czynienia. I jest to tyle niezrozumiałe, że spór nie dotyczy tego, co zasadnicze, ale tego, co związane jest z mechaniką czy też techniką władzy. Zygmunt Freud twierdził, że zaślepienie emocjonalne zmysłowe jest tak silne, że nie pozwala zapanować racjonalnym i ideowym związkom międzyludzkim. Więc obawy o stałość koalicji Zjednoczonej Prawicy są jak najbardziej uzasadnione. Nadzieją jest jednak trzeźwość myślenia. Prawa strona zbyt długo czekała na możliwość prowadzenia spraw krajowych, by teraz przez ambicje doprowadzić do kolejnej planktonizacji i odejścia w niebyt polityczny. A konieczność reformy państwa jest tak wielka, że wydaje się możliwe do pokonania to, co płynie z ludzkich ambicji. Do tego potrzeba jednak dwóch rzeczy.
O twe serce walka wre
Wydaje się koniecznym poluzowanie kanclerskiego sposobu zarządzania prawicą i przejścia do metod bardziej frakcyjno-płaszczyznowych. Innymi słowy: w ramach obozu dzisiejszej władzy dyskusja i debata (nawet najbardziej zażarte) winny dokonywać się bez naruszania spraw zasadniczych. Może powinna ona być publicznie dostępna, ale to już sprawa do rozwiązań partyjnych. Natomiast poza samym obozem prawicowym stanowisko winno być jedno i popierane przez wszystkich. Dzięki temu osiągnie się przynajmniej sprawność reformowania państwa. Choć nie należy również zapominać, że pokazanie pewnych różnic w technice – przy zachowaniu jedności w sferze wartości – pozwoli także na pokazanie ludzkiej twarzy posiadających dzisiaj władzę i przez to zbliży ich do elektoratu. Nie będą postrzegani jako maszynka do głosowania, ale jako ludzie posiadający własne zdanie i zjednoczeni w poglądach. Dlatego lepiej odrzucić emocje, przestać grać zdruzgotaną brakiem niewinności panienkę i zacząć nawet w różnicach osiągać cele zasadnicze. A to sprawi, że będzie można podnieść znowu dwa palce w geście zwycięstwa, a nie trzymać je na znak vendetty.
Ks. Jacek Świątek