W słusznej sprawie
Obrońcy twórczości wszelakiej argumentują starym szlagierem, że „śpiewać każdy może”. To uzasadnienie malkontenci zbijają kontrargumentem, że jeśli nawet może, to niekoniecznie musi wrzucać to do internetu. Obywatele środka stoją z kolei na stanowisku, że skoro już musi, no to niech i może. Albo odwrotnie. W każdym razie właśnie jakoś tak. Rzecz w tym, że wszystko ma swoje konsekwencje. I granice. Podrygujący w rytm znanych hitów strajkowicze i teksty licytujące krowy, świnie i nauczycieli zdecydowanie psują obraz słusznego skądinąd protestu. Poczesne miejsce w strajkowej twórczości zajmują też słowa „godność” i „pogarda”. Te w kontekście domagania się godności i doświadczania pogardy. Nieustająco obecna w naszym życiu zasada Kalego nakazuje protestującym domagać się godności dla siebie i jednocześnie pozwala mieszać z błotem tych, którzy z różnych powodów zdecydowali się nie strajkować, a nawet tych, którzy zawiesili strajk tylko na czas uczniowskich egzaminów.
Rozpropagowane przeciw nim hasło „Tylko świnie pilnują na egzaminie” poprzez wyraźne skojarzenia jest nie tylko pełne pogardy. Ma też w sobie element zastraszania czy nawet daleko idącej groźby.
Fala hejtu wobec niestrajkujących poraża. Ze strony tych, którzy tak pięknie potrafią walczyć o swoją godność, którzy tak pięknie potrafią mówić o tolerancji wobec inaczej myślących. W wielu szkołach powszechny jest brak reakcji nawet na „dzień dobry” czy „do widzenia” „łamistrajków”. Są – wywołujące równie paskudne, co hasło wyżej wspomniane, skojarzenia – „szpalery wstydu”, kiedy to strajkujący ustawiają się w dwóch rzędach po obu stronach korytarza i wyśmiewają idących do pracy, nie pozwalają wpisać się na listę albo wręcz uniemożliwiają przejście do klasy.
Dla – nazwijmy to – przyszłości strajku pozostaje jeszcze ciągle otwarta kwestia klasyfikacji uczniów kończących szkołę pogimnazjalną. Jeśli się nie odbędzie, będą oni musieli powtarzać klasę. Nie wydaje się, żeby taki obrót spraw przysporzył sympatii protestującym. Zwłaszcza sympatii rodziców tegorocznych maturzystów. A tych jest całkiem sporo.
To prawda, że system oświaty w Polsce funkcjonuje źle. Począwszy od kwestii płacowych, poprzez zniechęcającą do pracy biurokrację, a na podstawach programowych kończąc. Jest jeszcze kwestia liczebności klas. Każdy nauczyciel wie, że inaczej pracuje się z grupą 25-, a inaczej a z 35-osobową. W naszych szkołach te ostatnie są, niestety, normą.
W związku z powyższym szkoda, że z aktualnego strajku do społeczeństwa przebija się głównie przekaz dotyczący podwyżek. Te – jeśli nawet będą miały miejsce – zmienią niewiele i na krótko. I tylko na poziomie życia nauczycieli. W całej oświacie, w sprawie uczniów – nic.
Anna Wolańska