Przekroczyć próg wiary
Wystarczy przeczytać Ewangelię Mszy św. celebrowanej w dzień (w odróżnieniu od Mszy Wigilii Paschalnej), by zobaczyć, że wszyscy tam biegają: Maria Magdalena – od grobu Chrystusa do wieczernika, gdzie ukryli się Jego uczniowie, potem najmłodszy uczeń Jezusa – Jan – od wieczernika do grobu, tuż za nim dociera Piotr, być może dlatego, że jest starszy.
Po co ta bieganina? Dzień przecież zaczął się tak samo jak każdy inny. Przyjaciele Jezusa mają za sobą traumatyczne wydarzenia czwartku i piątku. Sobota ich przekonała, że oto został zamknięty rozdział ich życia. Czas się nie cofnie. Trzeba się pogodzić z nową rzeczywistością. Ich umiłowany Mistrz po prostu nie żyje. Trudno polemizować z faktami.
Maria Magdalena chce spełnić wobec Niego ostatni ludzki obowiązek: namaścić obumarłe ciało. Zabiera ze sobą potrzebne akcesoria, tzn. zioła, balsam i nowy całun. Staje przed grobem, którego mieli pilnować strażnicy, i ze zdumienia przeciera oczy: „zobaczyła kamień odsunięty od grobu” (J 20,2) i pustą pieczarę. Dla niej wytłumaczenie było jedno: „Zabrano Pana z grobu i nie wiem, gdzie Go położono” (J 20,3). Z taką informacją biegnie do najważniejszych z apostolskiego grona – Piotra i Jana.
Dla nich też nie był to zwyczajny „news”. Chcą natychmiast zweryfikować słowa kobiety – stąd pośpiech. Jan staje pierwszy przed grobem. „A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka” (J 20,5). Czemu nie wszedł? Może dlatego, że będąc najmłodszym w apostolskim gronie, znał swoje miejsce w szeregu. Wiedział też, kogo Chrystus uczynił „Szefem wszystkich szefów”. Przepuścił więc Piotra.
Co Piotr i Jan zobaczyli w pustym grobie? Całun i chustę przykrywającą twarz zmarłego Jezusa. Płótna te nie były rozrzucone byle jak, ale „zwinięte” (por. J 20,7). Zrozumieli, że ciała Chrystusa nie wykradli płatni złodzieje Sanhedrynu, którzy nie bawiliby się w „odwijanie” zwłok zmarłego. Stało się coś innego, co przekraczało ich najśmielsze oczekiwania: Jezus musiał sam wyjść z grobu! Jan apostoł „Ujrzał i uwierzył” (J 20,8) – jak potem napisał. A Piotr? On też zrozumiał więcej niż do tej pory. Być może raz jeszcze przypomniał sobie pianie koguta z czwartkowego wieczoru.
Słuchając dzisiejszej Ewangelii, stajemy i my w kontekście wydarzeń wielkanocnego poranka. Podobnie jak Piotr i Jan nie mamy mocnej wiary. Apostołowie mieli odwagę wejść do wnętrza grobu Chrystusa, bo byli razem. Jakie to ważne. Wokół nas też są ludzie, którzy swoim życiem, postępowaniem i przyjacielską radą mogą nam pomóc przekroczyć próg wiary i doświadczyć, jak wiele wnosi do naszego życia, pod warunkiem, że się na nią otworzymy. Kilka lat po tych wydarzeniach św. Paweł napisze specjalnie dla nas: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,14). Oznacza to, że jeżeli pragniemy przyjąć Chrystusa, musimy uwierzyć w prawdę o Jego Zmartwychwstaniu.
ks. Henryk Drozd