Męska dieta
„Mięsień piwny” mówią - nierzadko z dumą - mężczyźni o swojej „oponce”. W jaki sposób spożywanie piwa wpływa na męski brzuch?
Piwne kalorie faktycznie się odkładają. Uważajcie panowie: im większy „brzuszek piwny”, tym trudniej dostrzec nieraz czubek własnego buta… A tak na poważnie, piwo - wbrew pozorom - wcale nie jest niskokaloryczne! Tak naprawdę kaloryczność węglowodanów czy białka jest zdecydowanie niższa. Podczas gdy 1 g białka lub węglowodanów dostarcza nam zaledwie 4 kcal, 1 g alkoholu - aż 7 kcal. Poza tym w piwie oprócz alkoholu, który dostarcza kalorii, znajdują się węglowodany.
Kaloryczność kufla piwa może sięgać nawet – uwaga – 300 kcal. I, co ciekawe, im lepszej jakości chmielowy trunek, tym ta kaloryczność może być wyższa.
A prawdą jest też, że – zwłaszcza latem, tj. w sezonie grillowym – na jednym piwku rzadko się kończy…
Dokładnie. Jedno piwo od czasu do czasu nie utuczy, ale panowie lubią mnożyć kufle, a z każdym kolejnym wzrasta liczba spożywanych kalorii. Przy czterech piwach organizm zyskuje od 1,5 tys. do 2 tys. kcal, czyli niemal tyle, ile wynosi dzienne zapotrzebowanie energetyczne (w przypadku mężczyzny jest to 2,5 tys. kcal). A gdzie są pozostałe posiłki?
Kolejna ważna rzecz: piwo zaostrza apetyt, w związku z czym panowie często i chętnie sięgają po przekąski. I bynajmniej nie po marchewkę czy sałatkę grecką, ale frytki, chipsy, paluszki, solone orzeszki… A to kolejna porcja niezdrowych kalorii.
„Złapać łatwo, trudniej zgubić” – narzekają panowie. A przecież samo narzekanie to za mało. Czas zmienić przyzwyczajenia i… zacząć się ruszać?
Panowie lubią piwo i, niestety, z reguły piją go zdecydowanie za dużo. Kłania się tu też męski metabolizm: mężczyźni częściej niż kobiety magazynują tłuszcz właśnie w obrębie brzucha.
Zatem trzeba zmienić przyzwyczajenia: mniej piwa i zbilansowana dieta, ale też ruch! Warto mieć świadomość, że spalenie jednego piwa przekłada się na 1,5-godzinną jazdę na rowerze bądź intensywny marsz. Zalecane są też ćwiczenia siłowe, jak również… praca w ogrodzie. Panów zachęcamy m.in. do zapoznania się z tzw. szóstką Weidera – ćwiczeniem rozwijającym mięsień prosty brzucha.
Podsumowując: trzeba mieć świadomość, że piwo także tuczy i zdecydowanie więcej się ruszać.
Skoro już wokół „męskich” tematów krążymy, potwierdźmy albo obalmy kolejny mit. „Prawdziwy facet jest mięsożercą” – zgadza się Pani z tą opinią?
Mitów związanych ze spożywaniem mięsa jest o wiele więcej: „mięso jest dla ciebie dobre”, „jedz mięsko, będziesz silny”, „zjedz mięsko, marchewki nie musisz…”, „jedzenie czerwonego mięsa czyni cię mężczyzną” itp. „Dobre” matki i żony dają swoim mężczyznom mięso z nadzieją, że „będą silni i zdrowi”. Nie brakuje też opinii, że wysokie spożycie mięsa decyduje o męskości i sprawności. Gdyby te twierdzenia były prawdą, nie miałabym w swoim gabinecie pacjentów, a wszyscy panowie dożywaliby w zdrowiu i sprawności sędziwego wieku.
