Historia
Źródło: www.parafiawierzbno.com
Źródło: www.parafiawierzbno.com

Prowadził nas jak dobry ojciec

W pamięci ludzi pozostał jako świetny organizator, dobry gospodarz, wspaniały katecheta zatroskany o piękno liturgii i wagę głoszonego słowa. 12 marca mija miesiąc od śmierci ks. kan. Stanisława Dadasa, dziekana włodawskiego, proboszcza parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie.

Podczas uroczystości pogrzebowych w mowie pożegnalnej w imieniu rady parafialnej Janusz Kloc zaznaczył: „Prowadził nas jak dobry ojciec, który uczy swoje dziecko chodzić. Nie ściskał naszych rąk twardo i zdecydowanie, lecz delikatnie asekurował, nadając odpowiedni kierunek. Przychodziliśmy do niego po wsparcie, po radę i niejednokrotnie ludzką życzliwą rozmowę. Był wszędzie tam, gdzie go potrzebowaliśmy - jako duszpasterza, kapelana, a nawet partnera w realizacji ważnych przedsięwzięć”. Na łamach „Echa Katolickiego” zamieszczamy garść wspomnień o duszpasterskiej posłudze śp. kan. S. Dadasa.

Kiedy ks. S. Dadas po święceniach kapłańskich, które przyjął 16 czerwca 1979 r., został wikariuszem parafii św. Ludwika we Włodawie, kierował nią ks. Edward Domański, pełniący funkcję dziekana dekanatu włodawskiego. Ks. E. Domański uzyskał w tym czasie pozwolenie od władz na budowę świątyni w Żukowie – długo oczekiwanej przez mieszkańców, którzy do parafialnego kościoła musieli pokonywać 13 km. – W parafii włodawskiej trwała wówczas peregrynacja kopii cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej i miało to zasadniczy wpływ na wybór wezwania dla nowo powstającej parafii – opowiada Kazimiera Pradun, katechetka z Żukowa. – Ks. Domański i ks. Dadas przyjeżdżali nadzorować budowę. Kościół został wzniesiony w bardzo szybkim tempie i gdy tylko został konsekrowany, utworzono w 1982 r. samodzielny wikariat, a po dwóch latach powołano do istnienia parafię – dodaje.

W 1984 r. samodzielnym wikariuszem, a potem pierwszym proboszczem został ks. S. Dadas – ku wielkiej radości parafian. – Na mieszkanie dla niego wygospodarowano pomieszczenie za prezbiterium, nad salą katechetyczną, bez kuchni i łazienki. Były to warunki spartańskie. Wodę trzeba było nosić ze studni, która zamarzała w mroźne zimy. Ks. Stanisław nigdy jednak nie narzekał – dodaje.

Chociaż mieszkańcy Żukowa nie byli ludźmi majętnymi, szybko podjęto decyzję o budowie plebanii. – Ksiądz zdobył serca parafian – ocenia K. Pradun. – Budował nie tylko świątynię, plebanię, ale też wspólnotę. Miał wspaniałą pamięć wzrokową – już po roku znał tutaj wszystkich – stwierdza.

Z myślą o domu parafialnym w czasie wizyty kolędowej mieszkańcy zobowiązali się przekazać drzewo. Wybudowano piękny, drewniany dom w stylu góralskim, często przez kapłanów nazywany „dadasówką”.

 

Dojrzewanie w kapłaństwie

– Ks. Stanisław stawiał w Żukowie pierwsze proboszczowskie kroki, dojrzewając w Chrystusowym kapłaństwie i ucząc się roli pasterza – mówi pani Kazimiera. – Był człowiekiem niezwykłym: pełnym ciepła, poczucia humoru, serdecznym, otwartym na innych, a jednocześnie skromnym i pełnym taktu. Miał czas dla wszystkich; lgnęły do niego dzieci, a starsi zwierzali się ze swoich trosk i dzielili się radościami – ocenia.

