Toaletowe refleksje
Przed kilkoma dniami stołeczne Śródmieście zainaugurowało akcję pod wiele znaczącym tytułem „Załatw to na mieście”. W jednej z dzielnic Warszawy w miejsca, gdzie król chodzi piechotą, będzie można dodatkowo chodzić za darmo. Urzędnicy chcą zachęcić właścicieli prywatnych biznesów do udostępniania bezpłatnie swoich toalet przechodniom. W zamian proponują im (właścicielom, nie przechodniom) zniżki w czynszu. Skąd taki pomysł? Ponoć mieszkańcy najliczniejszej dzielnicy stolicy czują się dotknięci wykluczeniem z powodu braku bezpłatnych toalet. W efekcie rezygnują z aktywności czy spacerów.
Chodzi głównie o seniorów, ale w dużej mierze także turystów, bo przecież to właśnie w centrum znajduje się najwięcej instytucji kultury i atrakcji. Już widzę te szydercze uśmiechy właścicieli lokali w nadmorskich kurortach, gdzie na paragonie za skorzystanie z toalety w niektórych miejscach opłata jest już dwucyfrowa.
O turystach pomyślano także we Włodawie, gdzie toaletę publiczną zaplanowano na miejscowym rynku. Wybrana przez ratusz lokalizacja nie przypadła jednak do gustu okolicznym właścicielom mieszkań, czemu dali upust w petycji, która trafiła do ratusza. Mieszkańcy obawiają się głównie nieprzyjemnego zapachu, a przede wszystkim, że miejski szalet zepsuje wygląd rynku, widok z balkonu i zakłóci wypoczynek. Na ostatniej sesji rady miasta argumenty te obalał burmistrz, przekonując, że toaleta będzie niewielkim budynkiem, a obok pojawią się krzewy i drzewka, czyli… zielono mi.
Koszt inwestycji to 200 tys. zł. Sporo? I tak o połowę mniej niż szalet oddany do użytku przed kilkoma tygodniami w Białymstoku. Toaleta jest nie byle jaka, bo korzystając z niej, można przyglądać się i stąpać po marmurze. Za taki materiał budowlany trzeba słono zapłacić. Koszt całej instalacji wyniósł ponad 400 tys. zł, co nieco rozsierdziło mieszkańców. Zwrócili uwagę władzom miasta, że w takiej cenie można kupić już całkiem spore mieszkanie… z toaletą w pakiecie. Malkontenci nie wzięli pod uwagę tego, że miejski szalet powstał niedaleko Pałacu Branickich, a taka lokalizacja zobowiązuje. Chyba nikt nie chciałby zobaczyć w tym miejscu drewnianej sławojki. Władze Białegostoku całą winę zrzucają na inflację oraz rosnące ceny. I nikt już nie może powiedzieć, że coś tu śmierdzi.
Nie ma co ukrywać, każdy z nas może znaleźć się w potrzebie, a dodatkowo przed nami ciężkie czasy: drogi papier toaletowy i woda… Taka to refleksja kilka dni po kolejnym Światowym Dniu Toalet.
Kinga Ochnio