Spożywając duże ilości mięsa, dostarczamy organizmowi zbyt wiele białka. Ryzykujemy tym samym, iż przekroczymy zapotrzebowanie na ten cenny bądź co bądź budulec wszystkich narządów. W kolejnych dekadach panowały różne poglądy na ten temat. Dawniej sądzono, że na dwie części białka pochodzenia zwierzęcego powinna przypadać jedna część roślinnego. Obecnie mówi się o proporcji jeden do jednego, ale też pojawiają się już opinie, że białka zwierzęcego tak naprawdę nie potrzebujemy i roślinne w zupełności zaspokoi potrzeby organizmu.
Jednym słowem: im mniej białka zwierzęcego, tym zdrowiej. A co z testosteronem? Powszechnie uważa się, że brak mięsa zwierzęcego w codziennej diecie dezaktywuje produkcję tego męskiego hormonu.
I tu muszę zmartwić wszystkich panów: spożywanie znacznej ilości białka sprawia, że w pewnym momencie zaczyna spadać poziom testosteronu. Kolejna ważna rzecz: poziom testosteronu obniża się także wraz z nadwagą.
Konsekwencje nadmiaru białka w organizmie są bardzo poważne. Rozwijają się choroby zakrzepowe: nadmiar skrzepów we krwi prowadzi do miażdżycy skutkującej obciążeniem pracy serca i ryzykiem zawału. Zakrzepy mogą być również przyczyną udarów. Mężczyznom grozi stan zapalny prostaty i rak prostaty, ale też zaburzenia pracy jelit – z pozoru niewinne, następnie wrzodziejące zapalenie jelita grubego może przejść w chorobę nowotworową.
Tego typu choroby towarzyszą wielu mężczyznom i z takimi właśnie problemami do mnie przychodzą.
A zatem obalamy kolejny mit: siła i męskość tkwią nie w nadmiarze mięsa, ale w ruchu na świeżym powietrzu – w myśl zasady „w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Mięso ma być co najwyżej dodatkiem do diety. Instytut Żywności i Żywienia zaleca spożywanie ½ kg mięsa… tygodniowo!
A czy prawdą jest twierdzenie, że ilość spożywanego przez mężczyzn mięsa wpływa na ich nastrój?
Owszem, zależność tę obserwujemy już choćby w świecie zwierząt. Zwierzęta, które spożywają duże ilości surowego mięsa, uważane są za bardziej agresywne. Poza tym duże ilości mięsa, a więc i białka źle wpływają na pracę wątroby. Mogą skutkować huśtawkami nastrojów i wzmacniać agresję. Zauważalna jest też inna reakcja: przeciążenie wątroby bywa przyczyną np. popadania w stany depresyjne.
Co jeśli wyeliminujemy z diety białko zwierzęce? Czy problem nadmiaru białka w organizmie może dotyczyć także wegetarian?
Wpajano nam powszechnie, że białko jest bardzo ważne. I zdarza się, że weganie czy wegetarianie, chcąc rekompensować sobie brak białka zwierzęcego, spożywają zbyt duże ilości białka z produktów pochodzenia roślinnego. Tyle że nadmiar białka w diecie roślinnej również może być szkodliwy i może prowadzić do schorzeń występujących w przypadku mężczyzn jedzących mięso.
Dziękuję za rozmowę.
Beata Mońka – dietetyk, instruktor certyfikowany oddechu, absolwentka wydziału żywienia człowieka SGGW w Warszawie, matka trzech synów i szef kuchni w swoim domu. Od wielu lat pasjonuje się zagadnieniami wpływu odżywiania i trybu życia na zdrowie człowieka. Swoją wiedzę i doświadczenie z powodzeniem wykorzystuje w poradnictwie z zakresu profilaktyki oraz dietetycznego leczenia chorób dzieci i dorosłych, m.in. cukrzycy, otyłości, chorób serca, alergii, nowotworów. Przeprowadza też kompleksową diagnostykę funkcjonalności jelit. Doradza również kobietom w ciąży i matkom karmiącym. Prowadzi wykłady oraz organizuje warsztaty kulinarne.
Szczegółowe informacje pod nr. tel. 693-036-664; e-mail: przepisynazdrowie@gmail.com.
AW