Nie obyło się bez problemów. Kościół zlokalizowano na gruncie o wysokim poziomie wód. W czasie wiosennych roztopów w piwnicy zbierała się woda. Osuszaniem terenu zajął się proboszcz, sprowadzając fachowców w tej materii. Wyznaczał sobie kolejne cele: ogrodzenie przykościelnego placu, a następnie ogrodzenia cmentarza w tym samym stylu. Kochał zieleń, zadbał o piękno otoczenia kościoła i plebanii, sadząc własnoręcznie drzewa, krzewy i kwiaty, co w latach 80 było bardzo nowatorskie. – Najbardziej jednak troszczył się o piękno i wystrój świątyni – wszystko dla Chrystusa! – wspomina K. Pradun. – Nade wszystko był dumny z Chrystusowego kapłaństwa. Mówił często: „jestem księdzem katolickim i nikt mi tego nie odbierze”. Pozostał w pamięci parafian jako świetny organizator, dobry gospodarz, wspaniały katecheta zatroskany o piękno liturgii i wagę głoszonego słowa – mówi. Mieszkańcy Żukowa, dziękując za piękno jego kapłaństwa i człowieczeństwa, wyszli na pożegnanie swego proboszcza ze świeczkami w dłoniach, przy dźwięku kościelnych dzwonów, które towarzyszyły wcześniej jego posłudze.

 

Stanisław – najpiękniejsze imię

– Od pierwszych dni dał się poznać jako troskliwy, pogodny, życzliwy, mądry kapłan, pracowity, zaradny, oddany sprawom parafii i parafianom gospodarz, a dla mojej rodziny także serdeczny sąsiad – mówi Aneta Miklaszewska, organistka w parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Wierzbnie. W 1999 r., kilka miesięcy po śmierci organisty, ks. S. Dadas zaproponował pani Anecie przejęcie jego obowiązków. Wrażliwy na piękną muzykę, zawsze służył radą, choć nigdy nie narzucał swojego zdania. – Pięknie śpiewał. Śmiał się, że gdy nikt nie słyszy, gra na swojej fisharmonii – wspomina organistka. – Przekazał mi nawet kilka śpiewników, uznając, że bardziej przydadzą się mnie. Troszczył się o wystrój świątyni i z czasem umiejętnie „zaraził” mnie tą troską – dodaje.

Ks. S. Dadas uznał, że potrzebna jest nowa plebania. Powstała w ciągu dwóch lat – dzięki materialnemu wsparciu wspólnoty parafialnej, fizycznej pracy wielu osób, niekiedy samego proboszcza. Nigdy nie prosił o datki na budowę, tylko w każdą niedzielę serdecznie dziękował. Mówił: „z pomocą Bożą  i ludzi damy radę”. Zatroszczył się o otoczenie nowej plebanii, cmentarza, a przede wszystkim świątyni. – Do dzisiaj podziwiamy piękniejszą z roku na rok roślinność, którą osobiście nasadził. Zawdzięczamy mu też zgromadzenie funduszy na odnowienie organów – mówi A. Miklaszewska. Wspomina również zapoczątkowaną przez proboszcza tradycję goszczenia Białostockiej Pieszej Pielgrzymki.

– Bez zbędnych konwenansów, spontanicznie wpadał na kawę. Uwielbiał rosół i naleśniki z serem. Wiele żartowaliśmy. Podczas jednego ze spotkań na kilka tygodni przed narodzinami mojego pierwszego syna, mój tato powiedział: „Proboszczu, młodzi mają problem, bo nie wiedzą, jak go nazwać”. Ks. Stanisław z radością w głosie: „Jak to nie wiedzą? Stanisław! To przecież najpiękniejsze imię na świecie!”. Trzy miesiące później udzielił sakramentu chrztu św. małemu Stasiowi

Gdy po dziewięciu latach został przeniesiony do Włodawy, odwiedzając parafię w Wierzbnie, zawsze pytał: „co u sąsiadów?”. – Żartując, powtarzał, że „dobroć męża widać na twarzy żony, a dobroć żony widać na twarzy męża”. Życzył, byśmy byli dla siebie dobrzy – kończy A. Miklaszewska.

 

Dla Włodawy i Suchawy

Ks. Paweł Florowski, administrator parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie, poznał ks. Stanisława na początku swego kapłaństwa, w parafii w Suchożebrach, gdzie był proboszczem. – Później spotkania z ks. Dadasem odbywały się w moim rodzinnym Wierzbnie, kiedy odwiedzałem rodziców. Z tamtego okresu najbardziej zapamiętałem chwilę, kiedy będąc w Wierzbnie, natrafiłem na grupę rowerzystów z ks. Józefem Brzozowskim, ówczesnym proboszczem włodawskim, którzy wracali z pielgrzymki rowerowej do Berlina. Zatrzymali się u księdza proboszcza, który udzielił im gościny – część pielgrzymów nocowała na plebanii, część w namiotach. Zobaczyłem ks. Stanisława w roli gospodarza, jak bardzo był otwarty dla innych. Nikt z nas nawet wtedy nie pomyślał, że obaj będziemy we Włodawie.

