Nie możemy zobojętnieć
Ostateczny rezultat tej wojny zależy jednak od determinacji społeczeństwa ukraińskiego, jak i solidarności wolnego świata we wspieraniu jego walki z Imperium zła. Zniszczenia dokonywane przez Rosjan na Ukrainie przypominające obrazy polskich miast z czasów II wojny światowej nie powinny stanowić zaskoczenia. W ten sposób siły rosyjskie postępowały w Czeczenii i Syrii. Armia federalna zamieniła Grozny w morze gruzów, zabijając przy tym tysiące ludzi. Rosjanie doświadczenie w walkach miejskich zdobywali również w Syrii. Świat z niedowierzaniem patrzył, jak umierało Aleppo równane z ziemią przez rosyjskie lotnictwo. Doświadczenia wyniesione z tych wojen zastosowano w walkach na Ukrainie. Nieodłącznym elementem taktyki rosyjskiej jest okrucieństwo wobec ludności cywilnej. W obliczu bestialstwa na niewyobrażalną skalę nie można pozostać obojętnym. Niszczenie infrastruktury ma złamać morale narodu, a Ukrainę zamienić w państwo upadłe. Nie zapominajmy, że wojna rosyjsko-ukraińska toczy się już od dziewięciu lat.
Początek jej stanowi aneksja Krymu i zajęcie części Donbasu. Rok temu rozpoczęto pełnoskalowe działania w celu powstrzymania budowy społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie. Rewolucja godności przyniosła w tym kraju trwałe zmiany, o czym świadczy poszanowanie zasad demokratycznych w życiu politycznym. Według Moskwy przykład Ukrainy wywiera zły wpływ na społeczeństwa regionu, czego przejawem były masowe protesty po sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi w 2020 r.
Najważniejszym powodem zintensyfikowania działań wojennych jest próba odbudowy świata wielkoruskiego. Moskwa konsekwentnie odmawia prawa do istnienie narodów – ukraińskiego i białoruskiego, postrzeganych przez nią jako integralną część narodu rosyjskiego. Pogląd ten reprezentowany przez obecnego gospodarza Kremla akceptuje znaczna część społeczeństwa. Z tego powodu nie widać oznak powszechnego niezadowolenia, pomimo ponoszenia znacznych strat na froncie. W ciągu dziewięciu z górą lat ingerencji w Afganistanie poległo mniej żołnierzy radzieckich niż dzisiaj ginie rosyjskich w ciągu jednego miesiąca na Ukrainie. Porażka Armii Radzieckiej w Afganistanie miała istotny wpływ na rozpad ZSRR.
Permanentny stan wojny
W putinowskiej Rosji wojna jest stanem chronicznym. Wkrótce po objęciu urzędu premiera Putin rozpętał II wojnę czeczeńską trwającą w latach 1999-2009. Kontynuację jej stanowił konflikt na Kaukazie Północnym, który oficjalnie zakończono w 2017 r., chociaż nadal prowadzono działania. W sierpniu 2008 r. miała miejsce pięciodniowa wojna z Gruzją. W jej rezultacie Moskwa uznała niepodległość Abchazji i Osetii Południowej, dwóch gruzińskich prowincji, które na początku lat 90 XX w. jednostronnie proklamowały niepodległość. Państwa te nie przetrwałyby jednak bez militarnego i finansowego wsparcia Rosji.
W 2014 r. Kreml rozpętał wojnę przeciwko Ukrainie jako odwet za obalenie przez społeczeństwo prorosyjskiego prezydenta Janukowycza. W rzeczywistości wydarzenia te stanowiły tylko pretekst uzasadniający zagarnięcie Krymu. W przestrzeni publicznej antyukraińska propaganda obecna była już od dawna. Taką wymowę miał film „Brat 2: Misja w Chicago” z 2000 r. stanowiący przebój kasowy w Rosji. Wkrótce po aneksji Krymu wzniecono konflikt w Donbasie, największym okręgu przemysłowym Ukrainy, według sprawdzonego wcześniej scenariusza polegającego na popieraniu ruchów separatystycznych, zainicjowanych i kierowanych przez rosyjskie służby specjalne.
W 2015 r. Rosjanie rozpoczęli interwencję w Syrii, wspierając prezydenta Baszszara al-Asada. Ogółem w kampanii tej wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy rosyjskich. Rezultatem jej jest umocnienie pozycji Moskwy na Bliskim Wschodzie. Reżim syryjski za udzielenie pomocy popiera działania Rosji na forum międzynarodowym.
