Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Teoretycznie możliwe

Ze zdumieniem nieraz przecieram oczy i uszy, gdy słyszę lub widzę coś kuriozalnego w naszej przestrzeni publicznej.

W ostatni wtorek, przysłuchując się zeznaniom świadków przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, usłyszałem znienacka stwierdzenie jednego z nich, który oświadczył był wszem i wobec, iż - zgodnie z jego przekonaniami - „teoretycznie możliwym” wydawał się wiek właściciela, który w momencie przekazywania kamienicy miałby mieć blisko 130 lat. Widocznie (pomyślałem) trafiłem na człowieka wierzącego dosłownie w teksty biblijne, zwłaszcza te mówiące o wieku niejakiego Matuzalema. „Teoretycznie” mogłoby mnie to cieszyć, że ktoś w tak dosłowny sposób uznaje teksty Pisma Świętego.

Teoretycznie, bo nie jest powodem do radości i dumy, gdy zza nawet najświętszych przekonań przebija głupota lub cynizm.

 

Dobroczynność w cieniu kamer

Różności zdarzają się w Polsce w niedzielny dzień, gdy zbierane są datki na rzecz WOŚP. Nie zamierzam krytykować tu jednak fundacji Jerzego Owsiaka, bo o tym pisałem już dużo wcześniej, co spotkało się nawet z zainteresowaniem samego głównodowodzącego całą akcją. Zwróciłem jednak uwagę na informacje o duchownym Kościoła polskokatolickiego, który postanowił oddać zbierane na tacę ofiary i wsypać je do puszek wolontariuszy WOŚP. Cała sprawa zapewne nie zainteresowałaby mnie, ponieważ dotyczy innego związku wyznaniowego. Jednakże szum medialny wokół tej sprawy wywołał we mnie pewne pytania. Po pierwsze: dlaczego całość tej dobroczynnej akcji dokonała się na oczach mediów? Wszak Biblia naucza, iż w dobroczynności nie chodzi o rozgłos, ale o rzeczywiste wspieranie ubogiego. Być może sam duchowny został wykorzystany przez media, a z jego gestu, tyleż dobrego, jak i niedorzecznego, uczyniono cep na pozostałych duchownych z rzymskokatolickimi na czele i przede wszystkim. Nie do końca jestem jednak przekonany, iż wspomniany duchowny polskokatolicki z Elbląga nie wiedział nic o tym, że będzie medialnie wykorzystany. Świadczą o tym chociażby zdjęcia, które pojawiły się w sieci, z momentu, gdy w czasie nabożeństwa przesypuje ofiary z tacy do puszek wspomnianych wolontariuszy. Są tacy w tym świecie, którzy dla jednej chwili zaistnienia na ekranach telewizorów są w stanie uczynić prawie wszystko. Późniejsze tłumaczenia duchownego, iż gest był podyktowany jego przebytą chorobą i korzystaniem w czasie terapii ze sprzętu medycznego z naklejonymi serduszkami WOŚP, nie są wystarczającym wytłumaczeniem medialnego zaistnienia. Drugą moją wątpliwością jest sam fakt przekazania właśnie ofiar z tacy. Nie wiem, jak jest to ustanowione w Kościele polskokatolickim, ale u rzymskich katolików taca nie jest własnością proboszcza. Dysponowanie więc nią nie leży w kwestii zachcianek lub kaprysów duchownego. Tymczasem duchowny ogłosił na początku nabożeństwa, iż ofiary składane przez wiernych przekazuje… od siebie. Ciekawym jest to, że nie przekazał on stypendium mszalnego za odprawioną intencję czy innych ofiar za posługę. Wszak to one stanowią własność duchownego i te może ofiarowywać od siebie. Trzecią moją wątpliwością jest to, iż swoją decyzją ksiądz zmusił wiernych do wsparcia tej, a nie innej organizacji. Stojący w kościele wierny miał do wyboru: dać na tacę, a przez to wesprzeć obowiązkowo WOŚP, lub też wyjść na sknerę i nic nie wrzucić do koszyka. Ten „moralny przymus” z jednej strony niweluje zasługę płynącą z dawania jałmużny, z drugiej zaś strony wykorzystany został jako narzędzie do bicia w innych duchownych i wiernych, i to dodatkowo z innych wyznań. Nieważne, czy wspiera się jakąkolwiek inną organizację charytatywną; jeśli nie dajesz na WOŚP, nie jesteś dobrym.

