To było jej obsesją przez całe życie. - Gdybym wiedziała, że
żyją. Albo przynajmniej, co się z nimi stało - mówiła - łatwiej
by mi było umierać.
Luty 1939 r. Helenka stoi w oknie kamienicy, której pierwsze
piętro zamieszkuje doktor Weingott. Helenka jest tu od tygodnia.
Ma się zajmować dziećmi pana doktora. To sześcioletni Rysio i
ośmioletni Tadzio. Teraz chłopcy jedzą podwieczorek, a Helenka w
tym oknie zastanawia się, czy tak samo słońce zachodzi w jej
rodzinnej wsi. I czy ludzie z taką samą jak ona trwogą
przyglądają się krwistoczerwonemu horyzontowi. Jesienią Helenka
skończyła 16 lat i już drugi raz jest w Siedlcach. Tyle że teraz
na dłużej. Przyjdą roboty, żniwa - trzeba będzie wracać. Starsza
siostra, Stasia, pewnie tu zostanie. Doktor od dawna chwali jej
kulinarny talent. No i Stasia jest taka bardziej „miastowa”. A
Helenka boi się tego całego rejwachu, tych nieprzyjaznych ulic i
samych obcych ludzi.