Wojna ukraińska spowodowała zainteresowanie Moskwy kontynentem afrykańskim. Wpływ na to miało nałożenie przez Zachód sankcji gospodarczych. Rosja umiejętnie potrafi podsycać antyzachodnie nastroje w Afryce. Kontrolując kraje posiadające bogate surowce, może wpływać na ograniczanie do nich dostępu państwom zachodnim. W konsekwencji oznacza to osłabianie ich gospodarki i destabilizację sytuacji społecznej. Ekspansja dyplomatyczna pozwala Moskwie budować zaplecze polityczne i militarne, ważne przy realizowaniu imperialnych planów. Ostatnio władze sudańskie wyraziły zgodę na utworzenie bazy rosyjskiej marynarki wojenne w Port Sudan nad Morzem Czerwonym.
W cieniu wojny
Eskalacja działań na Ukrainie przyśpieszyła w Rosji proces odbudowy państwa totalitarnego. Symbolem tego jest odsłonięcie przez Putina w 80 rocznicę zwycięstwa w bitwie stalingradzkiej popiersia Stalina w Wołgogradzie, mieście które w latach 1925-1961 nosiło imię dyktatora. Według szacunków w czasie jego rządów zginęło co najmniej 20 mln ludzi.
W oficjalnej rosyjskiej narracji Stalin pozostaje budowniczym supermocarstwa. W ten prosty sposób przekreślono proces destalinizacji rozpoczęty wkrótce po jego śmierci, który polegał na odejściu od masowego terroru. Realizacja imperialnych planów Kremla oznacza dalsze ograniczanie wolności obywateli. Trzeba zauważyć, że istnieje pewne podobieństwo w biografii Stalina i Putina. Obaj zdobyli władzę, mordując bez skrupułów tych, którzy stali im na drodze do niej.
Charakter działań
Rosja nie toczy wojny tylko przeciwko Ukrainie, ale walczy w niej z całym światem zachodnim, którego Ukraina stanowi integralną część. Pokonanie jej pozwoliłoby Rosji rozszerzyć ekspansję na kolejne kraje regionu. Heroizmowi Ukraińców zawdzięczamy, że zweryfikowali zdolność bojową armii rosyjskiej. Wsparcie udzielane Ukrainie okazało się najlepszą inwestycją, pozwalającą w szybkim czasie znacznie obniżyć potencjał militarny Moskwy.
Niestety w „wojnie na wyczerpanie” Rosja dysponuje większymi możliwościami. Tylko wydajna pomoc Zachodu może zniwelować tę różnicę. Nie osłabiamy siebie, przekazując sprzęt wojskowy Ukrainie. Wspierając armię ukraińską, dbamy przede wszystkim o własne bezpieczeństwo. Rozumieją to często przywódcy państw położonych z dala od toczonych działań. Czołgi Ukrainie przekazało nawet Maroko. W niedawnym spotkaniu grupy kontaktowej ds. wsparcia obronnego Ukrainy w bazie Ramstein udział wzięli przedstawiciele 50 państw, czyli również krajów niezrzeszonych w NATO. Przypomnijmy, że Sojusz liczy tylko 30 członków.
Obecna sytuacja wymaga, aby Zachód przestawił się na produkcję wojenną. Długie lata pokoju spowodowały zmniejszenie wydatków na wojsko i zaniedbanie kwestii obronności. Rosja mimo niepowodzeń dalej będzie dążyć do zmiany porządku światowego poprzez próbę narzucenia państwom demokratycznym swojego dyktatu. Putin rozumie jedynie argument siły, a kompromis postrzega jako objaw słabości.
Rosja wobec Zachodu prowadzi wojnę hybrydową. Próbuje rozerwać jego jedność przez destabilizowanie sytuacji politycznej. Jednocześnie stara się rozniecić konflikty w innych punktach zapalnych, aby odciągnąć uwagę i wprowadzić zamęt. Takie próby podejmuje na Bałkanach czy też w Mołdawii. Współczesna wojna toczy się również w cyberprzestrzeni. Obiektem ataków są systemy informatyczne przeciwnika. Ważną rolę odgrywa w niej dezinformacja, którą dzisiaj łatwo szerzyć za pomocą internetu. Jednym z przejawów działań hybrydowych jest kryzys migracyjny, który od dwóch lat ma miejsce na polskiej, litewskiej i łotewskiej granicy z Białorusią.
Wyzwania na przyszłość
Nie możemy zobojętnieć na wojnę, która toczy się u naszych granic. Wolny świat musi efektywniei szybko pomóc Ukrainie, ponieważ jest to kwestia bezpieczeństwa zbiorowego nas wszystkich. W parze z dozbrajaniem Ukrainy w sprzęt, który pomoże przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę zwycięską ofensywę, trzeba podjąć działania polityczne. Konieczne jest jak najszybsze rozpoczęcie negocjacji w sprawie przyjęcia do Unii Europejskiej i NATO nie tylko Ukrainy, ale również Mołdawii i Gruzji, aby osiągnąć stabilizację polityczną w całym regionie Morza Czarnego.