Ojcostwo to wyzwanie
Klub Ojca powstał z inicjatywy przedsiębiorcy z Siedlec Tadeusza Wojciechowskiego, który do Łosic dojeżdża do pracy. - Kilka lat temu na spotkanie Klubu Ojca działającego w Siedlcach zaprosił mnie znajomy. Poszedłem raz, potem drugi i trzeci. Idea spodobała mi się na tyle, że podzieliłem się nią z kolegami z Łosic. Pomysł chwycił - mówi T. Wojciechowski. Do klubu należy dzisiaj ponad 20 mężczyzn. Co ciekawe, ich wiek, staż małżeński i rodzicielski są bardzo zróżnicowane, ale - jak mówią - to nie trudność, a bogactwo. - Spotykamy się w każdy drugi poniedziałek miesiąca i spędzamy w swoim gronie ok. dwóch godzin. Siedziby udzielił nam burmistrz Łosic, który też należy do Klubu Ojca. Zawsze, przynajmniej w części spotkania, obecny jest nasz duszpasterz ks. Paweł Padysz - wyjaśnia T. Wojciechowski. Program, który realizują, opiera się na gotowym scenariuszu zaproponowanym do pracy formacyjnej dla ojców przez inicjatywę Tato.Net.
– Poruszane są w nim kwestie roli ojca w rodzinie, zadań, jakie ma do spełnienia oraz trudnych spraw związanych z wychowaniem dzieci. Wszystkim potrzebne są wskazówki, podpowiedzi. W swoim gronie dzielimy się pomysłami na wychowanie i doświadczeniem życiowym. Od czasu do czasu na spotkanie zapraszamy kogoś z zewnątrz, np. ciekawą osobę mogąca podzielić się wiedzą. Gościliśmy m.in. psychologa czy terapeutę uzależnień. Jeden z wieczorów poświęciliśmy na spotkanie integracyjne przy ognisku – dodaje.
Z modlitwą – na ulice
W tym roku w Wielkim Poście Klub Ojca po raz pierwszy przewodniczył Drodze Krzyżowej organizowanej w parafii św. Zygmunta. Rozważania przygotował pan Tadeusz. Od kilku lat włącza się w prowadzenie nabożeństw w swojej rodzinnej parafii bł. Męczenników Podlaskich w Siedlcach. Brał też udział w konkursie na rozważania Drogi Krzyżowej organizowanym przez Katolickie Radio Podlasie. Inwencją dzieli się także, przygotowując rozważania do tajemnic różańcowych podczas Męskiego Różańca, który jest najnowszą formą działania Klubu Ojca. O tyle godną podziwu, że Łosice są jedną z zaledwie trzech miejscowości w naszej diecezji, obok Siedlec i Białej Podlaskiej, w których mężczyźni wychodzą na ulice z modlitwą na ustach i różańcami w rękach.
Na pytanie, skąd pomysł i odwaga – T. Wojciechowski odpowiada krótko: „Duch Święty oświeca nas, a Maryja wspomaga”. Przyznaje, że padające często określenia podobnego rodzaju inicjatyw – manifestacja wiary, świadectwo – jak najbardziej oddają intencje, jakie im towarzyszą. – W Różańcu uczestniczą mężczyźni, który czują potrzebę wspólnotowego wyruszenia między ludzi, by pokazać, że katolicy mają głos, że nie chcemy kryć się ze swoją wiarą, że żyjemy wiarą i nadzieją. Także by podpowiedzieć innym, jak ważny w życiu rodzinnym i społecznym jest Różaniec św. Zawierzamy w nim Chrystusowi nasze rodziny, a Matkę Bożą, najlepszą Orędowniczkę, błagamy o łaski i przepraszamy za niedociągnięcia. Ona trwa przy nas cały czas, nawet jeśli nie każdy w to wierzy albo o Jej świętej obecności zapomina – stwierdza.
Dobre dzieło
Wprawdzie ostatni Męski Różaniec w sobotę 7 listopada miał charakter stacjonarny, tzn. ze względu na obostrzenia związane z epidemią odbył się w kościele, to podczas wcześniejszych edycji udało się ustalić stałą trasę. Spotkanie rozpoczyna się Mszą o 8.00. Po niej uczestnicy wychodzą szpalerem, na czele którego niesiony jest krzyż, figura Matki Bożej Fatimskiej oraz figura św. Józefa, który od początku patronuje łosickiemu Klubowi Ojca. Panowie idą ulicami: Narutowicza, Błonie i 1 Maja. – Ze śpiewnikami maryjnymi w rękach, z pieśnią na ustach i w obecności kapłana, czyli ks. Jacka Sawczuka, który podjął się duchowej opieki nad comiesięcznym Różańcem – dopowiada T. Wojciechowski. – W wyznaczonych punktach zatrzymujemy się, słuchamy rozważania przypisanego do danej tajemnicy różańcowej, a następnie odmawiamy dziesiątek Różańca św. Na zakończenie rozważanie podsumowujące odmawianą część Różańca prowadzi ks. Jacek – tłumaczy. I dodaje, że – oczywiście, dostrzegają zdziwione spojrzenia osób, które mijają. Niektórzy z nich także w rozmowie np. ze znajomym czy sąsiadem, którzy widzieli ich odmawiających „zdrowaśki”, spotykają się z reakcjami wyrażającymi wielkie zaskoczenie. Bo chociaż jesteśmy społeczeństwem katolickim, to stereotypowe myślenie jest takie: różaniec w rękach kobiet – ok. Ale faceci? Czy oni zdewocieli?!