W lipcu 2012 r. ks. Paweł został wikariuszem we włodawskiej parafii. – Dotąd z żadnym proboszczem nie współpracowałem tak ściśle jak z ks. Dadasem – wspomina ks. Paweł. – Zbliżyły nas zwłaszcza prace organizacyjne przy odbudowie kaplicy w Suchawie zniszczonej wskutek pożaru. Ks. Stanisław szybko skupił uwagę wielu instytucji i osób na odbudowie kaplicy. Poświeciliśmy temu zadaniu naprawdę dużo czasu, uwagi i serca. W 2013 r. odbyła się pierwsza Msza św. i uroczystości upamiętniające 150 rocznicę powstania styczniowego, połączone z odsłonięciem tablicy poświęconej powstańcom styczniowym walczącym w bitwie pod Suchawą – Wyrykami 6 lipca 1863 r. Miałem okazję przyjrzeć się, w jaki sposób proboszcz przygotowuje te uroczystości, przykładnie współpracując z okoliczną ludnością, stowarzyszeniami i harcerzami – opowiada. Dziś Suchawa zachwyca pięknem, a tradycja spotkań na wspólnej modlitwie leśników, myśliwych, pszczelarzy, motocyklistów rozwija się.

Ks. S. Dadas zaszczepił swoim wikariuszom pasję pszczelarską – jak podkreśla ks. Paweł – „na zasadzie ojcowskiego zaproszenia”. – Powiedział, że da mi ul. Okazja nadarzyła się w maju 2013 r. – proboszcz otrzymał telefon z wiadomością, że na świerkach na ul. Korolowskiej usiadł rój. Próbowaliśmy szukać właściciela, jednak bezskutecznie. Proboszcz zapakował do samochodu mały ul i pojechał zdjąć rój, a ja – przyszły „opiekun” rodziny – razem z nim. Potem zabierał mnie do swojej pasieki, pokazując pracę przy pszczołach.

 

Potrzeba muzyki w świątyni

Paweł Łobacz, dyrygent chóru „Fletnia Pana” przy parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie stwierdza, że uczestniczenie w zwyczaju wypicia z księdzem proboszczem porannej kawy dawało światło na cały dzień… Tak było niemal każdego dnia od dziewięciu lat. – Cieszę się, że dostałem szansę prowadzenia chóru parafialnego – opowiada. – Proboszcz był z Fletnią Pana zarówno w chwilach dobrych, kiedy koncertowaliśmy, jak i w chwilach trudnych, gdy potrzebowaliśmy pomocy. Interesowało go zaangażowanie chórzystów, jak też repertuar, jaki przygotowujemy na liturgię. Czasem komentował wybór, a nawet potrafił subtelnie zauważyć jakiś błąd muzyczny. Zwracał się do mnie „maestro”, co traktowałem jak wyróżnienie. Dzieliliśmy przekonanie, że wierni mają ogromną potrzebę śpiewu i obcowania z muzyką, że jest ona niezbędna w naszym kościele.

Dyrygent Fletni Pana podkreśla rolę księdza proboszcza w procesie zakupu i powstawania organów do kościoła. Ks. S. Dadas obecny był przy rozmowach z wykonawcą instrumentu, nie tracił nadziei, kiedy okazało się, że są trudności z pozyskaniem funduszy zewnętrznych na jego zakup. – Organy – jeden z ostatnich elementów wystroju świątyni, jak i instrument towarzyszący liturgii – powstały dzięki dużemu zaangażowaniu proboszcza. Chciał usłyszeć, jak wybrzmią takie utwory, jak „Wesoły nam dzień dziś nastał”, „Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw” czy „Wierzę” Józefa Świdra. Kompozycję Świdra staraliśmy się zagrać kilkakrotnie w trakcie uroczystości pogrzebowych naszego proboszcza – precyzuje P. Łobacz.


11 marca, o 18.00, w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie zostanie odprawiona Msza św. o spokój duszy śp. ks. kan. S. Dadasa. 12 marca, o 8.00, sprzed kościoła NSJ wyruszy autokar do Zwoli, rodzinnej miejscowości zmarłego, gdzie zostanie odprawiona Msza św. w 30 dzień po śmierci.

Joanna Szubstarska