Święty klejnot
Podczas Soboru Watykańskiego II młody biskup krakowski Karol Wojtyła powiedział: „Bez świętości Kościół jest niezrozumiały. Ta świętość ukazuje się w szczególności w osobach ludzkich”. Potem już jako Jana Pawła II oskarżano go o to, że uruchomił „fabrykę świętych”, czyli wyniósł na ołtarze więcej świętych i błogosławionych niż wszyscy papieże razem wzięci. Odpowiadał wtedy, że pretensje należy kierować do Ducha Świętego, a świętość jest najważniejszym kryterium wiarygodności Kościoła, którego zadaniem staje się m.in. wydobywanie z zapomnienia wszelkich pereł Bożego działania w nim.
Taką perłą jest św. Gemma Galgani. Świadczy o tym nawet jej imię, które po włosku znaczy „klejnot”.
To nie było zwyczajne dziecko
Życie Gemmy było dość krótkie, bo przeżyła zaledwie 25 lat, i zdecydowanie nie najłatwiejsze. Jej rodacy mówią o niej „figlia del dolore”, „czyli córka boleści”. Przyszła na świat 12 marca 1878 r. w miejscowości Borgonuovo di Camigliano, w rejonie Lukka w Toskanii. I jak w przypadku innych wielkich świętych, już od najwcześniejszych lat trudno było określić Gemmę jako zwyczajne dziecko. Jej ojciec Enrico był aptekarzem, a matka Aurelia zajmowała się domem. Byli głęboko wierzącymi chrześcijanami, rodzicami ośmiorga dzieci. Gemma bez wątpienia stała się córeczką tatusia, który kupował jej piękne prezenty, za co dziewczynka robiła mu wyrzuty, mówiąc, że niczego nie potrzebuje. Od wczesnego dzieciństwa odznaczała się błyskotliwą inteligencją. Nauka w szkole prowadzonej przez siostry zakonne, do której oddano ją jeszcze przed ukończeniem ósmego roku życia, nie sprawiała jej najmniejszego kłopotu. – W wieku pięciu lat czytała oficjum ku czci Najświętszej Maryi Panny oraz za zmarłych z łatwością właściwą dorosłej osobie. Poza tym pilna w nauce łapała w mig wszystko, czego chciało się ją nauczyć, nawet jeśli były to rzeczy przekraczające możliwość zrozumienia w jej wieku – wspominały Gemmę jej wychowawczynie z przedszkola przy placu św. Franciszka. ...
MD