 

Jak dawniej w tramwajach

Podobna sytuacja miała miejsce w Rumi, gdzie na drzwiach gabinetu pewnego lekarza przylepiona została przez niego kartka z informacją, iż nie obsługuje pewnej części pacjentów (co ciekawe, tylko tych popierających jedną partię), gdyż sprzęt pochodzi od WOŚP. Problem w tym, że ten niepubliczny zakład miał podpisany kontrakt z NFZ, co obliguje go do równego traktowania pacjentów, bez stosowania wobec nich jakiejkolwiek segregacji. Zdrową okazała się reakcja dyrekcji samego NZOZ Panaceum, która po podjęciu informacji o zachowaniu swojego pracownika rozwiązała z nim umowę. Jednakże sam fakt, iż doszło do takiego zachowania lekarza, wymusza pytanie o uzasadnienie takiego działania. Przepraszam z góry za porównanie, ale można wyobrazić sobie sytuację, gdy do ofiary wypadku przyjeżdża karetka z emblematem tejże fundacji. Czy wówczas lekarz będzie nakazywał ofierze wykazanie się chociażby serduszkiem z ostatniej zbiórki, a jeśli takowym się nie wykaże, to karetka odjedzie, a pacjent będzie czekał na tę nieoznakowaną? Pan doktor z Rumi swoim zachowaniem wykazał niestety, że niektórym w całej tej akcji nie chodzi o ratowanie życia i zdrowia, ale o coś innego, bardziej merkantylnego. Powiedzenie uczy, że nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Pomijając jednakże samą fundację i zbiórkę, wykazał się również inną mentalnością. Otóż, dość łatwo przyszło mu dzielić ludzi i dokonywać segregacji wśród nich. I to segregacji z powodów politycznych. Nie wiem, ilu zwolenników PiS daje lub nie datki Jerzemu Owsiakowi. Zapewne duża ich ilość udziela coś ze swego. Pan doktor nie dysponował danymi statystycznymi na ten temat. Dokonał jednak podziału i obwieścił wszystkim, że z jego usług może korzystać tylko jedna opcja polityczna. Tę kartkę na jego drzwiach należy odczytać po prostu: „Tylko dla opozycji”, co rodzi w naszym kraju cokolwiek negatywne skojarzenia. Nie winię w tym przypadku wolontariuszy i samego zarządu serduszkowej fundacji. Oni nie mieli na to wpływu. Głupcem lub cynikiem okazał się sam pan doktor.

 

Głęboka tęsknota za rozumem

Poeta pisał, iż należy mieć serce i patrzeć w serce. Nie do końca się z nim zgadzam. Dla własnych potrzeb jego wypowiedź parafrazuję i mówię, iż należy mieć rozum i patrzeć w serce. Należy bowiem nie tylko zachwycać się pięknymi gestami, ale przede wszystkim umieć ocenić intencje, z jakimi dana osoba podejmuje działania. Inaczej znajdziemy się na ruchomych piaskach mentalności, dla której żywy 128-latek jest jak najbardziej dopuszczalną możliwością. A to jest mentalność, która nie troszczy się o sprawiedliwość dla dawnego właściciela, ile raczej o złodziejski proceder przejęcia jego mienia. Problem w tym, że taka mentalność jest nie tylko teoretycznie możliwa.

Ks. Jacek Świątek