Niezależnie od wszystkiego Męski Różaniec to dobre dzieło. Do modlitwy dołączają także osoby spoza Klubu Ojca – z potrzeby serca, chęci pobycia we wspólnocie czy pomodlenia się z innymi. – Dla mnie osobiście Męski Różaniec stanowi mocne wewnętrzne przeżycie modlitewne. Matce Bożej i Chrystusowi powierzam w nim rodzinę, przyjaciół, znajomych, także trudności związane z pandemią. Myślę, że w przypadku każdego te pobudki są inne. To nieprawda, że niektórych ludzi trudności omijają z daleka. Przeżywamy je wszyscy. Każdego dopadają obawy i zalęknienie – uzasadnia T. Wojciechowski.
Faceci do tańca i do różańca
Od początku do Klubu Ojca należy Paweł Kucewicz. Ma 42 lata, żonę i trójkę dzieci. Zachęcony do dołączenia do wspólnoty, na pierwsze spotkanie przyszedł z bratem i szwagrem. Postanowili, że spróbują… i zostali. – Czasy, w jakich żyjemy, nie mają wiele wspólnego z tym światem, w jakim wychowywaliśmy się, będąc dziećmi. Dzisiaj człowiek bez drogowskazu bardzo łatwo może nie tyle sam zejść z właściwej drogi, co nie zauważyć, że np. schodzą z niej dzieci. Dzięki tym spotkaniom naprawdę zmienia się tok myślenia, tym bardziej, że w codziennym pędzie brakuje nam czasu na refleksję. Spotkania w Klubie Ojca są okazją, żeby się zatrzymać, zastanowić, posłuchać innych, skorzystać z podpowiedzi np. jak postępować z dzieckiem, kiedy przychodzą trudności – mówi. I zapewnia, że do klubu należą zwyczajni ojcowie, jakich można spotkać codziennie na ulicy, w sklepie czy na wywiadówce w szkole. – Mamy listonosza, policjanta, urzędnika. Ja pracuję w straży pożarnej. Jesteśmy przeciętnymi facetami – do tańca i do różańca. Łączy nas chyba to, że nie chcemy stać w miejscu, tylko w jakiś sposób rozwijać się, czegoś uczyć. Bez specjalnego zadęcia, udawania świętych. Zresztą każdy, kto mnie zna, wie, że jak się bawię, to się bawię, ale jak się modlę, to na obydwu kolanach – mówi szczerze P. Kucewicz.
Cenne zaangażowanie
Wspólnotę chwali jej opiekun duchowy – wikariusz parafii św. Zygmunta w Łosicach ks. Paweł Padysz. – Z duszpasterskiego punktu widzenia Klub Ojca zajmuje ważne miejsce we wspólnocie parafialnej. To wielka radość, że kapłan ma zrzeszonych mężczyzn, ojców rodzin, którzy podejmują systematyczną formację. Uważam, że dzięki takim spotkaniom mężczyźni mają poczucie wspólnoty, wiedzą, że nie zostają sami ze swoimi problemami, że to, co nie zawsze może być wypowiedziane w rodzinie wobec dzieci czy bliskich, tu spotka się ze zrozumieniem i wsparciem – mówi ks. P. Padysz. I wylicza dobre owoce, jakie już wydała męska wspólnota. – Oprócz działań związanych z założeniami Klubu Ojca, mężczyźni podejmują też formację duchową. Łosice w tym roku dołączyły do publicznego Różańca Mężczyzn, ojcowie proszą o odprawienie Mszy w ich intencji, podejmują wspólną modlitwę. Jako kapłan mogę też liczyć na ich pomoc w działaniach duszpasterskich. To cieszy tym bardziej, że mężczyźni nie zawsze widzą potrzebę większego zaangażowania w sprawy wiary i parafii – argumentuje.
Zapraszają!
Szeregi Klubu Ojca powiększają się stopniowo. – Uważam, że nie można nikogo ciągnąć na siłę do takiej działalności. Musi to wynikać z potrzeby serca. Tak też mówię tym, którzy zastanawiają się: przyłączyć się do klubu czy nie: Jeśli nie masz w sobie takiego pragnienia – zostań w domu. Ale jeśli przynajmniej z ciekawości chcesz zobaczyć, na czym to polega, albo po prostu wziąć do ręki różaniec i odmówić go z nami – serdecznie zapraszamy – mówi T. Wojciechowski. I zaznacza, że Klub Ojca działa bez fajerwerków. Za to na pewno pozwala głowom rodzin – bo w końcu taka rola jest przypisana mężczyznom – wzmocnić fundament wiary swojej rodziny. – Często powtarzam to chłopakom: nawet jeśli się w życiu pogubisz, nawet kiedy się od Boga odwrócisz, to mając mocne fundamenty, wrócisz; wcześniej czy później rozeznasz, że nikt inny nie da ci szczęścia niż Pan Bóg.
LI